Nowonarodzenie - akceptacja czy wojna?

Miejsce w którym możemy postawić nasze pytanie, dotyczące życia, wiary, moralności, chrześcijańskich postaw, itd.
Awatar użytkownika
Katarzynka
Posty: 67
Rejestracja: 19 sty 2008, 20:29
wyznanie: nie chce podawać
Gender: None specified
Kontaktowanie:

Nowonarodzenie - akceptacja czy wojna?

Postautor: Katarzynka » 03 lut 2008, 21:36

Chodzi mi konkretnie o Wasze rodziny, znajomych. Jak przyjęli Waszą decyzję?


Cóż, przeważnie tak jest, gdy człowiek się nawraca, pragnie kroczyć za Jezusem, być Jego naśladowcą, to wtedy przyjaciele, znajomi się odwracają, rodzina również się odsuwa.

W moim przypadku "zostali" ze mną nieliczni moi znajomi. Nie możemy do dzisiaj "złapać" wspólnego tematu, chociaż ja na okrągło nie opowiadam o Jezusie, rozmawiamy na różne tematy ... po prostu ja żyję czym innym, a moi znajomi, to tzw. świat, ja tak nie potrafiłabym już żyć.

Jeśli chodzi o rodzinę, to miłą niespodziankę sprawił mi mój ojciec (gdy jeszcze żył). Stwierdził, że skoro moja wola taka ... nie spodziewałam się tego po nim, ponieważ zawsze prowadził wojny religijne z moją mamą, nie mógł zrozumieć, jak mogła odejść od KRK. Jeśli chodzi o dalszą rodzinę, rzadko się spotykamy, pamiętają o mnie, gdy są takie uroczystości, jak np. ślub, chrzest, pogrzeb, ale wolą bliższych kontaktów, tak na co dzień nie utrzymywać.


Parę miesięcy temu w zborze do którego należę, słuchałam brata, który opowiadał, jak czytał Biblię, po roku zapragnął przystąpić do chrztu. Powiadomił o tym swoich rodziców, a oni powiedzieli, że jeżeli to zrobi, może nie wracać do domu. Był to dla niego problem, zastanowił się i stwierdził, że może stracić dom, rodziców, ale życia wiecznego nie. Przyjął chrzest przez zanurzenie i ... nie został wyrzucony z domu przez rodziców :-) Wręcz przeciwnie, rodzice przyglądają mu się uważnie, widzą zmiany w jego życiu przez te wszystkie lata (chrzest był 14 lat temu), które już minęły od tamtego wydarzenia.


Kto mówi, że jest w światłości, a brata swojego nienawidzi, w ciemności jest nadal. 1 List Jana 2,9
Awatar użytkownika
fantomik
Posty: 15800
Rejestracja: 20 sty 2008, 15:54
wyznanie: Inne ewangeliczne
Gender: Male
Kontaktowanie:

Re: Nowonarodzenie - akceptacja czy wojna?

Postautor: fantomik » 03 lut 2008, 22:17

Katarzynka pisze:[...]
Parę miesięcy temu w zborze do którego należę, słuchałam brata, który opowiadał, jak czytał Biblię, po roku zapragnął przystąpić do chrztu. Powiadomił o tym swoich rodziców, a oni powiedzieli, że jeżeli to zrobi, może nie wracać do domu. [...]


Myślę, że nikomu z nas katoliccy ("z dziada pradziada") członkowie rodziny nie oszczędzają takich bardzo ciężkich stwierdzeń. Niektórzy się tylko dziwią, inny nazywają głupcami, a jeszcze inni "wykluczają" (dosłownie i w przenośni) z rodziny. Myślę, że jest to celowe działanie Złego, który chce pokazać Nam, że miłość Jezusa nie jest w stanie dorównać tej miłości i akceptacji, którą otrzymywaliśmy ze strony naszej rodziny i przyjaciół. Co oczywiście jest czystym kłamstwem (w końcu nie pierwszym i nie ostatnim, które chce Nam wmówić).

W zeszłą środę od jednej z sióstr usłyszałem ładne świadectwo nt. jej stosunków z Tatą, z którym całe lata "wojowała" , że tak powiem, z powodu swojej wiary.
Tata nawrócił się tuż przed swoją śmiercią, a ostatnimi jego słowami były "Wszyscy jesteśmy jedno w Chrystusie"!

