Prosperity Gospel i 1 Tym. 6

Postautor: **fantomik** » 21 paź 2010, 22:26

I Timothy 6:3: Jeśli ktoś naucza inaczej i nie postępuje według zbawiennych słów Pana naszego Jezusa Chrystusa oraz nauki zgodnej z pobożnością,
I Timothy 6:4: to zaślepia go pycha. Niczego nie rozumie, cierpi na manię spierania się i walki o słowa. Z tego pochodzą zawiść, gniew, przekleństwa, złośliwe podejrzenia,
I Timothy 6:5: ciągłe kłótnie ludzi o przewrotnym usposobieniu, którzy zagubili poczucie prawdy i myślą, że z pobożności można zrobić źródło zysku.
I Timothy 6:6: Wielkim zaś zyskiem jest pobożność, umiejąca poprzestać na tym, co konieczne.
I Timothy 6:7: Niczego przecież nie przynieśliśmy na ten świat, niczego zeń wynieść nie potrafimy.
I Timothy 6:8: Mając więc pokarm i ubranie, na tym poprzestawajmy.
I Timothy 6:9: Ci, którzy chcą się wzbogacić, wpadają w sidła pokus, ulegają wielu nierozumnym i szkodliwym pożądliwościom, które doprowadzają ludzi do zguby i zatracenia.
I Timothy 6:10: Albowiem korzeniem wszelkiego zła jest miłość pieniądza. Niektórzy jej ulegli, odeszli od wiary i narazili się na wiele cierpień.
I Timothy 6:11: Ty zaś, człowiecze Bogu oddany, unikaj tego. Zabiegaj o sprawiedliwość, pobożność, wiarę, miłość, cierpliwość i łagodność.

"Ludzi[...], którzy [...] myślą, że z pobożności można zrobić źródło zysku."
Czy nie jest to dobrym określeniem osób głoszących, że wystarczy być Bogu posłusznym, a otrzyma się błogosławieństwo materialne?

Przyznam, że spotkałem się z całkiem sporą ilością nauczania (w Polsce), które właśnie "lasowało" posłuszeństwo Prawu jako sposobu na uzyskanie błogosławieństwa materialnego (nawet w taki skrajny sposób jak dawanie "świadectw" w stylu -- ja byłem wtedy, a wtedy posłuszny i viola! mam samochód, wręcz "sam przyszedł"! itp...). A jakie są wasze doświadczenia w tym temacie? Oraz czy często spotykacie się z nauczaniem zgodnym ze "zbawiennymi Słowami Pana naszego Jezusa Chrystusa" jak to Św. Paweł napisał "mając więc pokarm i ubranie, na tym poprzestawajmy"?

Pozdrawiam w Panu,
f. (moje dwa grosze)

Postautor: **believer** » 22 paź 2010, 13:36

Dla mnie "ewangelia" sukcesu to jedna z najgorszych herezji. Byłem w takim zborze gdzie prosperity nie było głoszone bezpośrednio, ale się sugerowało, że jak ktoś jest bez pracy, czy brakuje mu pieniędzy, to coś jest z nim nie tak, to znaczy jest pod przekleństwem, bo jakby był pod błogosławieństwem Bożym to byłby bogaty. Wytworzyła się w zborze klika tych bogatych, błogosławionych, oni mieli najwięcej do powiedzenia, pastor tolerował nawet ich grzechy, bo oni utrzymywali go ze swoich dziesięcin, tak więc był uzależniony od nich i nic im nie mówił. Reszta zboru była gnębiona w kazaniach, że coś z nimi jest nie tak. Dla mnie nauczający/pastor, który głosi taką naukę, nie zna w ogóle Biblii. Oprócz wersetu z Tym 6 jest sporo w Piśmie o biedzie w zborach: w Jerozolimie, w Macedonii, o ubóstwie Pawła, który miał jeden płaszcz itp. Jeśli Hagin głosząc ewangelię sukcesu miał rację, to wtedy apostoł Paweł nie znał prawdy i chrześcijanie w Dziejach byli zwiedzeni, natomiast jeśli Paweł miał poprawne zrozumienie, to Hagin i jego koledzy są zwodzicielami. Nie ma innej alternatywy i nie da się tego pogodzić. Dla mnie to typowa inna ewangelia. Jest to herezja, która ma wpływ na codzienne życie i zachowania zborowe, mniej ważne i groźne są dla mnie błędy w naukach, których na tej ziemi i tak nie da się do końca sprawdzić np. czy jest predystynacja, czy jej nie ma, nauka o millenium lub jego braku i inne tego typu, bo one w sumie nie mają jakiegoś większego znaczenia dla postępowania chrześcijanina. Ewangelia sukcesu dzieli Kościół, na lepszych i gorszych.

Odnośnie wersetu z Tym 6 ciekawe jest to, że w Warszawskiej jest tak:
1 Tym. 6:8
8. Jeżeli zatem mamy wyżywienie i odzież, poprzestawajmy na tym.
(BW)
a Tysiąclatce:
1 Tm 6:8
8. Mając natomiast żywność i odzienie, i dach nad głową, bądźmy z tego zadowoleni!
(BT)

czyli jest więcej: dach nad głową. Nie wiem jak jest w oryginale. Jeśli dach na głową jest w oryginale to należy on do podstawowych potrzeb i według mnie wzięcie kredytu mieszkaniowego na zakup mieszkania nie jest niczym złym.

W gazecie baptystów czytałem, że wzięcie takiego kredytu to coś złego i jak się nie ma pieniędzy na mieszkanie, to widać naszym przeznaczeniem jest nie posiadanie mieszkania i trzeba je wynajmować do końca życia, bo jak się chce mieszkania to oznacza, że chce się coś więcej niż nam dał Bóg. Dla zainteresowanych mogę podać autora tego artykułu.

Ja nie miałem mieszkania, ani możliwości mieszkania z rodziną tj np. u matki, wziąłem kredyt, spłaciłem, mam mieszkanie i spokój. Moja znajoma zielonoświatkowa nie brała kredytu, bo nie wolno, jest po 40, wynajmuje od prywaciaka i płacze /i jej dzieci/ jak każą jej się wyprowadzać, albo podwyższają koszty wynajmu.

Postautor: **fantomik** » 22 paź 2010, 15:18

byłembaptystą pisze:Nie wiem jak jest w oryginale.

W oryginale jest tylko wyżywienie oraz odzienie jednak mimo to nie widzę podstaw aby zgeneralizować wzięcie kredytu hipotecznego jako grzech.

Pozdrawiam,
f. (moje dwa grosze)