Kapitan Nemo pisze:Ja zaznaczyłem "nie" dlatego, że w takim związku nie ma żadnej gwarancji,ze ta druga osoba się nawróci.Jeśli chodzi o planowanie wspólnej przyszłości,to dla mnie wskazówką jest tu II Kor.6,14-16:
"Nie chodźcie w obcym jarzmie z niewiernymi; bo co ma wspólnego sprawiedliwość z nieprawością albo jakaż społeczność między światłością a ciemnością? (15) Albo jaka zgoda między Chrystusem a Belialem, albo co za dział ma wierzący z niewierzącym? (16) Jakiż układ między świątynią Bożą a bałwanami? Myśmy bowiem świątynią Boga żywego, jak powiedział Bóg: Zamieszkam w nich i będę się przechadzał pośród nich, I będę Bogiem ich, a oni będą ludem moim."(BW)
Zgadzam się z Tobą, Kapitanie. Ja również zaznaczyłam "nie". Nigdy nie związałabym się z osobą niewierzącą. Wiem, jak takie małżeństwo wygląda. Mam brata, chrześcijanina, który ożenił się (to było trzy lata przed jego nawróceniem) z kobietą niewierzącą. Małżeństwo, to trwa 20 lat, nie będę się rozpisywać, ale jest to jedna wielka gehenna. Szczególnie, jeśli chodzi o Kościół/rozważanie Słowa Bożego. Jedno jest z tego małżeństwa dobre, ich córka. W październku 2007, wyznała, że Jezus jest jej Panem, powiedziała Jezusowi "tak" i przystąpiła do chrztu w KADS w zborze w Mannheim. Oczywiście nie obyło się bez awantur, kłótni. Winny temu, był oczywiście mój brat, który córkę przyprowadzał do zboru na nabożeństwa od trzeciego roku jej życia.
Kończąc, chciałam tylko zaapelować do wszystkich, którzy planują wstąpić w związek małżeński. Nie łączcie się z osobami niewierzącymi. Nie twórzcie tzw. związków "mieszanych". To jest wielkie ryzyko, osoba niewierząca może się nie nawrócić, tak jak w przypadku mojej bratowej. Nie lokujcie swoich uczuć w osobach np. z KRK. Jako małżeństwo nie będziecie mogli się nawet wspólnie pomodlić, bo do kogo? Do Marii, tzw. "świętych"? Bóg ostrzega nas przed takimi decyzjami w swoim Słowie.