Pozdrawiam,
f.


mobi
Posty: 76
Rejestracja: 22 sty 2008, 16:06
wyznanie: nie chce podawać
Lokalizacja: Warszawa
Gender: None specified
Kontaktowanie:

Postautor: mobi » 04 lut 2008, 11:13

Na początku było bardzo ciężko. Nawet żałowałem, że nie mogę mieszkać w akademiku, gdzie spotykali się ludzie z mojego kościoła. Było w domu (mieszkałem wtedy z rodzicami) sporo nieporozumień.

Teraz patrzę na tę sprawę z zupełnie innej perspektywy. Popełniałem mnóstwo błędów, nie byłem dobrym przykładem chrześcijanina. Ale miałem jedno, czego brakuje wielu osobom, które nawróciły się dawno - WIELKĄ GORLIWOŚĆ.

Gdybyśmy wszyscy umieli połączyć tą pierwszą gorliwość z mądrością i doświadczeniem, nasze rodziny i cały ten kraj wyglądałby zupełnie inaczej.


Awatar użytkownika
Piotrek Bdg
Posty: 19
Rejestracja: 31 mar 2008, 22:18
wyznanie: nie chce podawać
Lokalizacja: Bydgoszcz
Gender: None specified
Kontaktowanie:

Postautor: Piotrek Bdg » 10 kwie 2008, 23:30

tak na początek z włąsnego doświadczenia:
Mat. 10:32-33
32. Każdego więc, który mię wyzna przed ludźmi, i Ja wyznam przed Ojcem moim, który jest w niebie;
33. Ale tego, kto by się mnie zaparł przed ludźmi, i Ja się zaprę przed Ojcem moim, który jest w niebie.

HARDCOR nie?


Opowiem tu część mojego świadectwa....
Nawróciłem się rok temu dokładnie, nie będę opisywał już sprawy jak, bo byłoby 2 razy więcej tekstu, nie będącego w zgodzie z tematem. Myślę jednak, że użytkownikowi może się to przydać:

Nie chciałem o moim nawróceniu mówić rodzicom, pomyślałem sobie, że jak to zrobie, będą wyklęty, przeklęty, wyśmiany i skończony. Więc obmyśliłem plan doskonały... Pomyślałem sobie: jestem nawrócony, Przyjąłem Jezusa publicznie (lecz 200km od domu) nic się chyba nie stanie, jak nie powiem przez rok czasu. Lecz Duch Święty cały czas mnie nurtował tym, że powinienem powiedzieć. Powiedzieć! ale jak? Na pewno nie zrobię tego przez telefon bo to nie rozmowa na telefon.
Pomyślałem, zrobię tak: za 3 miesiące będzie koniec roku akademickiego, pomieszkam z rodzicami 2 tygodnie w domu, zobaczą, że zmieniłem się na lepsze, zobaczą we mnie Chrystusa i w tedy powiem.

Mój plan nie wypalił. O moim chrzcie dowiedziała się jedna profesorka na akademii, zadzwoniła do domu i powiedziała o mnie same najgorsze rzeczy włącznie z tym, że jestem w sekcie. Mało tego, ja o tym nic nie wiedziałem. Nagle idę sobie ul Gdańską po mieście w południe, a mój tata do mnie dzwoni na komórkę. Zdziwiłem się bardzo, nigdy do mnie nie dzwonił żeby zapytać tylko, czy wszystko w porządku, i co robię.

O sprawie dowiedziałem się dopiero później, jak już wszystko poszło torami najgorszymi z możliwych, byłem kilka razy na dywaniku u dziekana za grupy modlitewne u mnie w pokoju akademickim, profesorka wcześniej wspomniana rozgłosiła plotkę że na akademii rozprzestrzenia się sekta, i wszyscy profesorowie wiedzieli, że ja za tym stoję. W końcu zadzwoniłem do domu, przygotowałem się do tej rozmowy ze szczegółami. Opowiedziałem wszystko o moim nawróceniu. Mówiłem tak dużo i tak emocjonalnie byłem zaangażowany w to wszystko, że rodzice pomyśleli że jestem po praniu mózgu i jestem innym człowiekiem. Mama powiedziała, że lepiej by było, gdybym do domu przyprowadził brzuchatą dziewczynę, niż to co zrobiłem.

