agnieszkas pisze:jj pisze:agnieszkas pisze:jj pisze:Małgorzata pisze:Ciekawy przykład. Patrząc na Washera, to człowiek myśli, ze trzeba ciągle uważać, bać się. A to jest chyba nieutracalnik.
To jak to jest,jj, w obliczu tego, co wcześniej napisałeś?
Nie znam Washera, ale napominalem moje dzieci, kiedy byly male. Nigdy jednak nie zamierzalem wyprzec sie ojcostwa. A Bog jest lepszym Ojcem ode mnie.
a powiedzmy syna hazardziste, alkoholika , narkomana, ktory nie poddaje sie terapii, bedziesz dalej utrzymywal i karmil ?
NIgdy nie przestane byc jego ojcem.
W czasie poczatkow Kosciola, prawo Rzymskie mialo pojecie "usynowienia". To samo slowo uzyte jest w stosunku do wierzacych. "Usynowiony" mial wieksze prawa od wlasnych dzieci. Nie mozna go bylo wydziedziczyc. Dzieci mozna bylo wydziedziczyc.
Jestesmy wspoldziedzicami Chrystusa na wieki!
Marnotrawny syn do Ojca wrocil, ale sa tez tacy co nie wracaja w swej zatwardzialosci przez oszustwo grzechu.
I co? Ojciec juz nie jest ojcem, czy jak?