inquisitio
Zasadncza sprawa w tym wszystkim jest pokoj a nie czy np jest czy nie jest prawdziwy.
I będą mówić ... pokój... pokój... pokój
inquisitio - nadal nie rozumiesz
muzułmanie należą do Ludu Bożego z powodu tego, że obejmuje ich plan zbawienia, zachowują "wiarę Abrahama" oraz czczą "jedynego" Boga. Na tym polega ich relacja do tych, którzy w pełni są do ludu bożego wcieleni. Tak samo jest z tzw. "chrześcijanami anonimowymi"
którzy przynależą do ludu z powodu "dobrych uczynków sumienia", których silą sprawczą ma według katolików być sam Duch święty... (choć jak wiemy ludzie ci mogą spokojnie być ateistami itd...)
Ale przyzwyczaiłem się do tego, że nie dostrzegasz konsekwencji (oczywiście nie zakładam Twojej złej woli) teologii swego Kościoła, a zatrzymujesz się w pół drogi.
Ale mniejsza z tym.
Nie odniosłeś się jednak do reszty postu, tej najważniejszej - skierowanej do Ciebie.
Masz rację. Ale nie o zrównanie tu chodzi a osobę, do której muzułmanin się modli.
Tyle razy rozmawialiśmy o tym, że prosimy siebie nawzajem o modlitwę do Boga - uznajemy to wszyscy za fundamentalną podstawę życia chrześcijańskiego. Prośba taka zakłada, że uznajemy Jednego i tego samego Boga. To leży u podstaw "prośby kogoś o modlitwę". Dlatego nie proszę o modlitwę muzułmanina, buddysty i w ogóle niechrześcijanina (czyli kogoś, kto nie uznaje, że jest Jeden Bóg, w trzech osobach, że jest to Jahwe - bo takie imię objawił ludziom, że jest to Jezus Chrystus, który jest drogą prawdą i życiem, i nikt nie może dojść do ojca inaczej niż przez Syna, i Ducha świętego, który w nas zamieszkuje i poucza o Prawdzie.
Prośba o modlitwę to prośba o to, żeby ktoś zwrócił się w mojej intencji do Boga
- ale nie "jakiegokolwiek Boga" a Boga, który objawił się w historii pod jednym tylko imieniem.
Dlatego inquisitio mogę prosić o modlitwę Ciebie, bo ufam, że obaj wierzymy w tego samego Boga, w Trójcy jedynego a nie w dwóch różnych bogów.
Gdybyśmy wierzyli w dwóch różnych bogów, moja prośba abyś zwrócił się do swego boga, byłaby jednocześnie uznaniem prawdziwości jego istnienia - przynajmniej na równi z moim bogiem. A dwóch bogów nie ma i być nie może.
Kto nie wyznaje Jedynego Boga ten wyznaje ..... nieboga - więc nie będę prosił wyznawcy nieboga by się zwrócił do nieboga bo to obraża Boga prawdziwego - jest grzechem przeciwko pierwszemu przykazaniu. Czy w modlitwie chodzi o "gest", o formę, o to, że ktoś uklęknie, czy przyjmie inną - dozwoloną w swej kulturze postawę?
Czy papież poprosił o wykonanie gestu? Czy o to, żeby muzułmanie zwrócili się do kogoś, kogo uważają za istotę najwyższą?
Pisząc o
Zasadncza sprawa w tym wszystkim jest pokoj a nie czy np jest czy nie jest prawdziwy.
Jezeli np taki muzelmanin bedzie sie modlil o pokoj to za tym zawsze powinny isc czyny-w tym akurat chrzescijanie nie roznia sie od nich niczym,czyny powinny potwierrdzac intencje.
rozumiem to jako wezwanie do podjęcia wspólnych wysiłków na płaszczyźnie etycznej.
Możemy prosić siebie nawzajem, żebyśmy podejmowali wysiłki zmierzające do "niewojny" a "pokoju" - zgoda. To płaszczyzna ludzka i tylko taka.
Modlitwa jednak wykracza poza tę płaszczyznę - wprowadza pierwiastek pozaludzki.
A ten pierwiastek jest zdecydowanie nadrzędny wobec wszystkich innych relacji. Najpierw winniśmy zawsze i wszędzie posłuszeństwo naszemu Bogu. Najpierw jest przykazanie pierwsze: nie będziesz miał Bogów cudzych przede mną.
To jest podstawowe pierwsze prawo, które jest punktem odniesienia wobec innych "bogów", także wobec wyznawców innych religii.
