Re: Popatrzcie na tematy
: 30 paź 2015, 21:52
Hm, może tak.
Jeśli jest jakas praktyka danego kościoła, obrosła tradycją i wiekowa, to ludzką rzeczą jest dorobić do niej teologię. Tak się stało w przypadku nauki o zaniknięciu darów duchowych.
Efendi : wiara to OWOC , nie dar Ducha. Trochę to inaczej wygląda, gdy się mówi o owocach, a inaczej, gdy mówimy o charyzmatach. Owocować w Duchu będzie każdy, kto się narodził na nowo i chodzi w posłuszeństwie, bo Duch będzie go uświęcał, zmieniał myślenie, pouczał, prowadził do całej prawdy. I niemożliwe, by taki człowiek nie stawał się podobny do Jezusa, a więc nie posiadał Jego cech : radości, miłości, pokoju, cierpliwości, uprzejmości, gościnności, opanowania. Nie sposób też, by nie miał mądrości i rozeznania, skoro nawet ewangelista łukasz, gdy mówi o dziecięcych latach Jezusa, wspomina własnie te dwie cechy, że Jezus wzrastał w mądrości i rozumieniu (rozeznaniu).
Charyzmaty natomiast to narzędzia, które mają służyć budowaniu Ciała. Zacznijmy może od tego, że dzisiejsze Koscioły to już nie organizm, nie Ciało, a własnie jak mówi Magda, klub niedzielny, z kawą, ciastkiem, pośpiewali, poklaskali, posłuchali - i się rozeszli. Są klubem raz w tygodniu godzinkę czy dwie, a na co dzień żyją światowo.
W którym zborze są jeszcze relacje typu oko, noga, ręka ? Wszytko spoczywa na barkach pastora, ewentualnie ma starszych do pomocy. Który zbór regularnie ewangelizuje, jako zbór, a nie kilkuosobowa diakonia czy team od kursu Alfa ? W którym na co dzień są urzędy proroka, apostoła, ewangelisty, pasterza i nauczyciela? Już nawet nie wiemy, co to prorok i apostoł, te funkcje umarły. A pastor dzierży odpowiedzialnośc nauczyciela i pasterza. No, biblijnie to nie jest.
Nie ma Ciała, nie ma budowania, nie ma ewangelisty, apostoła, proroka, to i... nie będzie narzędzi, bo i nie ma komu i czego budować. Klub zakłada się przecież inaczej, wystarczy budynek, coś, co ludzi przyciągnie (muzyka, estetyka, łechcące ucho nauczanie, kawka i ciacho, komitet powitalny przy drzwiach). I wystarczy. Ludzie nie muszą być nawróceni, by zbór miał salę i budżet.
Ale, by zbór wyszedł na ulicę i jak w dniu Pięćdziecsiątnicy głosił Jezusa Zmartwychwstałego tak, że 3000 tego dnia przyjęłoby chrzest - no, do tego trzeba POWERU, i to z góry, nie z ambony.
Tak więc praktykę nie-czynienia uczniów wytłumaczono sobie teologią. Bardzo wygodną zresztą. Darów nie ma.
Ja sama spotkałam Jezusa będąc katoliczką. Taką kulturową. Ot, niedzielna msza i tyle. Byłam chora. Nerwica serca. Miałam 24 lata, kończyłam studia. Choroba uniemożliwiałą mi nie tylko studiowanie, ale i normalne życie. Perspektywa na przyszłość? Kula u nogi dla mojej rodzinki.
W takim stanie trafiłam w maju 1994 na stadion. Miał przyjechać jakiś charyzmatyczny mówca z darem uzdrowienia, nie przyjechał, bo wizy nie dostał. Ale, że bilety były, station wynajęty, to akcja odwołana nie została. Było spotkanie modlitwne, uwielbienie. Byli inni, którzy posługiwali. Zostałam tego dnia uzdrowiona. Nerwica odeszła. Usłyszałam Dobrą Nowinę o Jezusie. Zapragnęłam Go poznać. Tak to się u mnie zaczęło. Od ludzi, którzy posługiwali charyzmatami W KONTEKŚCIE głoszenia Ewangelii. To był dopiero początek mojej drogi z Panem.
