Re: Prośba Piernika
: 07 lut 2018, 05:40
P Pierniku prawdopodobnie wielu z nas jest poranionych przez religie i nadmierne odczuwanie emocji i porostu używamy innego języka, by nie utonąć..
Dodatkowo ja np pracuje w rozrywce / sztuce i nie dam rady jak tego nie odziele..... Bo tej samej retoryki używamy robiac drafty scenariuszy nawet do rzeczy bardzo przyziemnuych
Chcesz emocji.. zrobimy wszystko ze bedzie kaski zrywac.... tylko ze to będzie iluzja .
wszystko... by dostarczy emocji takich jak kiedys dostarczaly pogańskie religie,igrzyska i koloseum.
Dodatkowo nie ułatwia mi to ze mocne religijne doznania i mistycyzm.... świadczycielem od dzieciństwa i byly one czyms naturalnym.
Miałem wszystkie te doznania o jakich pisales widzac calun, widzac bazylike sw P w Rzymie czy bedac w obecności super niezniszczalnych ( O Pio, sw Bernardetta ... tak ich wtedy "Miłujcie sie"(taki magazym który namiętnie czytałem) nazywało......czy praktykując zalecenia sw faustyny co do różańca i nabożeństw.... ja to na serio uwielbiałem. tylko doznania doznaniami emocje emocjami......a ja w tamtym okresie bez wachania odpisał bym ci odrazu co przezylem i jakie to cudowne mam przeżycia mam i emocje. Powiedział bym ci oje sny, opowiedział bym ci o duchach zmarłych , a tym jak to nocne czuwanie daje emocje, jak to pielgrzymki itd....i inne tego typu..
tylko...... prawdziwe były tylko intencje ludzi którzy bardzo chcieli doświadczyć Boga, ze zaczeli go sobie sammi lepić z tego co maja pod ręką.
Problem w tym ......ze to byl tylko powierzchowny serial. spektakl emocji cieni zapachów....kolorów i muzyki i kadzidełek.
A dla mine te doznania byly ważne bo sztuka moze zafascynowac...... bo bylo to moja pasja, i czyms co zasłoniło mi realne życie.
I raczej mała szansa bym to co lubie bo sie przyzwyczailem dobrowonie zostawił Bo ono było jak pluszowy Miś którego bardzo kochasz boi jest mieciutki miły i przewidywalny w relacjach bo zawsze sie usmiecha .... bo uśmiech ma przyszyty niteczka na stałe.
Tylko tak przepaść miedzy życiem a religia rosła i rosła i rosła.... wkoncu okazalo sie ze to prawdziwe życie daje wiecej bo jest REALNE i nie da się go budować na iluzji i uśmiechu przyszytym nitka.
Dla mnie odczuwanie Boga zaczęło sie w momencie gdy straciłem prawie wszystko co było ważne.
Gdy czułem się jak mała skorupka z orzeszka zanurzona w oceanie na którym jest sztorm.
W momencie gdy realnie doświadczyłem puszczając stery,że ta skorupka na oceanie rządzi coś więcej czego nie jestem wstanie ogarnąć.
W momencie gdy mój pięknie zaplanowany świat okazał sie chaosem, a terminarz musiałem wyrzucić do kosza na śmieci.
W momencie gdy doświadczając niemocy, słabości, jak dziecko (noworodek) które nie umie samodzielnie egzystować..... i bez rodziców umrze wiedziałem że.
To nie jest kompletnie mój świat ,
Nie szukam efektu wow, bo mam ich nadmiar, nie liczę ze ten świat nagle sam z siebie stanie się sprawiedliwy (chociaż pragnę sprawiedliwości), nie liczę na to że będę uzdrawiany w nieskończoność i nie umrę, wiem że umrę i ze nie będzie to przyjemne.
Pogodziłem sie z tym ze to wszystko wokół to cyrk pełen clownów i lwów które gdyby tylko mogły to chciały by mnie pożreć.....
ale ja wiem ze z tego namiotu jest wyjście które zna tylko ojciec , na świat który jest bardziej realny niż ten być może wciągający i piękny ale potworny budowany na iluzji i kłamstwie spektakl, który w końcu będzie musiał się skończyć.
Problem w tym ze gdy wyłączam zwykła unoś i wiare ze ze Pan Bóg ma PLan i wie co ze mna zrobic,
a wlanczam emocje, planowanie kalkulacje , i proboje sam tym wiosełkiem w łudeczcze machać po swojemu to zaczynam tonąć.
Bo ten spektakl jest wciągający....czasem lepiej podac reke zamknąć oczy i liczyć ze ten kogo 3masz za mały palec u dłoni widzi wyjście którego ty nie widzisz.....
PS. Mam nadzieje ze to wyjaśnia ze niemam złych intencji piszac to co pisze.
Po-prostu nijak nie ufam emocjom…. Dystansuje się do nich jak tylko mogę, bo mam do tego powody o których wspomniałem.
jestem w mojej twierdzy warownej a na zewnątrz jest to co tak dosadnie nazywam...a mozna nazwac i tak jak tu
Ap 22:15 . Kazde pokolenie mowi jak umie.
