Alkhilion
Widzę, że opisujemy podobne zjawiska i przejawy ale każdy z nas dopatruje się w nich innych przyczyn. Kierując się wydźwiękiem Twojego postu rozumiem, że nie lubisz "charyzmatyczności" i wygląda trochę na to jakbyś na tej podstawie opierał swój pogląd. Jednak z tego, co widzę omawiane rzeczy dzieją się nawet w konserwatywnych, czy jak je nazywać zborach, a więc Twoja koncepcja średnio tu pasuje.
Ja natomiast spór charyzmatycy vs konserwatyści totalnie olewam i chciałbym oprzeć się na tym, co z rozmysłem obserwowałem i analizowałem w sobie jeszcze kilka, kilkanaście miesięcy temu. I zaobserwowałem u siebie jakieś dziwne "blokady", które nie pozwalały mi nawet otworzyć ust na uwielbieniu czy pomodlić się na głos. Ja nie mówię wcale o jakiś szalonych praktykach rodem z Toronto Blessing. I to, że nie byłem jakiś super emocjonalny nie znaczy wcale, że byłem przez to zainteresowany studiowaniem Słowa i poważną teologią, było raczej odwrotnie, raczej wolałem pogadać o polityce czy pograć w planszówkę. Niestety wiele osób chce przenieść ich własne szufladki do realnego życia, a przynajmniej na moim przykładzie widać, że nie mają one najczęściej racji bytu w rzeczywistości, a jedynie w dziwnych dla mnie sporach słownych.
To o czym piszę o sobie oczywiście zaczęła się zmieniać, ja to zacząłem obserwować i analizować, a samo moje podejście do tematu zawróciło o 180 stopni. Z kogoś kogo można byłoby opisać konserwatystą przemieniałem się w tzw. charyzmatyka. Dlaczego tak się stało mimo tego, że nawet nie zmieniłem otoczenia wydaje się być rzeczą która stanowi odpowiedź na wiele pytań ale to chyba nie ten temat.
1. Idzie przebudzenie, ale zupełnie inne, niżby chcieli tego zawodowi liderzy i animatorzy.
Nie wydaje mi się, by szło jakieś "przebudzenie" konserwatyzmu (dobra teologia, Biblia i poważne traktowanie Boga) przy jednoczesnym uśpieniu "charyzmatyczności" rozumianej jako uczuciowość i emocjonalność. Wydaje mi się natomiast, że idzie uśpienie ogólne i tego i tego, bo i podział w praktyce często nie istnieje. To, że młodzi ludzie zaczynają się czasem interesować teologią też wcale nie jest pozytywnym przejawem, ponieważ jeśli już, to zajmują się suchym doktryniarstwem, martwymi dywagacjami, a najczęściej zaciętymi kłótniami o powyższe, które z Bogiem nie mają nic wspólnego i w których jest On w ogóle nieistotny. No ale ja tego zainteresowania nie widzę, no może poza forum, po którym także widać wiele rzeczy- równie negatywnych.
2. Duży napływ młodzieży z KRK, która nie nawróciła się pod wpływem szalonych ewangelizacji, a pod wpływem lektury Biblii i prac teologicznych (żeby daleko nie szukać- ja, a i myślę, że również Ty, Dragonar i paru innych), podchodząca z szacunkiem do tradycji kościelnych i liturgicznych, zainteresowana bardziej konkretną, staro-szkolną teologią niż tym, co zostało wymyślone w latach 40. i 50. XX w. w USA.
Ci, którzy przyszli z KK (także ja) to też grupa, której nie da się w żaden sposób objąć regułą, bo ile osób tyle podejść do sprawy. Najczęściej jednak, co wiem z własnego doświadczenia są to ludzie nieco wystraszeni i zachowujący jakieś tendencje, które zostały im po pobycie w KK. Nie są przyzwyczajeni do rozmów, śpiewania i ogólnie do czucia się w kościele jak we wspólnocie. Tutaj naprawdę nie trzeba wcale znowu tych szufladek, sposoby nawrócenia jakie przedstawiłeś wcale nie muszą mieć nic do rzeczy. Ale mogą. Ci u których ten proces przebiegał spokojnie często zachowują się spokojnie, ci u których to były bardzo emocjonalne przeżycia są bardziej emocjonalni i otwarci. Lecz jeśli nawet tak jest, to się odbija jedynie w początkowej fazie pobytu w kościele, ma raczej mniejszy wpływ na etap późniejszy co i po mnie widać. Bardziej istotny jest ich osobisty obraz relacji z Bogiem, który moim zdaniem ulega często pewnej ewolucji, która odbija się później zmianami w sferach zewnętrznych. W sumie powinienem tą ewolucję opisać, bo jest to wg. mnie właśnie sprawa podstawowa, by wyjaśnić o co mi chodzi ale niestety nie zrobię tego, bo mi zaraz mózg się zagotuje z gorąca. Już właściwie sam zapominam o czym to ja chciałem na początku pisać i gubię się w niejasnych przemyśleniach,
wybaczcie
Alkhilionie, na pewno masz sporo racji ale w powyższych punktach się z Tobą nie zgodzę. Włąściwie to chyba chciałem się nie zgodzić, teraz już nie za bardzo pamiętam. Chociaż może i masz rację, a mi się co innego wydaje. A może mamy obydwaj, bo co człowiek to reguła?
Aha, dopóki mi to jeszcze w głowie zostało- co do struktury młodzieżówek, to liderzy z którymi rozmawiałem mówili, że na ich młodzieżówce to było zupełnie odwrotne, a jednak efekty są podobne. Może więc ten punkt nie ma wpływu na omawiane sprawy a może jednak ma tylko efekty są te same, bo nie jest to przyczyna, a rzecz na którą prawdziwa przyczyna lub jeszcze inny czynnik nie związany akurat z tym tematem ma zewnętrzny wpływ. No ale nie rozwijam, wybaczcie za bełkot.
Ale gorąco...