Postautor: w.walczak » 13 lis 2008, 18:57
Przestańcie mnie osądzać! Czy to, że chcę założyć zbór to taka straszna rzecz? A ja czytałam nie raz świadectwa dzisiejszych pastorów, którzy przed laty byli szarymi członkami i nie mieli wykształcenia, zupełnie jak ja, a gdzieś głęboko w sercu pielęgnowali marzenie, aby założyć zbór. I tak się stało!!! Czy ja nie mogę mieć takich marzeń? A jeśli Pan da mi je zrealizować, a wszystko dotychczas wskazuje, że da, to co? Wyklniecie mnie i mój zbór? Ciekawe co zrobicie, jak uzyskam status członka w Aliansie Ewangelicznym, o co będę się starać co prawda dopiero za kilka/kilkanaście lat, gdy zbór nabierze poważniejszych rozmiarów. Pewnie założycie konkurencyjny Alians Ewangeliczny, bo z takim celnikiem jak Walczak to nie można normalnie porozmawiać, nazwać siostrą, a co dopiero być jedno. Jest mi bardzo smutno, że tak podchodzicie do mnie i do moich marzeń. Wcale się nie dziwię, czemu ci dzisiejsi pastorzy nie chcieli na początku wyjawiać swoich planów. Bo inni by ich zjedli. A jednak udało się im! Ja jednak wierzyłam w chrześcijańskie miłosierdzie i zrozumienie.
Pan Bóg potrzebuje zborów, które będą wyglądać tak, jak ja sobie to wymarzyłam. Ogólnie jestem baptystką i się z tym utożsamiam, ale wolałabym, żeby m.in. nabożeństwa zaczynały się o 6:30 biciem dzwonów, żeby pastorem był proboszcz z mojej parafii i żeby częściej była śpiewana pieśń "Ty wskazałeś drogę do miłości, Ty Panie". Wiem, że osób o podobnych preferencjach jest więcej.
Czy ja chcę być pastorem? Wcale nie! Uczciwie, przed sobą i Wami, stwierdzam, że co jak co, ale do pastorowania to ja się nie nadaję! Z resztą, mój proboszcz jest w tym najlepszy na świecie. Ale ja mogę poprowadzić chór! I chcę to robić. Co z tego, że nie znam się na nutach, skoro potrafię czysto i melodyjnie śpiewać!!
Na początku może nie będzie zbyt wielu zainteresowanych. Będą to głównie moje przyjaciółki, które lubią chodzić na różne nabożeństwa. Jednak myślę, że gdy ludzie będą słyszeli nasze świadectwa o zbawieniu i usłyszą pieśni to nabiorą zainteresowania i będą przychodzić do naszej skromnej altany, aby posłuchać Słów Bożych.
Wyśmiewacie mój pomysł z altaną? No cóż, to nie jest ważne na ilu filarach buduje się kościół, ale czy jest w nim miłość Chrystusowa. Nawet skromna altana będzie lepsza, jeśli w niej zgromadzeni będą ludzie kochający innych i Boga a nie drwiący i szydzący, jak to jest tutaj.
siostra Władysława Walczak