Nie mogę zrozumieć skojarzenia, że mówimy o czyśćcu. Mnie to nigdy do głowy nie przyszło, podczas czytania tych wersetów. Sama idea katolickiego czyśćca jest zupełnie inna. Jak uczą katolicy, z czyśćca można wyjść (jak najbardziej). Tylko trzeba mieć forsiastych żyjących krewnych lub inne "miłosierne dusze", aby zapłacili za odpowiednie msze, trzeba/można kupić odpusty w intencji dusz "w czyśćcu cierpiących", można w tejże intencji iść na pielgrzymkę, praktykuje się "poświęcenie" konkretnej komunii tej intencji itd.itp. Gorzej mają ci, co biednych krewnych pozostawili na ziemi lub np.zostali tu heretycy protestanccy, którzy ani myślą płacić
Omawiane fragmenty z Łk. absolutnie nie mają z czyśćcem nic wspólnego.
Nie widzę żadnej logiki w tym procederze wykupienia dusz, ale widocznie jestem niedoinformowana. W dodatku ciekawi mnie takie stwierdzenie katolików (wielokrotnie je słyszałam, ale nie łapię): trzeba się modlić za dusze w czyśćcu, BO ONE WIELE MOGĄ. Chciałabym wyjaśnienia od katolików w tej sprawie.