Nasze poczynania od tego przykazania mają brać swój początek, na nim się opierać.
Oznacza to, że nie ma innych bogów do których można się zwracać (łamania przykazania nie usprawiedliwia nawet najbardziej szlachetna idea - jak np. pokój na świecie).
Nie ma żadnych ludzkich usprawiedliwień, które byłoby ważniejsze od tego przykazania.
Wiemy, że wyznawcy niechrześcijańskich religii wierzą, że ich bogowie są prawdziwi - ale my wiemy, że to nieprawda. Dlatego troszcząc się o pokój możemy jedynie nawoływać o wspólne gesty i czyny, które pozostają wyłącznie w sferze międzyludzkiej. Na jedynej łączącej nas płaszczyźnie.
Na płaszczyźnie religijnej jest pomiędzy nami przepaść nie do przebycia. Po jednej stronie tej przepaści stoimy My w relacji do Naszego Boga, po drugiej oni w relacji do swojego Boga.
Nasz Bóg mówi, że przed Nim nie może w naszym życiu być nikogo, potem powtarza, że pierwszym podstawowym przykazaniem jest kochać Boga z całej swojej duszy, serca i ciała. Ta miłość wyraża się przede wszystkim w tym, że On jest (pisząc kolokwialnie) i Jego plany wobec nas i Jego przykazania - na pierwszym miejscu i są miarą naszego postępowania, punktem odniesienia.
A nasz Bóg mówi, że jest Jeden, Jedyny i nie ma innego.
Do kogo więc modlą się wyznawcy innych religii?
Piszesz że
Zasadncza sprawa w tym wszystkim jest pokoj a nie czy np jest czy nie jest prawdziwy.
Możesz wyjaśnić dokładnie co masz na myśli?
Z kontekstu wynika (ja tak rozumiem) że najważniejszy jest pokój, a nie to czy osoba, do której zwracają się muzułmanie jest prawdziwa.
Właśnie uczyniłeś z "pokoju" swego bożka i najwyższy cel.
Dlaczego tak myślę? Ano dlatego, że po pierwsze najpierw złamałeś pierwsze przykazanie uznając, że istnieje jakaś inna Boska Istota do której może zwrócić się ktoś kto nie wyznaje Boga w Trójcy Jedynego. Uznajesz taką boską istotę gdy prosisz niechrześcijanina by się do tej istoty pomodlił.
Następnie stwierdzasz, że tak naprawdę to nie jest w ogóle istotne, by ta istota była prawdziwa (mimo tego, że prosisz osobę wierzącą w tę istotę o to by się do tej nieważne czy istniejącej - istoty zwróciła), istotne jest tylko by wykonała jakiś gest, w którym nie rożni się od chrześcijanina.
Po co więc prosić o modlitwę niechrześcijanina?
a... dla pokoju....
potem wprowadzasz do rozmowy nakaz, wskazanie by żyć ze wszystkimi w pokoju:
abysmy zyli w zgodzie ze wszystkimi,a nie islamem.
Chrzescijanin powinien byc czlowiekiem pokoju
- z czym się zgadzam. Starasz się przywrócić tym zdaniem podstawową płaszczyznę odniesienia. Najwłaściwszą - boską. Bóg mówi, żyjcie ze wszystkimi w pokoju. Piękne zalecenie - ale to zalecenie dotyczy naszego współistnienia z innymi ludźmi. To współistnienie nie zakłada "wspólnych" modlitw do "wszystkich bogów", a jedynie zasad życia społecznego. Tam gdzie jesteś żyj ze wszystkimi w pokoju i tylko tyle mówi apostoł Paweł. Nawet z niego w tym przypadku możemy wziąć przykład - bo pokojowo nie rozbił posągów bogów greckich i rzymskich tylko zauważył, że poganie są ludźmi religijnymi - a potem zamiast się z nimi pomodlić głosił im ewangelię. Wykorzystał religijność pogańską jako pretekst do głoszenia ewangelii. Wiedział bowiem, że nie ma "innych bogów", że jest Jeden Bóg. Pewnie dlatego nie przyszło mu na myśl, żeby poprosić pogan o wspólną modlitwę bo najpierw złamałby boskie przykazanie a po drugie oszukałby pogan do których przyszedł - oszustwo polegałoby na tym, że Paweł wiedząc że nie istnieje inny Bóg prosi pogan, by się zwrócili do tego nieistniejącego Boga tylko z szacunku do nich... a co Ty piszesz?
Zasadncza sprawa w tym wszystkim jest pokoj a nie czy np jest czy nie jest prawdziwy.