Mało tego! Dzień przed egzaminem ze śpiewu dostałem wielkiego doła psychicznego z powodu kolejnej kłótni z frof. Bóg dawał mi siły ale czasami za dużo na raz się batów zbiera.

Pod takim pseudonimem zdawałem mój główny egzamin: baptysta
Pani prof która zrobiła tyle szumu nie tylko była obecna na moim egzaminie ze śpiewu, ale również z fortepianu - przypadek, czy zrządzenie losu?

Dziś jest już lepiej, ale zastanawiam się, czy musiało się to stać? Czy nie lepiej było zadzwonić do domu od razu i wyjaśnić? Może bym mniej cierpiał.

Co ja zrobiłem?
Zawierzyłem Jezusowi, byłem i jestem prześladowany
Ludzie nie rozumiejący przesłania ewangelii zawsze będą prześladować tych, którzy powiedzieli publicznie TAK Jezusowi i to się nie zmieni.

Pamiętajmy, jeśli zaufaliśmy Jezusowi i boimy się konsekwencji tej decyzji to tak naprawdę nie jesteśmy jeszcze na prostej do Boga i do nieba, a nasze decyzje okażą się jeszcze większą masakrą, i własnym rozumem i spekulacjami możemy zebrać jeszcze więcej batów niż od razu wyznając przed całym światem, że jesteśmy i należymy do Jezusa!

Jezus chce być kochany i w naszym sercu, i zadeklarowany publicznie, tylko w ten sposób możesz być używany przez Boga, nawet w uciskach będzie królestwo boże się lepiej rozprzestrzeniać niż w dobrobycie....

W moim przypadku rodzina mi zabroniła komukolwiek mówić że się nawróciłem.
Nie mają nade mną władzy, a ja mam wolną wolę
Tylko w ten sposób możemy wprowadzić w życie słowa Jezusa. Niech zdanie rodziny nie przeważy nad tym, co Jezus powiedział o Ewangelii


Agata
Posty: 112
Rejestracja: 04 kwie 2008, 19:08
wyznanie: nie chce podawać
Gender: None specified
Kontaktowanie:

Postautor: Agata » 11 kwie 2008, 14:46

Moja rodzicielka ucieszyła się, że wreszcie uwierzyłam w Boga. Zresztą - początkowo nikt nie traktował mnie w domu poważnie, bo wszyscy uważali, że to przez pewnego młodego człowieka płci od mojej odmiennej ;-). Ale nie dało się ukryć, że troszki się zmieniłam, że czytam Biblię... Mam wspaniałą rodzinę, jesteśmy bardzo zżyci, wspólnie pożartowaliśmy z mojej "sekty", wypytują dokładnie "a jak to u Ciebie w Kościele/sekcie jest?", i nadal jesteśmy szczęśliwą rodziną. Kilka zabawnych sytuacji : tuż przed wyjazdem na 4tygodniowe praktyki dostałam w prezencie moją własną Biblię w małym formacie. Bardzo mi zależało na tym, żeby posiadać takiego praktycznego "mikruska". Zostawiłam słusznych rozmiarów, w twardej oprawie, PŚ na swoim biurku i pojechałam. Wróciłam i nie zastałam Biblii na biurku. Znalazła się przy łóżku mojej mamy. Zostawiłam ją tam, sama wyślepiam oczy na małym druku, ale cieszę, że się mamuś czyta. Mój brat jest człowiekiem wierzącym, ale mocno zagubionym. Wierzy, tylko chyba nie zawsze wie w co. Przy okazji świąt miewa potrzebę, żeby iść do kościoła. A ponieważ zawsze jest po nocnym życiu miasta, to siedząc w ławce usypia. W minione święta, poszedł ze mną na nabożeństwo. Nie zasnął, wrócił powtarzając, że nie może doczekać się kolejnej niedzieli, podniecony opowiadał o swoich przeżyciach i spędziliśmy kilka bezsennych godzin nocnych na omawianiu działania Bożego w naszym życiu.

