Modlitwa za nawrócenie i zbawienie mojej mamy.

Prośby o modlitwy. Zachęcamy innych by modlili się do Boga w intencjach tutaj przedstawionych.
DariaK
Posty: 2
Rejestracja: 30 lis 2018, 17:58
wyznanie: Kościół Chrześcijan Baptystów
Gender: None specified
Kontaktowanie:

Modlitwa za nawrócenie i zbawienie mojej mamy.

Postautor: DariaK » 30 lis 2018, 18:07

:oops: Chciałabym prosić o modlitwę za bardzo ważną dla mnie osobę... Czyli moją mamę Beatę. Proszę o to, gdyż jest osobą niewierzącą. Usilnie staram się zwrócić jej uwagę na pewne aspekty, udowodnić, w jaki sposób naprawdę funkcjonuje ten świat, obnażyć fałszywe doktryny religii pod wpływem których doszła do wniosku, że... Bóg i Biblia zostały wymyślone, by Kościół Katolicki kontrolował państwo i bogacił się na naiwności społeczeństwa. Boli mnie fakt, że utożsamia Boga z instytucją założoną przez ludzi i cały sens wiary dyskredytuje faktem rozwiązłości i zboczeń niektórych księży i wielu fałszywie pobożnych. Żeby nieco bardziej nakreślić sytuację... Dorastam w domu, w którym jestem prawdopodobnie jedyną osobą wierzącą. Moja mama - z jednej strony - czasem zdaje się być świadoma istnienia jakiejś bliżej nieokreślonej siły wyższej, kiedy indziej deklaruje ateizm, ma też conajmniej kilka teorii ''co by było, gdyby'' na temat tego, że być może stworzyła nas obca cywilizacja, a Bóg, będący takim wielkim postrachem od tysiącleci, może być po prostu istotą inteligentniejszą, lepiej rozwiniętą technologicznie od nas, przybyłą na Ziemię z kosmosu. Wszyscy wiemy, jak niebezpieczne są takie teorie, i o jaką ideologię się ocierają. Nie wspominając już o tym, że UFO nie ma prawa bytu, a wszystkie kreowane na nie istoty to w rzeczywistości demony... Bardzo, bardzo żałuję, że mówiła o tym kilka lat temu, gdy sama jeszcze nie wierzyłam i nie mogłam się z tym niezgodzić czy uświadomić, jak bardzo się myli. Dziadkowie oboje trwają w swoich grzechach, bez większego namysłu łamiąc każde z przykazań i uważających się za chrześcijan z racji... oglądania mszy w telewizji co niedzielę i pustych, przesiąkniętych hipokryzją uwagach o złym postępowaniu ludzi wokół siebie. Jest mi z tym ciężko, bo każdą z tych osób mimo wszystko bardzo kocham i niczego nie pragnę bardziej, niż by w szczerej intencji nawrócili się i zostali zbawieni. Zaczęłam się o to codziennie modlić - prosząc Boga o wsparcie i pokierowanie moimi działaniami przez Ducha Świętego, o odmienienie ich serc, danie jakiegoś znaku. Zbyt wiele wydarzeń na świecie utwierdza mnie w przekonaniu, że żyjemy w czasach ostatecznych i że niestety jeszcze to pokolenie doświadczy wielkiego ucisku ze strony Antychrysta. Nigdy bardziej niż w tej chwili nie byłam świadoma, jaka przyszłość czeka moją najbliższą rodzinę, jeśli wkrótce nie zaakceptują Chrystusa jako swojego Zbawcy, na trwale odcinając się od grzechu.

Wierzę, że moje prośby kiedyś zostaną wysłuchane. Mam przed oczami ogromnie długą drogę, jaką ja sama musiałam przejść by zawrócić do Niego z ''manowców'' na jakie dałam się zwieść przez fałszywe wartości. Kilka lat temu byłam jeszcze pogrążona w skrajnym egoizmie, wyczerpującym stresie, rozchwianiu emocjonalnym i chorobie psychicznej, która raniła także wszystkich wokół mnie i prawie doprowadziła mnie do śmierci, a dzisiaj każdy dzień dla mnie to błoga radość i spokój o przyszłość, bo chociaż dostrzegam przegnicie świata i życia doczesnego w wielu aspektach, to w moim sercu i myślach króluje Jezus Chrystus. Poprzez kontrast pomiędzy tym, co przeżywałam kiedyś, a co czuję teraz, widzę, jak wiele Jego cierpliwości wobec mnie było potrzeba... Tym samym jest to możliwe nawet w życiu mojej rodziny, wiem o tym. Na razie jednak jakiekolwiek rozmowy dążące w tym kierunku są bezowocne, porzucane, lekceważone, traktowane z ironicznym uśmiechem, odwracane przeciwko mnie. Chcę też nadmienić, że nie robię niczego w sposób nachalny - nie zaczynam żadnych wyrwanych z kontekstu dyskusji, a raczej od czasu do czasu nawiązuję w naturalnie rozwijających się rozmowach do pewnych prawd o wierze i różnicach między nią a religią i doktrynami stworzonymi przez ludzi.

Generalnie rzecz biorąc, staram się po prostu być stale czujna wobec tego, co się dzieje i jakie kwestie są wokół mnie poruszane, by, adekwatnie do sytuacji, wyprowadzić kogoś z błędu, zachęcić do zapoznania się ze Słowem Bożym na dany temat, zanim wysunie jakąś niepopartą tezę, czy by zauważyć, jak dobrze biblijne wizje przyszłości zgrywają się z całą naszą historią po dziś dzień. I zauważam, że niewiarygodnie trudno jest wzbudzić w kimś chęć poznania Prawdy, jeśli ta osoba już jej nie szuka...

Coraz częściej myślę, że powinnam zostawić wszystko w rękach Boga, a tylko modlić się i prosić o jego działanie. To przecież On ma największą moc, którą może zdziałać wszystko i od jego woli jest to zależne. Z drugiej strony, gdybym nie próbowała aktywnie współuczestniczyć, czułabym się winna...

Proszę więc jeszcze raz o modlitwy... Nie tylko o nawrócenie mamy, ale i dziadków. Ciężko jest mi codziennie patrzeć na to, co dzieje się z moimi najbliższymi...

Z góry dziękuję za wszelkie wsparcie.


Wróć do „Modlitwa”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości