Bardzo fajnie to wyraziłeś i zarazem zaakcentowałeś filozoficzną ważność samego wątku.
Dlatego filozoficzną, że prowadzi to do zaspokajania ciekawości.
Podczas, gdy najważniejszą sprawą dla człowieka są jego uczynki, stan serca związany z poziomem empatii, oraz charakter.
Cóż, słusznie zauważasz, że z Biblii można dobierać wersety mówiące za "a" i za "b". Dlatego słusznie, bo mnóstwo grup tak czyni. Często jednak wynika to z niepełnej interpretacji zagadnienia.
Dlatego szkoda, że nie podałeś tu cytatów jakie masz na myśli.
……………………………………..
/Moje zwracanie się do drugiej osoby w dalszej części, odnosi się niekoniecznie już do Ciebie./
Musimy w tym wątku podkreślić bardzo istotną sprawę, a mianowicie to, że bez tego, co Bóg stworzył, nie miałby ten wątek swojego bytu, czyli np. bez człowieka nie ma tego wątku.
Zatem człowiek jest tak samo w nim podmiotem – jak Bóg.
Ponieważ wątek dotyczy relacji: Bóg – człowiek.
Inaczej: Jak Bóg stworzył człowieka?
I oto jesteś!
Istniejesz!
Czy zatem nie wiesz – kim jesteś?
W sensie: Jaki jesteś i na ile możesz decydować o sobie?
Z jednej strony postrzegasz jakieś ograniczenia – ale czy pomyślałeś, że wynikają one z tego, że zaistniałeś – że jesteś z czegoś i w czymś, a to automatycznie uzależnia Cię od tego, z czego jesteś i tego dzięki czemu istniejesz.
Jednocześnie w tym wszystkim możesz wyrażać własne działania, wiele dowolnych wyborów, nawet przekształcać. Nie tylko otoczenie, ale i samego siebie. Oczywiście w określonym zakresie. Jednak potrafisz dostrzegać wolną wolę.
Zatem doświadczasz obu: wolnej woli, oraz ograniczeń.
Postawię tu 1-e pytanie:
Czy można istnieć bez ograniczenia?
Cokolwiek ogranicza, pozbawia pełnej władzy.
Masz ograniczenia, to nie masz nad wszystkim pełnej władzy.
Postawię tu 2-ie pytanie:
Czy zatem Bóg – skoro nie ma ograniczeń (jeśli przyjmujemy, że nie ma) – może istnieć?
Oba pytania sprowadzają się do następującego pytania:
Czy może istnieć nieograniczony Bóg?
Muszę tu przypomnieć, że mnóstwo mistyków dotarło do takiego odbioru boskiej Istoty.
I różnie to wyrażali. Zależnie od perspektywy widzenia wyznawanej religii.
Dlatego np. w buddyzmie stwierdzono, że taka nieograniczona Istota, czyli Bóg, nie może być postrzegany jako osoba, gdyż osoby tkwią w ograniczeniach własnej osobowości.
Co ciekawe na tym samym poziomie mistycznym są pewne słowa z Biblii: „Jestem, który JESTEM.”
Opis ten nie zawiera w sobie żadnych cech osobowych.
/Księgi Biblii były pisane przez autorów o różnych poziomach wglądu./
Jeśli zatem wg mistyków najwyższego poziomu może istnieć nieograniczony Bóg, czyli Bóg Wszechmocny, to znaczy, że - wg tego - cechy nie są niezbędnym warunkiem istnienia.
Odpowiedź na 1-e pytanie zatem by brzmiała:
Można istnieć bez ograniczenia.
My jednak istniejemy w ograniczeniu, czyli jako jacyś oraz w czymś – czyli w świecie od którego zależymy podobnie jak od własnego serca.
I którego podobnie nie kontrolujemy do końca.
Tak jakby świat był też naszym ciałem – choć różniącym się.
Ale i organy naszego ciała też znacznie się różnią.
Czyż o świecie nie czytamy – przepraszam… Czyż o Bogu nie czytamy: W NIM żyjemy?
A czy o swoim ciele nie czytamy, że ono może być świątynią JEGO? Czyli, że ON będzie żył w nas?
Jaka zatem jest różnica między światem, a naszym ciałem?
Na ile i jak ciało zdoła istnieć bez świata?
I nie tylko ciało. Ale i nasz charakter.
Czyż nie poprzez zjawiska w świecie go wyrażamy?
I czy nie jesteśmy przywiązani do samych siebie, do swoich cech, oraz nie chcemy ich utracić?
Nie chcemy zaprzeć się samego siebie?
Bo jesteśmy zapatrzeni w siebie…
Czy Bóg nam tak każe?
Czy ktokolwiek każe?
Jezus nauczał, aby zaprzeć się samego siebie.
Budda nauczał, aby porzucić własne przywiązania i pragnienia.
Bo to one nas trzymają w ograniczeniach.
W czym zatem Bóg miałby być potworem?
Bo ludzie tworzą mało przemyślane filozofie?
Człowiek musi uświadomić sobie czym jest i co hamuje go przed zbawieniem - od cierpień.
Musi zrozumieć czym jest zbawienie (wyzwolenie).
I czym są uwarunkowania.
Jednak każdy pragnie zachować samego siebie, bo nie wie, czym jest prawdziwie.
24. Tedy rzekł Jezus do uczniów swoich: Jeźli kto chce iść za mną, niechajże samego siebie zaprze, a weźmie krzyż swój, i naśladuje mię!
25. Bo kto by chciał duszę swoję zachować, straci ją; a kto by stracił duszę swoję dla mnie, znajdzie ją.
26. Albowiem cóż pomoże człowiekowi, choćby wszystek świat pozyskał, a na duszy swojej szkodował? albo co za zamianę da człowiek za duszę swoję?
(Mat. 16, BG)
Po cóż Jezus nauczał?
Czy Jezus to mniej niż Biblia?
Czy raczej więcej?
I czyż nie mówił, że posłał Go Bóg?
Czyż nie mówił, że posyłał też innych nauczycieli?
Dlaczego zatem Bóg daje dobre rady ludziom?
Ale niektórzy z ludzi, mimo tego myślą, że to Bóg jest potworem…
Niektórzy obwiniają też samego Boga o ukrzyżowanie Jezusa.
Dlaczego?
Aha… i to ma też związek z zainteresowaniem niektórych predestynacją oraz z wolną wolą
Obwiniają Boga za śmierć Jezusa – choć Jezusa zabili ludzie!!!
Obwiniają, bo… są proroctwa, a zatem „dowód” na predestynację.
I Jezus mówił: „O ile to możliwe, oddal Ojcze ten kielich.”
Ale jak możliwe miało być, skoro ludziom została dana wolna wola?
I dlaczego Bóg miałby nie przewidzieć – widząc wcześniejsze zachowania ludzi – jak się zachowają? Skoro nawet ludzie próbują przewidywać?
Tyle, że jednym wychodzi lepiej, innym gorzej.
Oto jak sam Jezus widział swoją śmierć, rolę w niej ludzi, oraz rolę Boga:
„Miał jeszcze jednego, syna umiłowanego; posłał go do nich na końcu, mówiąc: Uszanują syna mego.” (Mar. 12:6, BW)
Oczywiście to była przypowieść. Jezus w niej wyraża to, czego Bóg oczekiwał od ludzi. Czym innym jest jednak oczekiwanie, a czym innym wiedza o tym, jak ktoś raczej postąpi – na podstawie wcześniejszej obserwacji.
Każdy z nas ma znajomych i jeśli dobrze ich zna, może wiedzieć jak się kiedy zachowają.
Choć oni przed czasem mogą się z naszą prognozą ich zachowania, nie zgodzić. Wówczas, aby im dowieść jacy są, musimy dopuścić do zdarzenia.
Jednak to oni działają. Oni czynią.
A my dajemy im możliwość aby poznali - czego się trzymają.
Jakich uczynków.
Jezus w tym celu poświęcił siebie.
Czy musiał?
Nie. Nie musiał.
Gdyby musiał nie powiedziałby do Boga:
- „Nie moja wola, lecz Twoja niech się stanie.”
Powiedziałby raczej: „Niech to mnie ominie. Taka moja wola i tak niech się stanie, by ukrzyżowania nie było.”
Ale czyjej woli tak naprawdę poddał się Jezus?
Kto chciał zabić Jezusa?
Czyż nie ludzie?
Większość ludzi i dzisiaj. Też tzw. Chrześcijan – gdyby przyszedł dziś pod innym imieniem i czynił to samo i nauczał tego samego, a w społeczeństwie był zwyczaj i wolność z prawem krzyżowania – ponownie by Go ukrzyżowali z wielka radością!
Ech… ludzie…
Wołali, że Jezus był od Szatana…
Dziś wołają, że Bóg jest potworem…
Jednak liczba bestii to liczba człowieka.
Nie musisz jednak być bestią.
Dobra nowina jest taka, że możesz być doskonały.
Z łatwością.
Tylko wybierz to.
W całej swej istocie i w całej głębi, a nie płytko: w mowie, albo w pustej deklaracji – przed kimś, czy przed sobą.
Obserwuj swoje uczynki.
To Ty.