Wiara, a Uwarunkowania Psychiczne. Czy Można Żyć Bez Wiary w Nic?

Dział pomocy przeznaczony dla osób poszukujących - nie będących członkami kościołów protestanckich. Tutaj możecie postawić swoje pytanie, wątpliwości, prośbę o radę, itd. Uwaga: odpowiedzi mogą udzielać wyłącznie osoby należące do kościołów protestanckich.
Kazetha
Posty: 118
Rejestracja: 27 kwie 2016, 19:56
wyznanie: nie chce podawać
Gender: None specified
Kontaktowanie:

Wiara, a Uwarunkowania Psychiczne. Czy Można Żyć Bez Wiary w Nic?

Postautor: Kazetha » 12 maja 2018, 17:31

Słowem wstępu

Dla niektórych wiara jest czymś naturalnym, co wynika - jak czasem mówią - z ich wnętrza i poczucia pewności istnienia Boga, doświadczenia etc. Już to wskazuje, że jest to czynnik bardzo indywidualny zależny od wielu zmiennych: wychowania, miejsca urodzenia, sytuacji życiowych, przeżyć, wartości, czy uwarunkowań psychicznych. Niektórym jest po prostu łatwiej naiwnie uwierzyć (nie rozumiem tego w sensie negatywnym, chodzi o prostotę i beztroskę z jaką ludzie łapią się religii), inni w toku wychowania i wpojenia pewnych zasad są już na całe życie praktycznie niereformowalni niezależnie od faktów - najlepszym przykładem dla tutejszych, z którym się zgodzicie to katolicy. Czy jednak inaczej jest w przypadku rodzin od korzeni protestanckich? Niezupełnie, punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Niestety poszukiwanie Boga, czy może ogólniej czegoś co nazywamy "sensem i celem życia" potrafi doprowadzić w skrajnych przypadkach do depresji i choroby. Są bowiem ludzie, którym nie przychodzi tak łatwo wyrzeczenie się swojego "ja", swoich myśli, swojej tożsamości, swoich rozważań, swojej osobowości, swoich uwarunkowań psychicznych.

Moja historia

Natomiast kiedy ja najpierw odszedłem od Kościoła Katolickiego miałem kilka miesięcy fazę poszukiwacza prawdy i poczucia że złapałem Boga za nogi. Że teraz już uwolniłem się spod jarzma kłamstwa i zmierzam do światłości, poznaję rzeczywistość, poznaje prawdziwych chrześcijan. Po czasie należy jednak stwierdzić, że była to reakcja czysto emocjonalna. Szok związany z porzuceniem katolickich zasad i formy uczestnictwa w wierze, potrzeba zamiennika, euforia, fascynacja nowym poznaniem. To reakcje typowe całkowicie znane również poza sferą zmian religii czy wyznania, nie ma w nich nic nadprzyrodzonego. Po pewnym czasie zaczęły trapić mnie wątpliwości które starałem się rozwiązywać lub ignorować. Jeżeli dało się na coś znaleźć prostą odpowiedź - to super! Jeżeli można było zignorować - tym lepiej! Idąc dalej w las żyłem w przekonaniu, że wierzyć... wypada. No po prostu tak powinno chyba być, coś musi być prawdą. Skoro zabrnąłem tak daleko to nie mogę się wycofać - nastąpił mechanizm obronny: nie możesz być tak sprzeczny ze sobą, brnij w to dalej bo głupio już teraz wątpić, po prostu wierz, idź do jakiegoś kościoła, wsiąknij w to i niczym się nie przejmuj.

(Nie)stety moje uwarunkowania psychiczne nie pozwoliły mi na takie sztuczne i fałszywe rozwiązanie sytuacji. Zaznaczam, że Boga poszukiwałem cały czas, dziękowałem, przepraszałem, prosiłem, rozmawiałem, Biblię czytałem, poprawiałem podejście do ludzi itd. Oczywiście powiecie mi zapewne coś w stylu "modliłeś się za mało", czy cokolwiek innego byleby odwrócić sytuację i wzbudzić poczucie winy we mnie. Jestem już jednak na to odporny. Idąc dalej z tokiem historii ... chciałem uwierzyć, ale nie potrafię. Kiedy chciałem się modlić myślałem, że robię to wbrew sobie, wbrew temu co myślę, wbrew etapowi poszukiwania na jakim jestem. Po prostu nie mogę modlić się do Boga, który wydaje mi się okropnie odległy i pusty. Czasami wydawało mi się to śmieszne "stary, chcesz gadać sam do siebie"? Nie potrafi mi to przejść przez myśl, że jakiś Bóg tam czeka na moją gadkę i będzie mnie słuchał. Swego czasu miałem znaleźć jakiś kościół chrześcijański. Tłumaczyłem sobie, że to dla mnie za wcześnie, nie ten etap poznania, nie jestem gotowy, jeszcze mam trochę czasu, poszukam dobrego zboru ze zdrową nauką na spokojnie... To były wyłącznie maski sumienia i wewnętrznej sprzeczności jaką w sobie dusiłem. Tak naprawdę nie chciałem iść do żadnego z kościołów ponieważ nie chciałem utożsamiać się z życiem chrześcijanina, nie chciałem udawać przed tymi ludźmi że wierzę i chcę w wierze wzrastać. Początkowo choć w Biblii się zaczytywałem i ją zgłębiałem, mija już kilka miesięcy odkąd jej nie ruszyłem i... zwyczajnie nie mam ochoty po nią sięgnąć. Różne są tego powody, chodzi jedynie o fakt że mimo pozornej niegdyś bliskości stała się dla mnie obca. Musiałem zadać sobie pytanie: skoro się nie modlę, nie uczestniczę w wieczerzy, nie chcę przechodzić chrztu, nie czytam Biblii ... to czy jestem chrześcijaninem?Po prostu tak naprawdę nie wierzyłem, ale próbowałem sobie wmówić że wierzę, albo powinienem to robić. Chciałem być sam dla siebie cenzorem, kiedy innego cenzora wokół brakowało: czy to w postaci KRK, innego zboru, innych chrześcijan, strachu przed śmiercią, strachu przed Bogiem, psychicznego poczucia winy i obowiązku.

