Dragonar pisze:fauxpas pisze:W takim razie jednak Cię nie zrozumiałem.
I nie rozumiem, czemu nie możesz zaakceptować tego "Ograniczonego Odkupienia" - skoro według Ciebie Bóg wcześniej przeznaczył część ludzi do zbawienia, a część odrzucił, to dlaczego Jezus miałby umierać za wszystkich?
Ponieważ wszyscy są powołani do wiary i wezwani do niej przez Pana.
Właśnie się zorientowałem, że nie rozumiem już nawet tego zdania. Skoro powołanie ≠ wybranie... to czym jest powołanie?
Żeby powołanie było uzasadnione, człowiek musi mieć w swoim zasięgu środki do jego zrealizowania. Winą człowieka jest właśnie brak sięgnięcia po środki, niechęć do wiary oraz grzech, czyli bunt przeciwko Bogu. Jeśli Jezus umarłby jedynie za wybranych, niewybrani zostaliby potępieni nie tylko ze swojej winy, ale także z winy Stwórcy. Wiemy jednak, że Bóg jest święty, dlatego cała wina musi leżeć po stronie człowieka.
No to pytanie na wyższym poziomie: dlaczego w ogóle obwinia niewybranych, skoro sam zaimplementował im bunt przeciw sobie i spowodował ich niewiarę?
fauxpas pisze:Z Twojego przykładu: po co miałby dawać cegły niewybranym, skoro są właśnie... niewybrani?
a) aby powołanie było uzasadnione;
Ale Bóg nie musi niczego uzasadniać. Nic nie musi, Jego sprawiedliwość jest ponad naszą.
c) by pokazać, że wina leży po stronie człowieka, nie po stronie Boga;
Wina człowieka zaczęła się w momencie, gdy zgrzeszył, a nie gdy nie przyjął Łaski zbawienia. Tak mi się wydaje przynajmniej...
b) by pokazać swoją Miłość w stosunku zarówno do wybranych, jak i niewybranych.
O, z tym się mogę zgodzić i to nawet wyjaśnia podpunkt a .
fauxpas pisze:Plus: fakt, że nie dał im cegieł nie powoduje, że ich wina jest mniejsza, bo koniec
końców nie wykonali polecenia Twórcy.
Wina człowieka oczywiście nie jest mniejsza, jednakże takie rozwiązanie obarcza winą za potępienie także Stwórcę.
Jak wyżej: wina zaczęła się w momencie nie przyjęcia Jezusa czy wcześniej?
fauxpas pisze:To, czy to było w zakresie ich możliwości, czy nie, nie ma znaczenia - dlaczego Bóg nie miałby żądać niemożliwego, skoro jest Bogiem? Przecież i tak nikt nie powinien dostać takiej szansy.
Bóg nie będzie żądał niemożliwego, właśnie dlatego, że jest Bogiem.
To nie wyjaśnia tezy...
Miłosiernym, pełnym zrozumienia i sprawiedliwym Bogiem.
...ale to już prędzej .
Człowiek zgrzeszył i stał się winny - z tego powodu może trafić do Piekła. Tylko i wyłącznie z tego powodu. Resztę ludzkości Pan zapewnił - Słowo Boże, Kościół, a co najważniejsze - Chrystusa ukrzyżowanego, by umarł za grzechy wszystkich ludzi. Ale nie wszyscy przyjmą owoce jego śmierci, mimo tego, jak wiele On poświęcił dla wybawienia świata.
I co się dziwić, że nie wszyscy przyjmą, skoro Bóg ich nie wybrał (wedle tej doktryny, rzecz jasna).
fauxpas pisze:To był przedmiot moich rozmów z fantomikiem na privie i skończyło się na tym, że obecnie myślę tak: Bóg chce zbawienia wszystkich i każdego pociąga do siebie (bo sami z siebie nie możemy i nie chcemy), jednak nie wszyscy na to wezwanie odpowiadają, ale je odrzucają.
To jest właśnie arminianizm.
Hm, to moi niektórzy znajomi są hiperarminianinami (ciekawe, czy dobrze to napisałem), bo niemal uważają, że to oni są tacy mądrzy, że zdecydowali się na wiarę w Boga na własną rękę!
Bóg w kalwinizmie również chce zbawienia wszystkich ludzi. Sprawa ma się jednak tak, że bardziej pragnie bardziej uwielbić wybranych i powiększyć swoją chwałę. Arminianie mówią na odwrót.
Nie rozumiem: w jaki sposób zbawienie wszystkich (wszystkich-wszystkich lub wszystkich "chętnych") umniejsza chwałę wybranym i Bogu? Albo jaka chwała płynie Bogu z tego, że prawdopodobnie większość ludzi skazał na wieczne potępienie?
fauxpas pisze:Wiem, że ten pomysł ma luki, jednak nie widzę na razie tego, by Bóg chciał śmierci duchowej prawdopodobnie większości ludzi. I niby po to, żeby zbawionym jeszcze bardziej pokazać, jak ich kocha. Jasne, cieszę się strasznie, że obdarzył mnie Łaską zbawienia, ale nie widzę nic chwalebnego w tym, że wybrał np. kogoś z moich bliskich na zatracenie. Może mam jakieś klapki na oczach, może tego nie widzę, nie wiem. Rozumuję tyle, na ile Bóg mi pozwala.
Żaden kalwinista nie cieszy się z tego, że ktoś z jego bliskich został wybrany na potępienie. Zresztą - nie wiemy, kto jest wybrany, a kto nie. Nawrócenie przychodzi czasem w najmniej spodziewanym momencie.
Wiem, wiem.
Ale załóżmy, że po śmierci dowiadujesz się, że ktoś z Twojej rodziny został wybrany na potępienie (oczywiście nie życzę Ci tego!). Czujesz się... lepiej z tego powodu? Chcesz chwalić Boga z powodu potępienia tej osoby?
fauxpas pisze:Dodatkowo ostatnio gadałem z mocno utwierdzonym w poglądach arminianinem, który podważył mój pogląd na Całkowitą Deprawację. Obecnie jestem za mało oczytany (w Biblii) i Duch Święty mi chyba nie udzielił wystarczającej mądrości, by to obecnie jednoznacznie rozsądzić .
Czyli wierzysz w Całkowitą Deprawację... Ale jak w takim razie człowiek może odpowiedzieć pozytywnie na wezwanie Boga? Zdeprawowany odpowiedziałby zawsze negatywnie. Chyba że mamy do czynienia ze Skuteczną Łaską, wtedy człowiek nie ma możliwości odparcia jej, przełamuje ona Całkowitą Deprawację, a człowiek zostaje zbawiony. To jednak znowu implikuje Bezwarunkowe Wybranie, gdyż Skutecznej Łaski zepsuty człowiek by sobie nawet nie chciał wyprosić, więc musi być ona udzielana z suwerennego postanowienia Boga. Wzajemne implikacje pięciu punktów kalwinizmu to dość trudny temat. Powiem, że jestem w fazie tworzenia takiego schematu, które zasady wymuszają inne, a które nie:
Obrazek
Schemat w fazie tworzenia, mogą być błędy.
Odpowiem krótko: to jest właśnie luka, w której utknąłem i z powodu której na razie jasno się nie określam.
A znajomy arminianin podważył Całkowitą Deprawację nieco inaczej odczytując list do Rzymian, dlatego w najbliższym czasie będę sprawdzał, o kim Paweł mówi choćby w pierwszym rozdziale. Jeśli możesz, to pomódl się za mnie o mądrość .