Początkowo miałam problem z parą moich przyjaciół. Nie chcieli zaakceptować mojego nawrócenia. Ku mojemu zdumieniu jednak, od niedawna ich stosunek ulega istotnemu przeobrażeniu. W większość spotykam się z mniej-więcej takim nastawieniem - akceptuję Ciebie nadal, chociaż nie akceptuję do końca/nie rozumiem, że wierzysz w taki sposób. Szczęśliwie nikt się ode mnie nie odwrócił, ale może to dlatego, że poza bardzo wąskim gronem przyjaciół, nie utrzymuję innych kontaktów z ludźmi. Czasem tylko trudno mi patrzeć na brak reakcji na Dobrą Nowinę z ich strony, ale modlę się za nich i ufam, że w końcu odnajdą drogę do Pana :-)


Awatar użytkownika
troosky
Posty: 46
Rejestracja: 22 sty 2008, 20:07
wyznanie: nie chce podawać
Gender: None specified
Kontaktowanie:

Postautor: troosky » 04 maja 2008, 21:00

Ja nawrocilam sie prawie 3 lata temu. Na poczatku bylo tragicznie, rodzice chcieli pojsc ze mna do psychologa, a nawet egzorcysty uwazajac ze jestem opetana....Z tata mialam okropne przejscie- nie bede sie wdawała w szczegoly, bo to caly czas boli. Rodzice nie akceptuja mojego wyboru, ktory wg nich jest podyktowany tym, ze sie zakochalam w protestancie. Bardzo bym chciala, zeby moja rodzina sie nawrocila, ale najtrudniej jest byc prorokiem we wlasnym domu. Mam wrazenie, ze od kiedy sie nawrocilam rodzice jeszce bardziej stali sie religijni (nie wierzacy, lecz religijni) - jezdza na pielgrzymki i gorliwie praktykuja wszystko to, z czym sie nie zgadzam.
Mam wiare, ale jest ciezko.
pozdrawiam


Axanna
Posty: 5369
Rejestracja: 12 sty 2008, 14:52
wyznanie: nie chce podawać
Gender: None specified
Kontaktowanie:

Postautor: Axanna » 04 maja 2008, 22:29

Trzymaj się, troosky, doskonale Cię rozumiem. W rodzinie też jestem jedna tylko wierząca, ale nie jesteśmy same, bo Pan jest z nami i prawda po naszej stronie. Nawróciłam się już po ślubie, więc... też było i bywa ciężko i słyszałam nie jedno, że "zwariowała", "zahipnotyzowali", "sekta" i podobne. Wciąż się modle i wciąż mam nadzieje, że to się zmieni... módlmy się a nie ustawajmy, bo to jedyna szansa dla naszych bliskich - kto za nich się pomodli, jak nie my?


Awatar użytkownika
troosky
Posty: 46
Rejestracja: 22 sty 2008, 20:07
wyznanie: nie chce podawać
Gender: None specified
Kontaktowanie:

Postautor: troosky » 05 maja 2008, 07:26

Axanna pisze:Trzymaj się, troosky, doskonale Cię rozumiem. W rodzinie też jestem jedna tylko wierząca, ale nie jesteśmy same, bo Pan jest z nami i prawda po naszej stronie. Nawróciłam się już po ślubie, więc... też było i bywa ciężko i słyszałam nie jedno, że "zwariowała", "zahipnotyzowali", "sekta" i podobne. Wciąż się modle i wciąż mam nadzieje, że to się zmieni... módlmy się a nie ustawajmy, bo to jedyna szansa dla naszych bliskich - kto za nich się pomodli, jak nie my?

Masz racje Axanna. Dziekuje za slowa wsparcia


JaMaska
Posty: 14
Rejestracja: 31 maja 2008, 00:24
wyznanie: nie chce podawać
Gender: None specified
Kontaktowanie:

Postautor: JaMaska » 01 cze 2008, 00:02

Ja nawróciłam sie w wieku 15 lat (1985) - moja mama przyjęła to ze stoickim spokojem, trochę sie zbuntowała na ściąganie obrazków "świętych" za ścian, poprosiła abym ich nie wyrzucała, schowała je, ale ogólnie przyjęła to z szacunkiem.
Znajomi? różnie, jedni sie odwrócili, inni sie nawrócili, właściwie jak się zastanawiam to większośc sie nawróciła :-)
Niestety nie wszyscy mięli tak różowo jak ja...większość z nas miała w domach piekiełko... smutne to, w sumie mięliśmy po jakieś 15-20 lat i mieszkaliśmy w większości z rodzicami katolikami z dziada pradziada
Teraz w moim rodzinnym mieście zielonoświątkowy są wyznaniem zupełnie naturalnym ale wtedy to było postrzegane jak jakaś okropna sekta z którą niewiadomo co zrobić


Awatar użytkownika
chrześcijanin
Posty: 3451
Rejestracja: 13 cze 2008, 20:24
wyznanie: nie chce podawać
Lokalizacja: okręgi niebiańskie Ef2:6
Gender: None specified
Kontaktowanie:

Postautor: chrześcijanin » 22 cze 2008, 15:32

Katarzynka pisze:Chodzi mi konkretnie o Wasze rodziny, znajomych. Jak przyjęli Waszą decyzję?

1] - ja , 2] - moja zona

1] u mnie bylo spokojnie, moze dlatego ze moim rodzicom wszystko bylo obojetne, mama zaangazowana w rozne New Age, a tato - typowy rzymski katolik, co miesiac inna kobieta, na religijne uroczystosci chodzil tylko jak ktos umarl a stypa zapowiadala sie obiecujaco.
Inny aspekt to taki, ze u mnie w zasadzie rodzina moglaby miec zastrzezenia, bo po nowonarodzeniu regularnie spotykalem sie z takimi grupami jak: swiadkowie Straznicy, Adwentysci DS, Chrzescijanie DS, Universalen Lieben, Rodzina Milosci (the Family), Jednota Braci Polskich, Bahai, Prostacy, prostaczkowie, Misja Łaski, Branhamowcy, Zieloni, Wolni, Baptysci, KECh, Kosciol Boga (Armstronga), mormoni i wszelkie inne ewangeliczne o przeroznych dziwnych kombinacjach nazewniczych. Kazdy kto sie przyznawal do Biblii - byl w tym czasie dla mnie towarzyszem do wypicia dobrej kawy i zjedzenia ciastek przy kilkugodzinnych - czasem przeciagajacych sie do poznej nocy, dyskusji przy Biblii. Po jakims czasie oczywiscie sie ustabilizowalem i w gronie najblizszych wyznan zostaly te najbardziej (jak wtedy ocenialem) bliskie prawdzie - czyli Rodzina Milosci, RNŻ i kosciol zielonoswiatkowy w rodzinnym miescie. Chwile pozniej - jak poznanie roslo - pewien brat z malego miasteczka kolo Wielunia poswiecil mi chwile czasu i wylozyl mi od nowa prawde Boza, lekko nie bylo, musial najpierw wytlumaczyc mi relacje w Bostwie (nie wierzylem w ortodoksyjna formule trynitarna - mialem wlasny wynalazek - nieznany w zadnej grupie), potem od nowa ewangelie (po zdekomponowaniu herezji dotyczacej Boga - to juz poszlo jak z platka) i przy pierwszym spotkaniu (calosc prostowania odbywala sie listownie) ochrzcil mnie w Prosnie w Imie Ojca i Syna i Ducha Swietego. Zatem u mnie przesladowan nie bylo. Zreszta mam taka osobowosc - ze raczej by to nic nie dalo.

2] - zona zaraz jak sie nawrocila, od razu spotkala sie z opozycja, sila za wlosy byla ciagana na msze (doslownie za wlosy do auta, za wlosy z auta az do lawki gdzie na sile sadzano ja miedzy 2 czlonkami rodziny), szykany slowne i przemoc i stosowanie przymusu bezposredniego byly na porzadku dziennym.
Ale przydalo sie posluszenstwu Biblii. Na mszach nie uczestniczyla - tylko siedziala i czytala Biblie (katolicka, rodzice zabrali jej i z tego co mowili: spalili wszystkie drukowane teksty chrzescijanskie i Biblie niekatolickie i pozwalali uzywac Biblii Tysiaclecia, ktorej w rodzinie na codzien uzywali do ... wrozenia). Jak doszla do 1 listu do Koryntian - nakrywala dodatkowo glowe co bylo nie do zniesienia i wywolywalo komentarze sasiadow. Zaowocowalo to zakazem wstepu na msze :-> skonczylo sie ciaganie za wlosy na msze. Jak zona skonczyla 21 lat - zaczela studia we Wroclawiu i rodzice mogli co najwyzej szykanowac ja slownie w weekendy i przez ciotke u ktorej kazali jej zamieszkac w czasie studiow (jeszcze wieksza fanatyczka niz rodzice).
Potem byl nasz slub - nikt z rodziny zony nie przyszedl, warunkiem bylo to ze "slub ma byc w kosciele katolickim w miejscu zamieszkania panny mlodej". Przystalem na ten warunek ojca, i dogadalem sie z pastorami kosciola baptystycznego we Wroclawiu, ze udziela nam slubu a z biskupem wroclawskim (rzymskokatolickim) zalatwilem zgode na przeprowadzenie slubu w kosciele katolickim w miejscu zamieszkania tesciow. Wszystko juz bylo zaklepane - ale ojciec zony zaprotestowal. Ot prymitywne oszustwo - najpierw postawil taki warunek, a jak go spelnilem - to stawial nowe warunki, ze slub ma przeprowadzic ksiadz katolicki. Powiedzialem, ze "tez daloby sie to zalatwic - ale juz nie bede tego zalatwiac, bo jak zalatwie ksiedza katolickiego (on myslal o rzymskokatolickim a jak o ksiedzu polskokatolickim), to tatus sie znowu wykreci".