Przecież nie mogę udawać, że wierzę, że mnie to przekonuje. Udawać, że wierzę w prawdę o Bogu. Albo "uwierzyć" na zasadzie strachu, że "kurde dobra, zacznę wierzyć bo inaczej może rzeczywiście w tych ogniach piekielnych spłonę". Chciałem, ale po drugiej stronie słyszę echo. Po swojej stronie czuję sprzeczność. Pośrodku widzę mocny klin. I nie dotykam niczego co zbliżyłoby mnie do poczucia pewności czy jakiegokolwiek przekonania.


Awatar użytkownika
KAAN
Posty: 19934
Rejestracja: 12 sty 2008, 11:49
wyznanie: Kościół Wolnych Chrześcijan
Gender: Male
Kontaktowanie:

Re: Wiara, a Uwarunkowania Psychiczne. Czy Można Żyć Bez Wiary w Nic?

Postautor: KAAN » 12 maja 2018, 21:52

Czy oczekujesz jakiejś pomocy? Jakiej? Jaki jest twój główny problem,czy możesz go określić w bardziej zwięzłej formie?


Albowiem łaską zbawieni jesteście, przez wiarę i to nie z was, Boży to dar, nie z uczynków, aby się ktoś nie chlubił.
Kazetha
Posty: 118
Rejestracja: 27 kwie 2016, 19:56
wyznanie: nie chce podawać
Gender: None specified
Kontaktowanie:

Re: Wiara, a Uwarunkowania Psychiczne. Czy Można Żyć Bez Wiary w Nic?

Postautor: Kazetha » 13 maja 2018, 01:57

Czemu usuwasz poprzednie posty? Co to za cenzura na forum?


Noemi
Posty: 1774
Rejestracja: 23 sty 2011, 18:00
wyznanie: Kościół Zielonoświątkowy
Lokalizacja: lublin
Gender: Female
Kontaktowanie:

Re: Wiara, a Uwarunkowania Psychiczne. Czy Można Żyć Bez Wiary w Nic?

Postautor: Noemi » 13 maja 2018, 08:31

wybrana nie moze pisac w tym dziale ,poza tym dostales info odnosnie usuniecia postow, przeczytaj


Awatar użytkownika
magda
Posty: 12518
Rejestracja: 29 cze 2012, 23:27
wyznanie: Brak_denominacji
Lokalizacja: Warszawa
O mnie: Wierzę w 5 sola Jezus jest moim panem
Gender: Female
Kontaktowanie:

Re: Wiara, a Uwarunkowania Psychiczne. Czy Można Żyć Bez Wiary w Nic?

