Film ma razaco duzo bledow. Jesli ktos nie zetknal sie z powazna literatura naukowa to niestety z naiwnoscia przyjmie te nowinki. Po pierwsze , wbrew temu co glosi ten film kazda kolejna mutacja to wyksztalcenie sie nowej cechy w organizmie. Gdy zmiana genomu jest powazna(np. poprzez izolacje tego samego gatunku w dwoch roznych srodowiskach) to powstaje bariera reprodukcyjna, co jest droga do wylonienia sie nowego gatunku.
Inna razaca kwestia to infantylizacja zasady entropii. Stosowanie takiej zenujacej retoryki, ze z wybuchu powstaje ,,balagan" - juz na wstepie kompromituje tych quazi naukowcow.
Zasada entropii to nic innego jak wskazanie, ze nie jestesmy w stanie przewidziec co dane ,,zrodlo" wygeneruje. Zestawianie tego z ,,nieporzadkiem" w sensie potocznym, jest czysta manipulacja widza.
Kolejna rzecz to nonsens, ze obecne prawa wszechswiata nie sa w stanie wylonic zycia. Co prawda wytworzenie sie DNA jest rzeczywisice czyms malo prawodopodnym(ale nie niemozliwym!), natomiast spontanicznie wytworzenie sie komorki opartej o RNA jest juz bardziej pradopodobne. RNA jest w stanie sie replikowac a wiec prawa neodarwnizmu jak najbardziej moga dokonywac dalszej ewolucji tych prymitywnych pierwszych organizmow.
Poza tym meteoryt z murchisone, ktory przybyl do nas z odleglych krain przestrzeni kosmicznej, zawieral podstawowe aminokwasy z ktorego sklada sie DNA. A wiec podwazanie eksperymentu Millera przez kreacjonistow, to tylko przedluzanie swej kreacjonistcznej agonii, w tym wzgledzie.
Wiara w wszechswiat majacy 6 tysuiecy lat, czy nawet kilka milionow - to jakis absurd. Jesli ludzie sa w stanie uwierzyc w takie nowinki, to sa to ludzie mogacy uwierzyc w absolutnie wszystko, byleby sie fajnie poczuc.
6 tysieczny wszechswiat to m.in. podwazanie podstawowych praw fizyki, ktore zostaly tysiace razy potwierdzone eksperymentalnie. Po pierwsze gdyby wszechswiat mial 6 tysiecy lat, to fotony z odleglych gwiazd natychmiastowo by do nas dotarly i rozswietlily cala przestrzen kosmiczna. O zadnej nocy i dniu nie bylo by mowy. Juz nie pomne o konsekwencjach takiego stanu rzeczy dla zaistnienia zycia.
na metody datowanai sie nie powoluje z tego wzgledu, ze wiekszosc z nich jest omylna i klasycznymi metodami datowania, mozna mierzyc wiek ziemi do bodajze 60 tys. lat.
Jednakze istnieja tez metody, ktore stosuje geologia i ktore moga badac wiek ziemii w milierdach lat. Chodzi tu o rozpad uranu 238.
Zasada antropii przedstawiona w tym filmie to rowniez pomieszanie metafizyki z fizyka. Zasada antropiii mowi tylko tyle, ze do zaistnienia zycia opartego na weglu sa potrzebne dokladnie takie i takie warunki. Jednakze jesli ktos jest kantysta, to powie ze rzeczywistosc tak naprawde tylko tak sie nam przedstawia(czyli poznajemy zjawisko a nie noumen), gdyz w taki sposob porzadkuje nasz umysl. Tak naprawde przestrrzen i czas to tylko kategoria naszego umyslu, rzecz sama w sobie jest nam niedosteopna itd. itd..
Scjentsyta natomiast powie, ze istnieje koncepcja rownoleglych wszechswiatow, a wiec nasz wszechswiat to jeden z wielu, w koncu w ktoryms musialy ziastniec takie warunki ktore pozwolily wyksztalcic sie zyciu.
Dlaczego o tym pisze? Ano dlatego ze nauka powinna byc wolna od wszelkiej ideologii. Czy to teistycznej czy to ateistycznej. Dowodzeniem Boga zajmuje sie filozofia a nie nauka! Kompetencja nauki jest porzadkowanie obserwacji, tworzenie hipotez i pozniej ich falsyfikowanie.
Byc moze kreacjonizm starej ziemii, ktory reprezentuje m.in. prof Behe(nota bene katolik i jedyny powazany kreacjonista w swiecie nauki
) jest prawdziwy, jednakze nie zmienai to faktu, ze to ideologia. Bog nie moze byc teoria naukowa, tzw. zapchaj dziura. Zreszta argumenty Behego, o tzw. nieredukowalnych ukladach zlozoznych, maja swa moc przy dzisiejszym stanie nauki, ale co sie stanie jesli za kilka lat nastapi kolejny przelom w nauce i owe uklady zostana doskonale wyjasnione przez jakas teorie naukowa. Czy wtedy wszyscy kreacjonisci zostana ateistami?
Stad ta moja krytyka wlaczania do nauki ideologii, czy to w stylu Dawkinsa czy jakiegos kreacjonisty.
Wbrew pozorom pomimo, ze dla mnie ewolucja jest niepodwazalnym faktem, to jednak jestem bardzo sceptyczny jesli chodzi o neodarwinizm. Niestety neodarwinizm rowniez jest przepelniony ateistyczna ideologia i pomieszaniem w ten sposob nauki i metafizyki.
Z mojej perspektywy lepsza teoria opisujaca fakt ewolucji jest neolamarkizm, szczegolnie jak sie zważy na najnowsze badania zwiazane z epigenetyka. Dlaczego neolemarkizm nie ma takiej mocy w swiecie nauki? Ano dlatego, ze neodarwinizm tak juz zagrzezl w srodowisku naukowcow ze neizwykle ciezko bedzie go zastapic czyms nowszym. Neolamarkizm jest jak najbardzije naukowy, choc moze nasuwac metafizcyzne wnioski, ze w przyrodzie istneiej jakas Transcendencja(byc moze to kolejny powod dlaczego ideolodzy neodarwinistowcy odrzucaja ta teorie). Jednakze sam neolamakrizm ktory ogranicza sie do twierdzen, ze gatunek ma zdolnosc do adaptacji juz na poziomie ontogentycznym i jest w stanie przekazywac cechy nabyte potomkom - jak najbardziej jest naukowy i nie ma tu zadnej ideologii.
W kazdym badz razie co by nie sadzic o neodarwinizmie jest to dosc koherentna teoria, pytanie czy owa koherentnosc tego modelu teoretycznego, rzeczywisice dopasowuje sie do rzeczywistosci przyrodniczej? Natomiast wszelkie kreacjonizmy ID, to ideologie, nie majace nic wspolnego z podejsciem naukowym(co nie znaczy ze nie sa prawdziwe)! A kreacjonizm mlodej ziemii to skrajna kompromitacja srodowisk chrzescijanskich.
Podsumowujac: czy prawda jest neolamarkizm, kreacjonizm starej ziemi czy neodarwinizm czy jakakolwiek inna teoria naukowa - w zaden sposob nie burzy ona mojej wiary. Osobiscie bardzo cenie sobie argumetnacje leibniza ktory twierdzil ze swiat to nakrecony zegarek. Doskonaly Bog nie musi siebie poprawiac, dlatego wystarczy ze raz powolal prawa fizyczne do istnienia, a z ich wyewoluowal czlowiek, jako intencjonalne dzielo Boga!