Dodatkowo ja np pracuje w rozrywce / sztuce i nie dam rady jak tego nie odziele..... Bo tej samej retoryki używamy robiac drafty scenariuszy nawet do rzeczy bardzo przyziemnuych
Chcesz emocji.. zrobimy wszystko ze bedzie kaski zrywac.... tylko ze to będzie iluzja .
wszystko... by dostarczy emocji takich jak kiedys dostarczaly pogańskie religie,igrzyska i koloseum.
Dodatkowo nie ułatwia mi to ze mocne religijne doznania i mistycyzm.... świadczycielem od dzieciństwa i byly one czyms naturalnym.
Miałem wszystkie te doznania o jakich pisales widzac calun, widzac bazylike sw P w Rzymie czy bedac w obecności super niezniszczalnych ( O Pio, sw Bernardetta ... tak ich wtedy "Miłujcie sie"(taki magazym który namiętnie czytałem) nazywało......czy praktykując zalecenia sw faustyny co do różańca i nabożeństw.... ja to na serio uwielbiałem. tylko doznania doznaniami emocje emocjami......a ja w tamtym okresie bez wachania odpisał bym ci odrazu co przezylem i jakie to cudowne mam przeżycia mam i emocje. Powiedział bym ci oje sny, opowiedział bym ci o duchach zmarłych , a tym jak to nocne czuwanie daje emocje, jak to pielgrzymki itd....i inne tego typu..
tylko...... prawdziwe były tylko intencje ludzi którzy bardzo chcieli doświadczyć Boga, ze zaczeli go sobie sammi lepić z tego co maja pod ręką.
Problem w tym ......ze to byl tylko powierzchowny serial. spektakl emocji cieni zapachów....kolorów i muzyki i kadzidełek.
A dla mine te doznania byly ważne bo sztuka moze zafascynowac...... bo bylo to moja pasja, i czyms co zasłoniło mi realne życie.
I raczej mała szansa bym to co lubie bo sie przyzwyczailem dobrowonie zostawił Bo ono było jak pluszowy Miś którego bardzo kochasz boi jest mieciutki miły i przewidywalny w relacjach bo zawsze sie usmiecha .... bo uśmiech ma przyszyty niteczka na stałe.
Tylko tak przepaść miedzy życiem a religia rosła i rosła i rosła.... wkoncu okazalo sie ze to prawdziwe życie daje wiecej bo jest REALNE i nie da się go budować na iluzji i uśmiechu przyszytym nitka.
Dla mnie odczuwanie Boga zaczęło sie w momencie gdy straciłem prawie wszystko co było ważne.
Gdy czułem się jak mała skorupka z orzeszka zanurzona w oceanie na którym jest sztorm.
W momencie gdy realnie doświadczyłem puszczając stery,że ta skorupka na oceanie rządzi coś więcej czego nie jestem wstanie ogarnąć.
W momencie gdy mój pięknie zaplanowany świat okazał sie chaosem, a terminarz musiałem wyrzucić do kosza na śmieci.
W momencie gdy doświadczając niemocy, słabości, jak dziecko (noworodek) które nie umie samodzielnie egzystować..... i bez rodziców umrze wiedziałem że.
To nie jest kompletnie mój świat ,
Nie szukam efektu wow, bo mam ich nadmiar, nie liczę ze ten świat nagle sam z siebie stanie się sprawiedliwy (chociaż pragnę sprawiedliwości), nie liczę na to że będę uzdrawiany w nieskończoność i nie umrę, wiem że umrę i ze nie będzie to przyjemne.
Pogodziłem sie z tym ze to wszystko wokół to cyrk pełen clownów i lwów które gdyby tylko mogły to chciały by mnie pożreć.....
ale ja wiem ze z tego namiotu jest wyjście które zna tylko ojciec , na świat który jest bardziej realny niż ten być może wciągający i piękny ale potworny budowany na iluzji i kłamstwie spektakl, który w końcu będzie musiał się skończyć.
Problem w tym ze gdy wyłączam zwykła unoś i wiare ze ze Pan Bóg ma PLan i wie co ze mna zrobic,
a wlanczam emocje, planowanie kalkulacje , i proboje sam tym wiosełkiem w łudeczcze machać po swojemu to zaczynam tonąć.
Bo ten spektakl jest wciągający....czasem lepiej podac reke zamknąć oczy i liczyć ze ten kogo 3masz za mały palec u dłoni widzi wyjście którego ty nie widzisz.....
PS. Mam nadzieje ze to wyjaśnia ze niemam złych intencji piszac to co pisze.
Po-prostu nijak nie ufam emocjom…. Dystansuje się do nich jak tylko mogę, bo mam do tego powody o których wspomniałem.
jestem w mojej twierdzy warownej a na zewnątrz jest to co tak dosadnie nazywam...a mozna nazwac i tak jak tu
Ap 22:15 . Kazde pokolenie mowi jak umie.