Re: Parę nurtujących pytań
: 22 lis 2017, 07:33
Magdo dziękuję za wyjaśnienie, to prawda, czasem ciężko z powodów fizycznych wysiedzieć taki czas w jednej pozycji. Jest dla mnie ogromna różnica między szukaniem a stanem, gdzie jest nam tak po prostu wygodniej chodzić od jednego do drugiego zboru. Szukanie determinuje w nas postawę, że prędzej czy później jesteśmy gotowi budować konkretny kościół. Magdo, zawsze bądź gotowana i otwarta na konstruktywną dyskusję. Piszę tak, gdyż widziałam zbyt wiele zborów, które upadły nie z powodu zwiedzenia, ale z powodu braku chęci ludzi do wskazywania na błędy i pomocy. Łatwiej było obgadać wizję, kierunek, w którym szedł kościół i postawę pastora (bo który kościół jest idealny) niż szczerze spróbować pomóc, rozmawiać, modlić się i budować. Tak, czasem niestety się nie da, ale o wiele szlachetniejsze jest choć próbowanie, rozmowa, propozycja pomocy niż z góry ocenianie
Byłam ostatnio świadkiem gdy kaznodzieja małego kościoła powiedział kazanie, które choć było dobre i na ważny temat, to jednak było niedopracowane, wkradały się małe błędy i szczegóły, które można by było lepiej sprawdzić. Większość ludzi skupiła się na obmowie i krytyce. Dostało mu się rykoszetem i Biblią po głowie. Kilka osób milczało, ale nie wahało się potem ocenić w małym gronie jak niebiblijny jest ten kościół. Jedna młoda dziewczyna podeszła do kaznodziei i spytała czy jest coś co może zrobić aby mógł skupić się na dopracowaniu swoich kazań. Okazało się, że mogła - ten mężczyzna oprócz pracy fizycznej zajmował się wychowywaniem małych dzieci (wdowiec). Kiedy przyszła w tygodniu wziąć dzieci na plac zabaw, efektem tej wolnej chwili było kilka świetnie przygotowanych niedzielnych nauczań. Bardzo mnie ta sytuacja poruszyła.
Byłam ostatnio świadkiem gdy kaznodzieja małego kościoła powiedział kazanie, które choć było dobre i na ważny temat, to jednak było niedopracowane, wkradały się małe błędy i szczegóły, które można by było lepiej sprawdzić. Większość ludzi skupiła się na obmowie i krytyce. Dostało mu się rykoszetem i Biblią po głowie. Kilka osób milczało, ale nie wahało się potem ocenić w małym gronie jak niebiblijny jest ten kościół. Jedna młoda dziewczyna podeszła do kaznodziei i spytała czy jest coś co może zrobić aby mógł skupić się na dopracowaniu swoich kazań. Okazało się, że mogła - ten mężczyzna oprócz pracy fizycznej zajmował się wychowywaniem małych dzieci (wdowiec). Kiedy przyszła w tygodniu wziąć dzieci na plac zabaw, efektem tej wolnej chwili było kilka świetnie przygotowanych niedzielnych nauczań. Bardzo mnie ta sytuacja poruszyła.