Ciąglę się męczę
: 20 cze 2017, 17:13
Witam,
Mam 20 lat i jestem Michał. Nie ogarniam tego życia, aż pomyślałem, że napisze na jakimś forum. Nawróciłem się ponad pół roku temu. I naprawdę nigdy nie chciałbym zmienić tej decyzji bo w końcu wiem dokąd dążę. Jednak odkąd się nawróciłem nigdy w życiu nie miałem tak ciężko. Ciągle mam jakieś problemy. Dlaczego? Myślę, że dlatego że skupiam się na moich błędach, przez co zapędziłem się w kozi róg. Na początku skupiałem się na tym, że gniewam się na innych. Modliłem się prosiłem, prosiłem, aż w końcu jakoś mi przeszło, może zrozumiałem że nikt nie jest idealny. Minęła chwila to oczywiście znalazłem swój następny problem - masturbacja. Kiedy ciąglę myślałem żeby tylko tego nie robić, żeby tylko od tego się uwolnić, to przez to byłem na tym cały czas skupiony i upadałem. W końcu znalazłem kościół i jakoś pastor mnie pocieszył że upadki się zdażają a trwanie w grzechu a nie upadki jest tym co oddziela nas od Boga(tak w skrócie). No i przestałem się tego bać wszystkiego i co? I nie robiłem tego około półtora miesiąca. Aż w końcu znalazłem następny problem - kiedy siedziałem w kościele złapała mnie wątpliwość. Jakoś tak wyszło że nie zareagowałem szybko czy coś i miałem mętlik w głowie. Taka zwykła przeciętna wątpliwość, tylko że ja, oczywiście się na tym skupiłem i do tej pory TRWA TO JUŻ 3 MIESIĄCE OKOŁO cały czas skupiam się na tych wątpliwościach. Myślę tylko żeby znowu nie zwątpić przez co zaczynam wątpić, przez to wszystko zaczęłem znowu we wszystkim upadać, bo czuje się fatalnie,- w końcu to moja wiara. W ogóle od kąd się nawróciłem jestem niemal cały czas w depresji, nigdy tak nie miałem, kiedyś żyłem sobie spokojnie ćpałem se i miałem to wszystko gdzieś. A teraz mam ciąglę problemy. Modlę się do Boga i zaczynam zastanawiać się czy ja w niego wierzę, wierzę że w niego wierzę, ale zaczynam myśleć, a czy napewno wierzę? A czy wierzę konkretnie, że Jezus zmarwychwstał? I zaczynam rozkminiać czy wierzę. W końcu rozkminiłem że to że za nim idę oznacza, że w niego wierzę, ale zaraz zacząłem mieć wątpliwości że chce może się zbawić z uczynków bez wiary w Jezusa. Ja już tego nie ogarniam, proszę Boga żeby mi pomógł, ale zaraz czuję się gorzej zaczynam się denerwować grzeszyć, być nie miły. Czuję się jak obłudnik, grzesznik i małowiernik. Pragnę żyć z Bogiem, bardzo tego chcę, ale mnię to tak wszystko męczy, tak chciałbym wkońcu wyjśc na w miare prostą drogę. Ale jeśli ze mna ciągle są jakieś problemy to coś jest ze mną nie tak. Pragnę nie grzeszyć, pragnę wierzyć w Boga, ale czy ja w niego wierzę??
Mam 20 lat i jestem Michał. Nie ogarniam tego życia, aż pomyślałem, że napisze na jakimś forum. Nawróciłem się ponad pół roku temu. I naprawdę nigdy nie chciałbym zmienić tej decyzji bo w końcu wiem dokąd dążę. Jednak odkąd się nawróciłem nigdy w życiu nie miałem tak ciężko. Ciągle mam jakieś problemy. Dlaczego? Myślę, że dlatego że skupiam się na moich błędach, przez co zapędziłem się w kozi róg. Na początku skupiałem się na tym, że gniewam się na innych. Modliłem się prosiłem, prosiłem, aż w końcu jakoś mi przeszło, może zrozumiałem że nikt nie jest idealny. Minęła chwila to oczywiście znalazłem swój następny problem - masturbacja. Kiedy ciąglę myślałem żeby tylko tego nie robić, żeby tylko od tego się uwolnić, to przez to byłem na tym cały czas skupiony i upadałem. W końcu znalazłem kościół i jakoś pastor mnie pocieszył że upadki się zdażają a trwanie w grzechu a nie upadki jest tym co oddziela nas od Boga(tak w skrócie). No i przestałem się tego bać wszystkiego i co? I nie robiłem tego około półtora miesiąca. Aż w końcu znalazłem następny problem - kiedy siedziałem w kościele złapała mnie wątpliwość. Jakoś tak wyszło że nie zareagowałem szybko czy coś i miałem mętlik w głowie. Taka zwykła przeciętna wątpliwość, tylko że ja, oczywiście się na tym skupiłem i do tej pory TRWA TO JUŻ 3 MIESIĄCE OKOŁO cały czas skupiam się na tych wątpliwościach. Myślę tylko żeby znowu nie zwątpić przez co zaczynam wątpić, przez to wszystko zaczęłem znowu we wszystkim upadać, bo czuje się fatalnie,- w końcu to moja wiara. W ogóle od kąd się nawróciłem jestem niemal cały czas w depresji, nigdy tak nie miałem, kiedyś żyłem sobie spokojnie ćpałem se i miałem to wszystko gdzieś. A teraz mam ciąglę problemy. Modlę się do Boga i zaczynam zastanawiać się czy ja w niego wierzę, wierzę że w niego wierzę, ale zaczynam myśleć, a czy napewno wierzę? A czy wierzę konkretnie, że Jezus zmarwychwstał? I zaczynam rozkminiać czy wierzę. W końcu rozkminiłem że to że za nim idę oznacza, że w niego wierzę, ale zaraz zacząłem mieć wątpliwości że chce może się zbawić z uczynków bez wiary w Jezusa. Ja już tego nie ogarniam, proszę Boga żeby mi pomógł, ale zaraz czuję się gorzej zaczynam się denerwować grzeszyć, być nie miły. Czuję się jak obłudnik, grzesznik i małowiernik. Pragnę żyć z Bogiem, bardzo tego chcę, ale mnię to tak wszystko męczy, tak chciałbym wkońcu wyjśc na w miare prostą drogę. Ale jeśli ze mna ciągle są jakieś problemy to coś jest ze mną nie tak. Pragnę nie grzeszyć, pragnę wierzyć w Boga, ale czy ja w niego wierzę??