Postautor: magda » 13 maja 2018, 13:36

Kazetha pisze:Przecież nie mogę udawać, że wierzę, że mnie to przekonuje


Wcale nie musisz udawać niczego, wielu z nas też miało takie stany jak twój, ja miałam nawet taki stan ze nie mogłam wziąć Biblii do ręki przez ponad rok, ani kazania wysłuchac ani po prostu właśnie mieć taką pewnosć ze Bóg istnieje jak mam teraz. Zrobiłam wtedy ogromna pracę bo nie było wtedy internetu a tylko książki i zaczęłam szukać potwierdzenia kreacjonizmu , patrzyłam na ten swiat jak jest skomplikowany przemyslany celowy i to każda rzecz od źdźbła trawy po galaktyki , po prawa fizyczne po matemtatykę , wszystko przemyslewałam i sprawdzałam z ksiazkami teraz to pestka wystarczy włączyc internet i przemyslewac sprawę, trzeba cały czas patrzeć na całokształt nie tylko na detale . napisać sobie za i przeciw taką listę i z nią sprawdzać , do tego włączyć Biblię pomału , ja zaczałam ja znów czytać i dziwne nie mogłam zacząć od NT a wziełam tak jak powiesć od Adama i Ewy i rozmyślałam jak to wtedy było na tym swiecie czytałam też świackie opracowania o mezopotamii ,Indyjskie przekazy o dawnych czasach , o Egipcie w marę jak czytałam Biblię i jej historie czytałam co znalazłam też w ksiazkach historycznych na temat tamtych czasów było to na prawde bardzo ciekawe i w końcu się okazało ze chcę czytać tylko Biblię . To było bardzo dawno ze 30 lat temu jak nie więcej kiedy byłam na takim etapie , oczywiście nie zawsze to szło w dobrą stronę czasem wątpiłam , ale byłam uparta . powiedziałam sobie trudno mi uwierzyc i to ogarnąc ale to jest najważniejsza rzecz wiedzieć na czy sie stoi, po co się tu jest i co ze mną dalej bedzie, jaki cel jest tego całego istnienia moralnosci istnienia sumienia, wiec ja to rozkminię i rozkminiałam i zaczęłam prosic Boga o prowadzenie i zaprowadził mnie po wielu latach do siebie teraz nie mam zadnych wątpliwości i jestem bardzo szczęsliwa ,że on jest i ze ja o tym wiem. Warto było być ipartym wtedy mozna tak powiedzieć celem mojego życia było ustalenie sensu tego świata i mojego istnienia nie mogłam zyc jak jakiś kot jeśc ,spać ,chidzic , robić rożne rzeczy jie znajac celu i sensu tego wszystkiego.Dodam jeszcze ze znajdziesz Boga bo po prostu on jest.


Hi 42:7 bw ".... Mój gniew zapłonął przeciwko tobie i przeciwko dwom twoim przyjaciołom, ponieważ nie mówiliście o mnie prawdy, jak mój sługa Job."
Awatar użytkownika
Pielgrzym_diakon
Posty: 62
Rejestracja: 12 wrz 2018, 13:19
wyznanie: Protestant
Lokalizacja: centralna Polska
O mnie: Uratowany od drugiej śmierci dzięki łasce
Gender: Male
Kontaktowanie:

Re: Wiara, a Uwarunkowania Psychiczne. Czy Można Żyć Bez Wiary w Nic?

Postautor: Pielgrzym_diakon » 18 wrz 2018, 14:59

Witaj Kazetha!
Co prawda już jakiś czas temu powstał ten wątek, ale dopiero niedawno udało mi się wygrzebać z moich depresyjnych stanów żeby być w stanie w miarę jasno przedstawić swoje myśli a nie tylko stek nie połączonych ze sobą informacji.

Na początku piszesz o wierze która jest dla niektórych czymś naturalnym. Chciałbym Ciebie dobrze zrozumieć więc pozwól proszę, że zadam pytanie które pomoże mi lepiej zrozumieć Twój punkt widzenia. W jakim znaczeniu używasz terminu "wiara"?

Z tego co piszesz wnioskowałbym, że chodzi o wiarę której definicję najłatwiej ująć jako "niepełna pewność". Konkretniej rzecz biorąc wiara oznacza wtedy "nadawanie dużego prawdopodobieństwa prawdziwości twierdzenia w warunkach braku wystarczającej wiedzy".

Według tego jak ja rozumiem, to takie zrozumienie terminu "wiara" na którym opiera się myślenie o Bogu wyklucza możliwość posiadania pewności. Dlaczego? Dlatego, że wiedzą zazwyczaj określamy skrajny przypadek kiedy prawdopodobieństwo prawdziwości stwierdzenia jest pełne. Ale wtedy już nie mówimy o tym, że wierzymy, tylko coś wiemy, czegoś jesteśmy pewni. Jeśli do takiego postrzegania wiary odnosi się Twoja wypowiedź, to zdecydowanie rozumiem dlaczego nie umiesz uwierzyć. Ja przez wiele lat też próbowałem wierzyć w ten sposób. Ostatecznie moje próby skończyły się wspomnianą wyżej depresją. Czy tak musi być zawsze? Myślę, że nie, jednak wiem jak było u mnie i jeśli dobrze Ciebie zrozumiałem z chęcią podzielę się moim obecnym zrozumieniem terminów które być może byłyby dobrym punktem wyjścia do zrozumienia przesłania o Bogu.

Podsumowując - z chęcią podzielę się z Tobą moim obecnym zrozumieniem jednak najpierw poproszę daj znać czy dobrze odczytałem Twoją wypowiedź żebyśmy nie prowadzili różnych rozmów.


"Kto bowiem jako niewolnik został powołany w Panu, ten jest wyzwoleńcem Pana. Podobnie kto jako wolny został powołany, jest niewolnikiem Chrystusa." 1 List do Koryntian 7:22

"Odkryłem, że Diakon był prawdziwym misjonarzem, o obliczu raczej smutnym, ożywiającym się kiedy mówił o Bogu. Wtedy jego twarz rozjaśniała się i nie można było powstrzymać go od mówienia. Opowiadał mi o Bogu i człowieku, jego pochodzeniu i historii. Przytaczał przykłady zaczerpnięte z Biblii." - Siergiej Kurdakow, "Przebacz mi Nataszo"

Wróć do „Dla poszukujących”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości