Wortal Jana Pawła II Wielkiego pisze:Cały pontyfikat dla Niej
Logika każe nam postawić pytanie: Skoro Jan Paweł II, już na długo przed wyborem na Stolicę Świętą, był "Totus Tuus" dla Maryi, a więc wszystko, co Jego, należało do NIEJ, to czy i Jego pontyfikat nie był całkowicie JEJ? Oczywiście, że był. Dlatego spróbujmy dostrzec maryjny wymiar służby Jana Pawła II, pojąć, jak ważna dla Niego jako Papieża była Najświętsza Maryja Panna, zrozumieć, że ze związku Jego pontyfikatu z Maryją wynikało wszystko - nawet Jego zaangażowanie społeczne.
Nie sposób opisać całą maryjną drogę tego 26-letniego pontyfikatu. Wskażmy palcem choć kilka kamieni milowych na szlaku Jana Pawła II. Zacznijmy od przejmującego świadectwa: jeden z najbliższych współpracowników Papieża powiedział, że nie było posiłku, podczas którego Jan Paweł II nie wspomniałby o Matce Bożej. To mówi nam wszystko! Ojciec Święty miał JĄ "na samej górze swego myślenia", ONA była jednym z najważniejszych ogniw wszelkich sylogizmów, jakie powstawały w Jego umyśle i sercu; konsekwentnie o NIEJ słyszał każdy, kto z Nim dyskutował. Mamy do czynienia ze współczesną wersją średniowiecznego "de Maria numquam satis" ("O Maryi nigdy dość"). Zresztą, czy nie mówi się wiele o tym, kogo się kocha? Czy sami nie rozmawiamy często o tym, co dla nas najważniejsze? Jan Paweł II posługiwał się w swej logice argumentem maryjnym; chciał też przekonać rozmówców do uznania, że Maryja jest "najważniejsza", że jest amabilis - godna miłości.
Cofnijmy się do dnia wyboru, do 16 października 1978 r. Ten wybór był JEJ.
"To Jej wybór"
Sługa Boży Prymas Stefan Wyszyński tak wspomina chwilę wyboru kard. Wojtyły na Papieża: "Gdy podszedłem do Jana Pawła II z pierwszym homagium, usta nasze niemal jednogłośnie otworzyły się imieniem Matki Bożej Jasnogórskiej: 'To Jej dzieło!'. Wierzyliśmy w to mocno i wierzymy nadal". Prymas Tysiąclecia i jego dotychczasowy najbliższy współpracownik byli przekonani, że Matka Najświętsza zaplanowała ten pontyfikat i że musi to być wielki pontyfikat maryjny. Zresztą Jan Paweł II wspomniał o tym publicznie na Jasnej Górze w czerwcu 1979 r. Mówił o akcie oddania Matce Bożej, "który rodzi się (...) z nowych zadań, które za Twoją sprawą, o Maryjo, zostały powierzone mnie... Twemu przybranemu synowi". Przy okazji można postawić dodatkowe maryjne pytanie: Czy w tym ostatnim wyrażeniu nie ma czegoś więcej niż zwykłego odwołania się do pobożności, która nazywa nas wszystkich przybranymi dziećmi Maryi? Kiedy Jan Paweł II mówi o sobie jako o "synu przybranym", słowom tym nadaje chyba szczególne znaczenie. Wie, że jest wyjątkowo blisko Matki Najświętszej. Przez szkaplerz? Przez bycie "Totus Tuus"? A może przez wybór samej Maryi? Chyba należałoby, nie negując pierwszych hipotez, skłaniać się ku ostatniej. Mało jeszcze wiemy o życiu duchowym tego człowieka, ale to, co już zostało ujawnione, daje nam prawo sądzić, że Jan Paweł II był nie tylko mistykiem. Był też wizjonerem.
Pierwsze słowa Jana Pawła II
Od prymasowskiego homagium minęło kilkanaście minut, kiedy postać nowego Papieża ukazała się na balkonie bazyliki. Za chwilę padną znowu słowa mówiące nam wiele o związku Jana Pawła II z Matką Najświętszą. Papież mówi: "Bałem się przyjąć ten wybór, ale zrobiłem, to (...) w całkowitym zaufaniu do Jego Matki, Panienki Przenajświętszej... Oto stoję przed wami, aby wyznać naszą wspólną wiarę, naszą nadzieję i naszą ufność w Matkę Chrystusa i Matkę Kościoła". Okazuje się, że nowy pontyfikat rozpoczął się od głębokiego przeświadczenia, że będzie nad nim czuwała Maryja, że ONA sama poprowadzi go zgodnie z zamysłami Boga. A Papież chce dać temu publiczne świadectwo.
Jan Paweł II mówił o lęku związanym z przyjęciem wyboru dokonanego przez kardynałów. To miał być trudny pontyfikat. Ówczesny świat był zaplątany w sieć zagrożeń, aż po niebezpieczeństwo samobójstwa ludzkości. Trzy lata później Papież powie: "Znaki czasu przemawiają za tym, że znajdujemy się w orbicie wielkiego zmagania między dobrem a złem, pomiędzy potwierdzeniem a zaprzeczeniem Boga, Jego obecności w świecie oraz zbawienia, które w Nim ma swój początek i kres". Co mówi dalej Ojciec Święty? "Znaki te wskazują na Niewiastę, wespół z którą winniśmy zejść nad tę krawędź czasu (...). Właśnie z Nią powinniśmy stawić czoła tym zmaganiom, których nasz czas jest pełen". Na pytania: "Jak przez to wzburzone morze dziejów ludzkich sterować łodzią Piotrową?" i "Jak ludzkość może wyjść bezpieczną ręką z ogromu współczesnych niebezpieczeństw?", z ust Papieża pada jednakowa odpowiedź. Trzeba wyruszyć w przyszłość w duchu zaufania do Maryi. Już na progu swego pontyfikatu Papież ogłosił: "W tej godzinie, ciężkiej i budzącej niepokój, musimy z synowskim oddaniem zwrócić myśl ku Maryi Dziewicy, która (...) działa jako Matka, i musimy powtórzyć te słowa: TOTUS TUUS, jakie przed 20 laty w dniu sakry biskupiej, wpisaliśmy w nasze serce i w nasze godło". Ten pontyfikat rozpoczął się od aktu całkowitego zawierzenia Matce Najświętszej i dzień po dniu był prowadzony przez wciąż na nowo ponawiane "Totus Tuus".
Encykliki z maryjną puentą
Śladów maryjnego wymiaru ponty fikatu Jana Pawła II jest wiele, uważny obserwator napotyka je co krok. Zwróćmy np. uwagę na fakt, że każda encyklika papieska kończyła się wzmianką o Matce Bożej. Dotyczy to nie tylko dokumentów teologicznych, ale nawet społecznych. Czytamy pod koniec encykliki "Solicitudo rei socialis" opublikowanej w Roku Maryjnym 1987: "Tak jak to zawsze czyniła pobożność chrześcijańska, przedkładamy Najświętszej Dziewicy trudne sytuacje indywidualne, aby ukazując je Synowi, uzyskała od Niego złagodzenie ich i odmianę. Ale przedstawiamy Jej również sytuację społeczną i kryzys międzynarodowy z tym wszystkim, co budzi troskę: nędzę, bezrobocie, brak żywności, wyścig zbrojeń, pogardę dla praw ludzkich, konflikty już istniejące czy zagrażające, częściowe lub totalne. Wszystko to pragniemy złożyć po synowsku przed Jej 'miłosierne oczy'". Bo ONA, Pośredniczka Łask, skutecznie wyprasza "złagodzenie ich i odmianę".
W tym momencie zaczynamy przeczuwać, jak bardzo maryjny wymiar miało społeczne zaangażowanie Jana Pawła II. Jego cześć do Matki Bożej przekładała się bezpośrednio na sprawy społeczne! Nic w tym dziwnego, skoro Niepokalana Dziewica sama ogłosiła manifest społeczny, wpisany w JEJ hymn uwielbienia, w wielkie Magnificat.
Karmelitański szkaplerz
Dodajmy słowo o tradycyjnej pobożności Papieża - o szkaplerzu. Szkaplerz, ukryty pod sutanną, nosił Jan Paweł II zawsze. Raz jeden było go widać - kiedy leżał w szpitalu po zamachu. Wtedy też stał się on pośrednikiem cudu - w dniu Matki Bożej Szkaplerznej cofnął się śmiertelny wirus cytomegalii, który dostał się do organizmu Ojca Świętego z przetaczaną krwią, mający zabić Papieża pewniej niż ręka zamachowca.
"Od bardzo długiego czasu noszę na sercu szkaplerz karmelitański!" - wyznał 25 marca 2001 r., dodając, że dzięki noszeniu szkaplerza ustawicznie doznaje opieki Matki Niebieskiej. Więcej, być może właśnie szkaplerz zaczął jako pierwszy formować całą maryjną duchowość Papieża. Jan Paweł II pisał pod koniec życia: "To głębokie życie maryjne, które wyraża się w ufnej modlitwie, w pełnym zachwytu uwielbieniu i pilnym naśladowaniu, prowadzi do zrozumienia, że najbardziej autentyczną formą nabożeństwa do Najświętszej Maryi Panny, wyrażającą się w skromnym znaku szkaplerza, jest poświęcenie się Jej Niepokalanemu Sercu".
Papież szkaplerz nosił zawsze. Z nim też umierał... Tak jak życzyła sobie Matka Najświętsza w wizji z 1151 r. Kiedy słuchał modlitwy tłumów zebranych na placu św. Piotra, kiedy powtarzał swe "Totus Tuus", na Jego piersiach spoczywał karmelitański szkpalerz - znak wybrania opieki Maryi nad swoim życiem i śmiercią.
Fatimska Madonna przy łóżku Papieża
Opowiedzmy też o figurze maryjnej, która od 1982 r. stała przy łóżku Jana Pawła II. Był to wizerunek Matki Bożej Fatimskiej, dar z Cova da Iria. Ku niej biegło ostatnie spojrzenie Papieża Polaka kończącego pracowity dzień, ku niej biegło też pierwsze spojrzenie po przebudzeniu. I ciepła myśl o Matce. I gorące zawołanie maryjne, którego treści nigdy nie poznamy. Są słowa, które pozostają do końca zamknięte w izdebce rozmodlonego serca. Może było to po prostu "Touts Tuus"? A może były to inne święte słowa?
Papieska Madonna czuwała nad każdym Jego snem w Pałacu Apostolskim. Z pewnością czuwała też nad Jego umieraniem. To właśnie Ona stała przy łóżku Jana Pawła II, który zamykał wszystko, co za Nim, a otwierał się cały na Niebo. Pani Fatimska (z góralską koroną otrzymaną z Krzeptówek) rozgarniała przed Nim pajęcze nici czasu i doczesnej przestrzeni, by ten, który na chrzcie otrzymał imię Karol, a swą posługę na Stolicy Piotrowej naznaczył imionami Jana i Pawła, mógł wyruszyć w ostatnią pielgrzymkę, a przekroczywszy bramę nieba, ucałować ziemię wieczności...
Warto poznać ten fakt, bo on pozwala nam lepiej zrozumieć, kim był ten Papież. I nauczyć się od Niego wielkiej miłości do Maryi, miłości, która potrzebuje znaków. Choćby figury przy łóżku, chociażby maryjnego szkaplerza pod koszulą, medalika na szyi, obrazka na biurku. Miłość znajduje tysiące sposobów, by wyrazić to, czego nie zamkną żadne słowa.
Różańcowa rewolucja
7 października 2002 r. Jan Paweł II wprowadził do Różańca nowe tajemnice (światła), zaproponował nowy sposób różańcowej modlitwy (bardziej biblijny i kontemplacyjny), wyznaczył też jej nowe cele (ratowanie rodziny i zabieganie o pokój). Był Papieżem różańcowym, o czym świadczą rozdawane przez Niego różańce i prowadzona przez Niego modlitwa różańcowa, transmitowana przez Radio Watykańskie w każdą pierwszą sobotę. Jego wkład w rozwój Różańca jest porównywalny ze św. Dominikiem Guzmanem (otrzymał w wizji od Matki Najświętszej pouczenie o mocy Różańca) i Dominikiem z Gdańska (twórca dopowiedzeń różańcowych). Przypomnijmy, że w XIV w. przedstawiono niektórych świętych nie w aureolach, ale w wieńcach różanych. To ci, których do świętości poprowadził Różaniec! Jan Paweł II byłby dziś jednym z nich. Wokół Jego głowy Maryja uplotła różańcowy wieniec świętości.
Inne kamienie milowe
Nie sposób ponazywać po imieniu wszystkie maryjne miejsca, na których Papież rok po roku stawiał pewną stopę na drodze ku jasnej przyszłości. Wymieńmy choć kilka z nich, a ujrzymy kierunek papieskiej wędrówki.
Przypomnijmy słowa, jakie powtarzał Jan Paweł II, kiedy 13 maja 1981 r. śmiertelnie ranny, na granicy przytomności, leżał na dnie białego jeepa pędzącego w stronę czekającego na Niego ambulansu. Papież szeptał: "Maryjo, Matko moja! Maryjo, Matko moja!". Zwróćmy uwagę, że człowiek w nagłym niebezpieczeństwie reaguje na poziomie podświadomości; takie sytuacje pokazują całą prawdę o Jego wnętrzu. A wnętrze Jana Pawła II było całe maryjne...
Przywołajmy na pamięć papieską Madonninę - ową mozaikę, którą Jan Paweł II polecił wykonać po zamachu na swe życie. Na jednej z ścian Pałacu Apostolskiego kazał umieścić wizerunek Matki Kościoła tak, by Maryja pochylała się w stronę tłumów gromadzących się na placu św. Piotra. "Oprawie tego pięknego placu brakowało wizerunku, który by przypominał, również w sposób widzialny, obecność Tej, którą Kościół katolicki czci jako Matkę" - powiedział Papież w dniu poświęcenia obrazu, 8 grudnia 1981 r.
Wspomnijmy o słowach "Totus tuus", które znaczyły każdą stronicę zapisywaną piórem Jana Pawła II. Najpierw było "Totus tuus", jak akt strzelisty przyzywający pomocy Nieba, potem Papież kreślił słowa listów, dokumentów, testamentu, poezji. Ów znak można zobaczyć, biorąc do rąk "Tryptyk", którego wydanie zawiera kilka odbitek rękopisu poematu, widzimy go też w najważniejszym dziś tekście Papieża - w Jego testamencie.
Odnotujmy jeszcze, że 25 marca 1984 r. Papieżowi po raz pierwszy w historii Jego pontyfikatu załamał się głos ze wzruszenia (drugi raz zdarzyło się to w Zakopanem, w sanktuarium fatimskim). Stało się to podczas odmawiania aktu zawierzenia Rosji i świata Niepokalanemu Sercu Maryi, przy słowach: "W szczególny sposób zawierzamy Ci i poświęcamy tych ludzi i te narody, które tego zawierzenia i poświęcenia najbardziej potrzebują". Ten góral twardy jak tatrzańska skała musiał zamilknąć, by nie rozpłakać się ze wzruszenia spowodowanego czułą obecnością Jego Matki i doświadczeniem JEJ mocy.
Jaki był pontyfikat Jana Pawła II? Wiele pada w tych dniach odpowiedzi. Kiedy jednak próbujemy sięgnąć do jego duchowych korzeni, są one bez wątpienia właśnie maryjne.
Wincenty Łaszewski
Źródło : http://www.jp2w.pl/index.html?id=27993&site_id=31657