
Moje pytanie i chęć usłyszenia Waszego zdania zrodziła się po wczorajszej rozmowie z pewną siostrą.
Owa siostra wyszła za mąż w dość młodym wieku, mianowicie mając 19 wiosen na karku. Podówczas nie była jeszcze osobą nawróconą. Po dwóch - trzech latach rozwiodła się ze ślubnym i padając w ramiona swojej wielkiej miłości życia. Z wielką miłością spędziła wiele lat na wspólnych wojażach i hulankach, po drodze rodząc dziecko. W trakcie trwania związku nawróciła się i przestali mieszkać ze sobą - ze względu na sumienie przed Bogiem. Pobrali się, on się nawrócił. Na świat przyszli kolejni potomkowie. Drugiemu mężowi umarło się.
W czym problem?
Otóż niedawno ta siostra usłyszała od pewnego brata, że powinna pojechać do pierwszego męża, którego nie widziała 25 lat. Mąż uwił sobie w międzyczasie nowe gniazdko zapieczętowane ślubem i być może zapełnił pisklętami. Według zalecenia miała do niego pojechać po ćwierwiecznym nie oglądactwie i zaniku znajomości, zapukać do drzwi i powiedzieć do obecnej małżonki piastującej dziecię na rękach w asyście wyglądającego z pokoju pacholęcia siedzącego na nocniczku : Witam panią, jestem żoną pani męża, proszę mi go zwrócić...


Co o tym sądzicie?