No i dobrze zdecydowalas... tyle, ze z tego co piszesz wyglada na to, ze ostatecznie nie zerwalas, bowiem czekasz na cos i sie ogladasz wstecz, majac jakies zludzenia, ze go Pan na sile nawroci, bo tak bardzo tego pragniesz - ale on nie pragnie i w tym caly szkopul...
Mowie ci to w milosci, nie obrazaj sie tylko... Szkoda po prostu Twojego zdrowia i zycia... Im szybciej wybijesz sie te zludzenia z glowy, tym lepiej dla ciebie, a jezeli ja sie myle (chociaz raczej nie), to bedzie mila niespodzianka w razie co...
Pan na sile nikogo nie nawraca, jak ktos nie chce... Modlilam sie latami o meza... o MEZA - nie zas o chlopaka... Bylam z nim zwiazana, bylam z nim jednym cialem, jakze bardzo cierpialam... i nic z tego...
A Ty niby "zerwalas" zwiazek (aczkolwiek chlopak + dziewczyna to jeszcze zaden tam zwiazek, malzenstwo to zwiazek), a sama oczekujesz, ze za jakichs nieszczesnych pol roku on sie ma nawrocic, bo Pan mu ma tak nakazac...
A jezeli juz twierdzisz, ze tak bardzo ci na nim zalezy, i ze nie chcesz sie "razgladac" za nikim innym, to odpowiedz sama sobie na pytanie - czy bylabys gotowa poswiecic chocby 5 lat na czekanie na jego nawrocenie? tylko 5 latek postow i modllitw (bez zadnej gwarancji, ze poskutkuje) - poswiecilabys? czy uwazasz ze pol roku to i tak zbyt duzo... Odpowiedz sobie szczerze na takie pytanie i z tej odpowiedzi wnioskuj jak bardzo ci na nim zalezy...
A zadnego "upadku" w Twoim postepowaniu jakos nie widze... jak na razie
Pomodle sie za ciebie, by Pan cie dal pocieszenie i radosc zycia, by sie nie zamartawiala daremnie...