Generalnie jak zamieszkalismy z dala - to poczatkowe nerwowe relacje skutkowaly tym, ze zgodnie ze slowami rodzicow zony "nie mamy juz corki", bylo tak jakby jej nie mieli. Po jakims czasie zaczeli odpuszczac - i teraz od czasu do czasu dochodzi do jakichs tam spotkan.

Jedyna rada na przesladowania - to trzymac sie Slowa Bozego.
Przyp. 16:7
Gdy drogi człowieka podobają się Panu, Wtedy godzi On z nim nawet jego nieprzyjaciół.


Wierz w Pana Jezusa Chrystusa a będziesz zbawiony
Obrazek
cms|skr328|PL50950Wroclaw68
Zapraszam 11-14 luty na wykłady Maxa Billetera na Śląsku LINK: http://skroc.pl/3fb2
Burning Spear
Posty: 271
Rejestracja: 28 sty 2008, 22:30
wyznanie: nie chce podawać
Lokalizacja: zagranica
Gender: None specified
Kontaktowanie:

Postautor: Burning Spear » 27 cze 2008, 23:14

U mnie to było bardzo dziwnie. Przed nawróceniem moja mama wiele się napłakała z mojego powodu - narkotyki, alkohol, 2 próby samobójcze itd. Kiedy zafascynowałem się religiami wschodu, moja rodzina się tylko śmiała i robiła kółka na czole. Kiedy powiedziałem że oddałem swoje życie Chrystusowi zaczęły się słowne ataki, moja mama nazwała mnie wiele razy dzieckiem diabła. Przypominało mi to ślepotę faryzeuszy, dla których nieważne było uzdrowienie, tylko fakt że Pan dokonał tego w sabat (nie według ich wyobrażeń-nie w KRK). Mama posunęła się nawet do tak absurdalnych twierdzeń, że kiedy byłem w KRK, brałem narkotyki i próbowałem odebrać sobie życie to byłem dzieckiem bożym i diabeł chciał mnie zniszczyć, ale teraz zostawił mnie w spokoju bo jestem całkowicie jego, choć wyznawałem że należę do Chrystusa i widziała zupełną przemianę mojego życia. To mnie jeszcze bardziej utwierdziło w przekonaniu, że maryjna dewocja w KRK to czyste diabelstwo i demoniczna warownia. Bardzo mi jej szkoda i wiele modliłem się o nią. Może choć przed samą śmiercią Pan jej dotknie...
Mama zawsze była dość gorliwą, maryjną katoliczką ale po moim nawróceniu wpadła w straszliwą dewocję na zasadzie przeciwreakcji. Na początku nie potrafiła odeprzeć najprostszych argumentów z Biblii, ale później chodziła na jakieś doszkalania do księdza i zaczęła używać cytatów z Biblii, często bezsensownych ale dla niej wystarczały. Później wystartowało Radyjo(Boże zniszcz to siedlisko demonów!) i mama słuchała go cały czas co spowodowało ultrafanatyzm. Nie było dnia bez dyskusji czyli kłótni. W końcu jak ognia unikałem wchodzenia na tematy biblijno-religijne. Czekałem na inspirację Ducha Św. i wolałem powiedzieć 1 zdanie z Jego inspiracji i zakończyć dyskusję. Tak jest do dziś.
Dziękuję Bogu że po kilku latach On pociągnął do siebie mojego brata. Wyjechaliśmy razem do Grecji aby popracować. Jedyny kontakt z polakami mieliśmy w polskim zborze "Kerygma" , gdzie brat miał okazję mieszkać z chrześcijanami, widzieć ich życie i usłyszeć Ewangelię bez uprzedzeń. I stało się, oddał swe życie Chrystusowi, doświadczył wielkiej przemiany. Później przyjechała jego żona i też się nawróciła widząc jego przemianę. Są gorliwymi chrześcijanami do dzisiaj- należą do Kościoła Baptystów. :)
Reszta rodziny nie była tak agresywna (mam jeszcze 3 siostry). Twierdzą że urodziły się w KRK i tam muszą dokończyć swej wędrówki. Też się za nimi modlę...


