Filip pisze:KAAN: prosiłbym, żebyś wyjaśnił co rozumiesz przez "termin duchowy" i w jaki sposób odróżniasz go od tego co ja nazwałem "terminem technicznym". Ta część naszej wymiany zdań jest dla mnie niejasna. Na wszelki wypadek wyjaśniam, że poprzez takie sformułowanie "termin techniczny" mam na myśli określenie specyfikujące konkretne użycie słowa. Nie nadzorca w ogóle (np. winnicy), ale człowiek w kościele mający konkretne zadania i uprawnienia. Nie jakieś obmycie/zanurzenie w ogóle, ale konkretna rzecz jaką robią chrześcijanie wiążąca się z całym szeregiem przekonań na jej temat, które nie stosują się do żadnych innych obmyć.
Termin techniczny może być rozumiany bardzo różnie w zależności od osobowości człowieka. Terminy te używamy w określonym kontekście historii kulturowej konkretnego człowieka. Na przykładzie słowa biskup; istotnie termin ten ma swoje źródło w grece biblijnej, jest spolszczeniem słowa episkopos. Jednak te dwa słowa w obecnej kulturze i kontekście religijnym znaczą coś innego. Biskup to stanowisko w strukturze kościelnej, ze swoimi przywilejami, godnościami i często umocowaniem prawnym. Ten termin ściśle wiąże się z instytucją kościelną w naszym kręgu kulturowym i historycznym. Episkopos i polskie tłumaczenie nadzorca odnosi się do konkretnej służby, daru duchowego, którym obdarza Duch Święty. Z tym darem duchowym nie wiąże się splendor urzędu, władza instytucjonalna, czy duchowa, ale niewolnicza praca dla Boga i Kościoła. Niewolnicza oznacza, że nadzorca jest sługą który powinien bez szemrania wykonywać swój obowiązek nie patrząc na jakąkolwiek korzyść, czy zapłatę. Jako dar duchowy nie podlega władzy ludzkiej i episkopos nie może być wyświęcany, mianowany, ordynowany przez ludzi, bo jego dar nie leży w kompetencji albo jurysdykcji ludzkiej ale Bożej. Nadzorca w zborze Bożym jest rozpoznawany i uznawany przez zbór na podstawie wzorca zapisanego w Słowie i obserwacji jego świętego życia.
Podobnie słowo "chrzest", które w naszym kręgu kulturowym i historycznym oznacza rytuał, sakrament, ceremonię, uroczyste wydarzenie religijne, lub duchowe. Jednak to rozumienie dotyczy tylko małego wycinka znaczeń słowa baptizo które to zostało przez tłumaczy przełożone na "chrzest". Zamienjając w Biblii słowo chrzest na zanurzenie ( we właściwej odmianie) uzyskujemy dramatyczną zmianę wymowy tekstu biblijnego pokazującego w niezwykle plastyczny sposób nasz stan duchowy.
Np.
List do Rzymian 6:3 Czyż nie wiecie, że my wszyscy, ochrzczeni w Chrystusa Jezusa, w śmierć jego zostaliśmy ochrzczeni?
po zmianie:
List do Rzymian 6:3 Czyż nie wiecie, że my wszyscy, zanurzeni w Chrystusa Jezusa, w śmierć jego zostaliśmy zanurzeni?
W tym wersecie nie chodzi o ceremonię chrztu, ale autentyczne zanurzenie w Pana Jezusa, poprzez zanurzenie w Duchu Świętym. Słowo baptizo ma dobrze udokumentowane znaczenie poprzez starożytny tekst Nikandera o przyrządzaniu pikli (to nie żart!). Nikander pisał że pikle (cebulki) najpierw zanuża się przez chwilę we wrzątku (bapto) a potem zanurza się na długo (baptizo) w marynacie z winnego octu(jeśli dobrze pamiętam). Pikle przesiąkały tym w czym były zanurzone. Tak samo każdy wierzący zanurzony w Jezusa Pana "przesiąka" Pańskim zapachem duchowym, nabiera aromatu naszego Zbawiciela, jest przesiąknięty jego Duchem.
Zastanów się nad tym znaczeniem to niezwykłe doznanie dla wierzącego człowieka kiedy zrozumie czym jest zanurzenie w Panu Jezusie, w Duchu Świętym, w śmierci Pańskiej, w zmartwychwstaniu Pana.
