Małgorzata pisze:Tzn. nie był. Przyjaciel nie zawodzi, nie zdradza, nie zostawia bez pomocy. Jezeli to zrobi, oznacza to, że nie był przyjacielem.
Dokładnie. Podpisuje się pod tym obiema rękami.
doktorsky pisze:Też prawda, ale ludzie się zmieniają...
Idąc tym tropem można by też rzec, że da się kogoś kochać jakiś czas, a potem przestać.. Ot, tak sobie, bo ludzie się zmieniają.. Być może jestem w błędzie, ale wydaje mi się, że przestając być przyjacielem, tak naprawdę nigdy się nim nie było i nie rozumiało czym jest przyjaźń, a jedynie zachowywało się w ten sposób dla określonych korzyści. To całkowicie zmienia postać rzeczy.
kruszynka pisze: Moja przyjaciółka po 35 latach przyjaźni uznaje mnie za trędowatą, bo 2 lata temu związała się z buddystą, a on twierdzi, że tylko nikczemnicy jedzą mięso i posprzątane!
I czy to nie jest modelowy przykład fałszywej przyjaźni? Prościutki schemat : ktoś udaje przyjaciela, składa deklaracje, jest po prostu taki, że
"do rany przyłóż", a poznając kogoś innego zapomina o wszystkim. I jaka tu była bezinteresowność? Żadna. Wszystko dla wypełnienia własnej pustki, czysty egoizm.
Magnezik pisze:nie obiecujesz przyjaźni do grobowej deski.
Nie wszystko musi być wypowiedziane słownie i/lub zapisane na papierze.
Magnezik pisze:Przyjaciel potrafi zrozumieć dlaczego czasami droga przyjaźni się rozchodzi
Machnąć ręką na utratę znajomości można tylko w przypadku znajomej/znajomego, z którą/którym nic istotnego nie łączy. Co była warta taka przyjaźń, skoro bez żalu można ją zakończyć?
Magnezik pisze:bo na przykład przyjaciel wyjechał za ocean i założył rodzinę.
Dla chcącego nic trudnego.
W miarę możliwości zawsze da się utrzymywać jakiś kontakt. Choć dla niektórych nawet przeprowadzka na drugi koniec województwa musi oznaczać koniec znajomości.
Magnezik pisze:Zwierza się żonie
No tak, ale jak będzie mieć problem z żoną to komu się zwierzy i kogo poprosi obiektywną o radę? Bo na pewno nie ją.