Jan. 14:21
Kto mnie miłuje, tego też będzie miłował Ojciec i Ja miłować go będę, i objawię mu samego siebie.
Awatar użytkownika
Lash
Moderator
Posty: 30975
Rejestracja: 04 sty 2008, 16:28
wyznanie: nie chce podawać
Lokalizacja: England
Gender: None specified
Kontaktowanie:

Postautor: Lash » 30 cze 2008, 10:10

Burning Spear pisze: Mama posunęła się nawet do tak absurdalnych twierdzeń, że kiedy byłem w KRK, brałem narkotyki i próbowałem odebrać sobie życie to byłem dzieckiem bożym i diabeł chciał mnie zniszczyć, ale teraz zostawił mnie w spokoju bo jestem całkowicie jego, choć wyznawałem że należę do Chrystusa i widziała zupełną przemianę mojego życia. .......

Heh Babcia mojej zony stale jej powtarzala
Dziecko a idz ty dyskoteke poznaj jakiegos fajnego chlopaka zabawcie sie, a nie tak do koscila stale latasz ....
Ateistka - do czasu az zona /wtedy przyszla/ sie nawrocila - wtedy okazala sie nagle "gorliwa katoliczka" zachecajac ja powyzszymi slowy do "zycia w pelni" jak wszystkie kolezaki czynily.


(15) Lecz Chrystusa Pana poświęcajcie w sercach waszych, zawsze gotowi do obrony przed każdym, domagającym się od was wytłumaczenia się z nadziei waszej, (16) lecz czyńcie to z łagodnością i szacunkiem. Miejcie sumienie czyste, aby ci, którzy zniesławiają dobre chrześcijańskie życie wasze, zostali zawstydzeni, że was spotwarzali. (1 List Piotra 3:15-16, Biblia Warszawska)
i przebacz nam nasze winy, jak i my przebaczamy tym, którzy przeciw nam zawinili (Ew. Mateusza 6:1-34, Biblia Tysiąclecia)
Krytykant jest jak samochód osobowy - im gorszy tym głośniejszy i mocniej warczy

"Run, Lash, run / The law commands / But gives me neither feet nor hands / Tis better news the Gospel brings / It bids me fly It gives me wings" J.B.
Awatar użytkownika
chrześcijanin
Posty: 3451
Rejestracja: 13 cze 2008, 20:24
wyznanie: nie chce podawać
Lokalizacja: okręgi niebiańskie Ef2:6
Gender: None specified
Kontaktowanie:

Postautor: chrześcijanin » 23 lis 2008, 14:46

Lash pisze:wtedy okazala sie nagle "gorliwa katoliczka" zachecajac ja powyzszymi slowy do "zycia w pelni" jak wszystkie kolezaki czynily

no tak - u mnie bylo podobnie - nawet olewajacy katolicyzm tato - jak dowiedzial sie ze jestem kociarzem - to natychmiast zaczal przyjmowac ksiedza po koledzie itp. i podjudzac aby doszlo do rozmowy - potem ksiadz sam spasowal i mimo zaproszen taty - nie przychodzil (bal sie czy co?)


Wierz w Pana Jezusa Chrystusa a będziesz zbawiony

Obrazek

cms|skr328|PL50950Wroclaw68

Zapraszam 11-14 luty na wykłady Maxa Billetera na Śląsku LINK: http://skroc.pl/3fb2

Wróć do „Pytania o chrześcijańskie życie w Chrystusie”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości