Postautor: Arminianin » 16 gru 2015, 10:33
Ariela, polk ma rację, że zawiodłaś się na swoim wyobrażeniu arminianizmu. W rzeczywistości to, co nazywasz "ślepym zaułkiem", nim nie jest.
Ale za nim Ci odpowiem, chcę napisać coś do Czekoladowego... jeśli pragniesz błędnie nazywać arminianizm semi-pelagianizmem, to nazwij kalwinizm manicheizmem. Jeśli dla Ciebie arminianizm = semi-pelagianizm, to znaczy, że nie masz zielonego pojęcia o obu tych teologicznych nurtach!
Wróćmy jednak do "ślepego zaułku". Odpowiem słowami jednego z najbardziej znanych ewangelicznych arminian - Rogera E. Olsona.
"Ale co z atakami kalwinistów na arminiańską teologię jako formę samo-zbawienia czy uczynków sprawiedliwości, pokrewnej (powiedzieliby) katolickiej teologii? Zorientowani kalwiniści nie mówią, że arminianie wierzą, iż muszą pracować na swoje zbawienie; mówią, że arminianie i inni nie-kalwiniści czynią ludzką decyzję wiary ‘decydującym czynnikiem’ w zbawieniu, powracając, jakkolwiek nieintencjonalnie, do zbawienia przez uczynki.
Dla arminian jednakże, to oskarżenie jest niedorzeczne. Wyobraź sobie studenta, który głoduje i ma być eksmitowany ze swojego pokoju przez wzgląd na brak pieniędzy. Szczodry profesor daje mu czek na $ 1000 – wystarczający by spłacić czynsz i napełnić jego kuchnie jedzeniem. Wyobraź sobie więcej, że uratowany student bierze czek do swojego banku, podpisuje go, i deponuje na swoim koncie (co doprowadza jego saldo do $ 1000). Wyobraź sobie również, że ten student chodzi po campusie i chwali się, że zdobył $ 1000. Jaka będzie odpowiedź tych, którzy znają prawdę? Oskarżyliby studenta o bycie niewdzięcznym łotrem. Jednak przypuszczalnie student powiedział: ‘Ale moje podpisanie czeku i zdeponowanie go, było decydującym czynnikiem w posiadaniu pieniędzy, więc zrobiłem dobry uczynek, który zdobył/wysłużył przynajmniej ich część, czyż nie?‘ Zostałby on wyśmiany i prawdopodobnie nawet wyrzucony za taki nonsens.
W jakiej sytuacji w ludzkim doświadczeniu, zwyczajne zaakceptowanie daru jest ‘decydującym czynnikiem’ w posiadaniu go? Tak, to jest czynnik – ale trudno nazwać go decydującym. Zwyczajna akceptacja daru nie daje nikomu prawa do chełpienia się. Oh, ale kalwiniści powiedzą, że student z powyższej ilustracji mógł się chlubić, jeśli profesor zaoferował podobny dar pieniężny innym głodującym studentom, którzy go nie przyjęli. Mógłby się szczycić, że w pewnym sensie jest lepszy niż oni. Szczerze, w to wątpię. Mógłby próbować, ale kto by mu uwierzył? Ludzie powiedzieliby: ‘Przestań przypisywać sobie zasługi za bycie uratowanym! Inni, którzy nie przyjęli pieniędzy, zostali eksmitowani i żebrzą o jedzenie na ulicy, nic o tobie nie mówią. Oddaj wszystkie zasługi temu, komu się należą – szczodremu profesorowi.’ Kto naprawdę może się z tym kłócić?” (R.E. Olson, Against Calvinism, Grand Rapids 2011, s. 170n)
Tak to też i ja widzę. Nie szczycę się, i nie uważam się za lepszego od innych, bo wierzę w Chrystusa. Sam z siebie nigdy bym nie uwierzył, wierzę dzięki Bożej łasce! Soli Deo gloria!
"Prawdziwa to mowa i w całej pełni przyjęcia godna, że Chrystus Jezus przyszedł na świat, aby zbawić grzeszników, z których ja jestem pierwszy." 1Tm 1,15