Albertus pisze:chwat pisze:Wydaje mi się, że myślenie w rodzaju "u kogo jest gorzej", to dokładne przeciwieństwo Ewangelii. Myśląc w ten sposób, nigdy nie znajdzie się Boga.
Powinniśmy pamiętać, że to bliźni i jego potrzeby są naszym celem. Ten komu jest trudno, powinien otrzymywać od nas pomoc. Tego uczy nas Jezus - On przyszedł do grzeszników, przyszedł do potrzebujących pomocy i spędzał czas z nimi, starając się ich nawrócić. Bulwersowało to Żydów, dla których był to jeden z ważniejszych dowodów, że Jezus nie jest Mesjaszem. Ewangelie opisują spotkanie Jezusa z Jawnogrzesznicą i podają komentarze faryzeuszy, mówiące, że nie powinien z nią rozmawiać. Ich myślenie było ograniczone, bo oni wcale tak naprawdę nie szukali Boga w pomocy bliźniemu, ale szukali chluby dla samych siebie, bo dbali głównie o swój wizerunek świątobliwych faryzeuszy i o dobre zaprezentowanie się opinii publicznej.
Podobnie myślą ci, którzy dziś odchodzą z KK, bo gazety źle o nim napisały. Takie artykuły działają na ich niekorzyść, bo oznaczają dla nich stratę wizerunkową. Planowali, że będą przynależeć do szacownego grona, chodzić z procesjach, odbierać zaszczyty, etc., a tu bęc, mamy taki czy inny skandal, co oznacza, że zostaje się wytkniętym palcem, jak kiedyś Jezus rozmawiający z Jawnogrzesznicą. I w takim momencie takie osoby szybko się z Kościoła ewakuują, bo robi się dla nich nieprzyjemnie, a miało być cieplutko i bezpiecznie. Tylko że dowodzi to wyłącznie jednego, dowodzi, że Kościół nie był dla nich zadaniem, że Kościół nie był dla nich przykazaniem miłości, ale miał być jedynie kryjówką i zabezpieczeniem własnego zadowolenia i komfortu. Zrobili z Niego jaskinię zbójców, gdzie mogli ukrywać swoje niegodziwości i rozbój, którego dokonują.
Dlatego jeśli ktoś myśli i mówi "ale u nas nie ma takich skandali jak u was", to wiem, że nie jest dla niego ważne głoszenie Ewangelii i dawanie świadectwa sobą, ale że szuka on grona, które miałoby za niego dawać świadectwo, a on chciałby tylko cichutko wmieszać się w tłum i pełnić rolę statysty, którego tłumy zabezpieczają. Ale nasz Pan używa właśnie takiego wiejadła do oddzielenie ziarna od plew. Tym wiejadłem są głosy krytyki i wiatr w oczy. Po takim oczyszczeniu w Kościele zostaną ci, którzy sobą będą głosić jego trudną naukę, wbrew niekorzystnej statystyce.
Zgadzam się z tym co piszesz. Jednak myślę ze są ludzie którzy żyją w pewnej luce informacyjnej nie mając dostępu albo nie przyjmując informacji które przeczą ich wyobrażeniom. Na przykład myślą że pedofilia to tylko i wyłącznie problem katolicki.I uważam ze takich ludzi nie zaszkodzi próbować wybić z tej luki informacyjnej podając informacje które nie potwierdzają ich fałszywej wizji rzeczywistości.
Chyba nie zgodzę się ze sformułowaniem "pedofilia to (...) problem katolicki", bo oznaczałoby to legalność pedofilii w katolicyzmie. Podobnie nie moglibyśmy uznać za prawidłowe sformułowań typu "pedofilia to problem polski", lub "pedofilia to problem rosyjski", lub "pedofilia to problem niemiecki", czy "pedofilia to protestancki", albo "pedofilia to problem chórów dziecięcych", albo "pedofilia to problem filmowców", itd., bo w żadnej z tych grup określonej pewnym statutem, nie występuje zalegalizowana pedofilia, mimo że niestety w każdej z tych grup występują przypadki pedofilii. Jeśli pedofilia w tych grupach występuje, to nie w zgodzie ze statutem tych grup, ale
przeciwko niemu. W tym momencie nie można sobie pozwolić na przyporządkowanie pedofilii danej grupie i w związku z tym nie powinno się takich sformułowań uźywać.
Co do luki informacyjnej, w której jak piszesz, żyją pewni ludzie, też chciałoby się to sprostować. Luka informacyjna, czyli brak informacji, nie uprawnia do wyciągania wniosków, ale wymaga zachowania światopoglądowej neutralności. Jeżeli natomiast pewne osoby nie posiadając informacji, tworzą pewne wnioski i wyroki, to najzwyczajniej kłamią. Jest to jednoznaczna nieuczciwość, którą tworzy się z premedytacją. Brak informacji powinien skutkować brakiem wniosków. Jeśli jednak wnioski się pojawiają, to mamy do czynienia z celowym fałszerstwem.
Jeśli piertobus twierdzi, że katolicyzm dopuszcza pedofilię na mocy niepisanych praw, to jest to jednoznacznym kłamstwem, bowiem
prawa niepisanie nie istnieją. Jedyne co istnieje, to oszczerstwa pietrobusów, tworzone w celu oczerniania niewinnych. Analogicznie można by stworzyć pogląd, że rodzina piertobusa akceptuje np. kazirodztwo, a ta akceptacja odbywa się na mocy niepisanych praw rodzinnych. Oczywiście nikt nigdy nie widziałby ani słyszałby tych praw, ale zła wola umożliwiałaby mówienie, że "one jednak istnieją". Byłoby to zwykłe i bezpodstawne oszczerstwo, stworzone w celu szkodzenia innym.
Uważam, że należy oszczerstwa oceniać tak, jak na to zasługują i nazywać je po imieniu - czyli kłamstwami, a nie nazywać je eufemizmami typu "luki informacyjne".