Fałszywa glosolalia.... - czyli jaka?
jedyne co mi przychodzi do głowy, to taka, kiedy ktos próbuje z własnej woli nasladować "mówiących językami", czyli nasladować - podrabiać mówienie tych, którzy wypowiadaja słowa w sposób niekontrolowany przez ich wolę.
Porównam to do gaworzenia dziecka - dziecko gaworzy w sposób naturalny - to gaworzenie jest prawdziwe, jednak gdy ja gaworzę, to udaję dlatego, że chcę w kontrolowany sposób gaworzyć.
To jest fałszywe, nieprawdziwe gaworzenie.
I tylko taka glosolalia może być fałszywa - podrobiona.
Zainteresowanych odsyłam do (z góry uprzedzam, autor to katolik
) książki pt. :
Charyzmaty i odnowa charyzmatyczna Francisa A. Sulivana, Wydawnictwo Archidiecezji Warszawskiej, Warszawa 1992, jest tam rozdział poświęcony "darowi języków" i sporo odnośników do badań lingwistów i antropologów badających zjawisko glosolalii w latach 60. i 70. poprzedniego wieku.
Poprzez glossolalię rozumiemy że nie jest to "język naturalny" a jedynie wypowiedź o charakterze lingwistycznym nieposiadająca cech języka.
Mówienie w niezrozumiałym (przez mówiącego) języku a zrozumiałym dla słuchającego, który rozpoznaje swój język nazywa się technicznie: ksenoglosją i przynajmniej do czasu opublikowania ksiązki, o której wspomniałem wyżej nie udało sie naukowcom badającym glosolalia zweryfikować pozytywnie żadnego z przypadków ksenoglosji....
To, że glossolalia nie posiadają cech jezyka wcale nie musi oznaczać, że nie może być ona sposobem wyrażania myśli i uczuć. Język tańca czy muzyki jest przecież sposobem ich wyrażania a nie ma w sobie cech języka, dlatego niektórzy lingwiści uznali glosolalię za "nielingwistyczne zachowanie komunikatywne" (James J.R. Jaquith,
Toward a Typology of formal Communicative Behaviours: Glossolalia, Anthrop. Ling." 9 (1967), s. 1-8.
Inna sprawa to prawdziwość glossolali jako daru wykorzystywanego w budowaniu Kościoła....
a to może w innym miejscu w innym poście