(1) Zjawisko nabierania przez słowa znaczenia technicznego bardzo łatwo zauważyć patrząc na współczesne wspólnoty chrześcijańskie. Wystarczy refleksja nad tym jak używamy takich słów i zwrotów jak uwielbienie, słowo (w kontekście: brat podzieli się słowem), czy przyjęcie Jezusa. Zważywszy na to, że NT powstawał w kilkanaście-kilkadziesiąt lat po zawiązaniu się wspólnoty chrześcijańskiej takie funkcjonowanie tych terminów jest więcej niż prawdopodobne.
Masz rację, dzieje się to o czym piszesz, ale znaczenie tych terminów technicznych rozjeżdża się w wielu wspólnotach i nabiera niebiblijnego fałszywego znaczenia. Przykładem jest "uwielbienie", które przez wielu rozumiane jest jak "pośpiewanie z poklaskaniem".
(2) Słowo bapitsma (chrzest) jest wprost znakomitym przykładem tego co ja rozumiem przez termin techniczny. I to już w użyciu przed-chrześcijańskim (np. rytualne obmycia naczyń).
Dobrze jeśli właściwie je rozumiesz, ale stosowanie słów wytrychów, neologizmów obarczone jest ryzykiem niezrozumienia przez wielu i wprowadzeniem możliwości tworzenia sie fałszywej doktryny, na podstawie fałszywego rozumienia tych terminów.
Stwierdzanie, że to jest zanurzenie - i kropka - jest dość śmiałe. Istnieją użycia czasownika baptidzo w NT, które najprawdopodobniej nie oznaczają zanurzenia. Np. Łk 11:38 - jest on użyty jako obmycie przed posiłkiem (raczej nie w formie zanurzenia). W odniesieniu do samego chrztu chrześcijańskiego uważam za bardzo możliwe, że od początku nie miał formy zanurzenia.
W tym fragmencie jest wzmiankowana czynność zanurzania dłoni w wodzie, która była umieszczona w specjalnej misie do obmywań. Nie polewano rąk wodą ale dłonie zanurzano w wodzie
Słowo tytuł jest o tyle kłopotliwe, że istnieją tytuły nie mające przełożenia na obowiązki. Coś co człowiek po prostu ma (z urodzenia, z powodu dawnych zasług). Ale tytuł - i w takim sensie w mojej opinii episkopos / presbyteros to także tytuł - to też miano przysługujące człowiekowi pełniącemu określoną rolę w społeczności.
To jest właśnie spojrzenie techniczne a nie duchowe, patrząc duchowo na braci presbyteros i episkopos widzę sługi Boże, którzy z bojaźnią i gorliwością pełnią służbę dla Boga i zboru Bożego.
Rozumiem obawę przed wypaczeniem obrazu chrześcijaństwa poprzez schematy utrwalone w kulturze i tradycji chrześcijańskiej. Obawiam się jednak, że jeszcze większym ryzykiem jest porzucenie tych schematów i budowanie obrazu chrześcijaństwa na nowo.
Jakie widzisz ryzyko? Ruch braterski i zbory braterskie powstały właśnie przez odbudowanie na nowo obrazu chrześcijańskiego zboru, właśnie o to chodzi, to nie jest niebezpieczeństwo ale wielka nadzieja na przywrócenie pierwotnych wartości w Kościele.
Żaden czytelnik nie podchodzi do tekstu bez jakichś uwarunkowań..
Masz zupełną rację, dlatego trzeba zweryfikować swoje uwarunkowania i tradycyjne myślenie wobec prawdy Słowa Bożego.
Sądzę, że ciągłość historyczna chrześcijaństwa pozwala do pewnego stopnia zredukować zagrożenie przeinaczenia Pisma Świętego zgodnie z "duchem" naszej epoki - jakkolwiek oczywiście tradycja musi być rozpatrywana krytycznie, bo utrwala również błędy
Tu bym się nie zgodził z tobą, właśnie ta ciągłość historyczna powoduje utrwalenie się niewłaściwych rzeczy w Kościele, dlatego osobiście odrzucam myślenie tradycyjne a zwracam się do myślenia fundamentalnego.
Albowiem łaską zbawieni jesteście, przez wiarę i to nie z was, Boży to dar, nie z uczynków, aby się ktoś nie chlubił.