Jeśli jest jakas praktyka danego kościoła, obrosła tradycją i wiekowa, to ludzką rzeczą jest dorobić do niej teologię. Tak się stało w przypadku nauki o zaniknięciu darów duchowych.
Efendi : wiara to OWOC , nie dar Ducha. Trochę to inaczej wygląda, gdy się mówi o owocach, a inaczej, gdy mówimy o charyzmatach. Owocować w Duchu będzie każdy, kto się narodził na nowo i chodzi w posłuszeństwie, bo Duch będzie go uświęcał, zmieniał myślenie, pouczał, prowadził do całej prawdy. I niemożliwe, by taki człowiek nie stawał się podobny do Jezusa, a więc nie posiadał Jego cech : radości, miłości, pokoju, cierpliwości, uprzejmości, gościnności, opanowania. Nie sposób też, by nie miał mądrości i rozeznania, skoro nawet ewangelista łukasz, gdy mówi o dziecięcych latach Jezusa, wspomina własnie te dwie cechy, że Jezus wzrastał w mądrości i rozumieniu (rozeznaniu).
Charyzmaty natomiast to narzędzia, które mają służyć budowaniu Ciała. Zacznijmy może od tego, że dzisiejsze Koscioły to już nie organizm, nie Ciało, a własnie jak mówi Magda, klub niedzielny, z kawą, ciastkiem, pośpiewali, poklaskali, posłuchali - i się rozeszli. Są klubem raz w tygodniu godzinkę czy dwie, a na co dzień żyją światowo.
W którym zborze są jeszcze relacje typu oko, noga, ręka ? Wszytko spoczywa na barkach pastora, ewentualnie ma starszych do pomocy. Który zbór regularnie ewangelizuje, jako zbór, a nie kilkuosobowa diakonia czy team od kursu Alfa ? W którym na co dzień są urzędy proroka, apostoła, ewangelisty, pasterza i nauczyciela? Już nawet nie wiemy, co to prorok i apostoł, te funkcje umarły. A pastor dzierży odpowiedzialnośc nauczyciela i pasterza. No, biblijnie to nie jest.
Nie ma Ciała, nie ma budowania, nie ma ewangelisty, apostoła, proroka, to i... nie będzie narzędzi, bo i nie ma komu i czego budować. Klub zakłada się przecież inaczej, wystarczy budynek, coś, co ludzi przyciągnie (muzyka, estetyka, łechcące ucho nauczanie, kawka i ciacho, komitet powitalny przy drzwiach). I wystarczy. Ludzie nie muszą być nawróceni, by zbór miał salę i budżet.
Ale, by zbór wyszedł na ulicę i jak w dniu Pięćdziecsiątnicy głosił Jezusa Zmartwychwstałego tak, że 3000 tego dnia przyjęłoby chrzest - no, do tego trzeba POWERU, i to z góry, nie z ambony.
Tak więc praktykę nie-czynienia uczniów wytłumaczono sobie teologią. Bardzo wygodną zresztą. Darów nie ma.
Ja sama spotkałam Jezusa będąc katoliczką. Taką kulturową. Ot, niedzielna msza i tyle. Byłam chora. Nerwica serca. Miałam 24 lata, kończyłam studia. Choroba uniemożliwiałą mi nie tylko studiowanie, ale i normalne życie. Perspektywa na przyszłość? Kula u nogi dla mojej rodzinki.
W takim stanie trafiłam w maju 1994 na stadion. Miał przyjechać jakiś charyzmatyczny mówca z darem uzdrowienia, nie przyjechał, bo wizy nie dostał. Ale, że bilety były, station wynajęty, to akcja odwołana nie została. Było spotkanie modlitwne, uwielbienie. Byli inni, którzy posługiwali. Zostałam tego dnia uzdrowiona. Nerwica odeszła. Usłyszałam Dobrą Nowinę o Jezusie. Zapragnęłam Go poznać. Tak to się u mnie zaczęło. Od ludzi, którzy posługiwali charyzmatami W KONTEKŚCIE głoszenia Ewangelii. To był dopiero początek mojej drogi z Panem.