Realista pisze:Kamilu masz oczywiście rację, jednakże bycie w pełni człowiekiem wyklucza również uprzednią personalną egzystencję - bardzo ciekawie to zagadnienie rozwinął John Knox w The Humanity and Divinity of Christ, A study of Patten in Christology, Cambridge Publishing: Cambridge, 1967. Mówiąc wprost pełnia człowieczeństwa wyklucza preegzystencję osobową. Enhypostazja wskazuje również na atrapę człowieczeństwa Jezusa, ponieważ podmiotem działania każdego prawdziwego człowieka jest ludzka osoba. Jaka dla nas pociecha płynie stąd, że Jezus przyjął nieupodmiotowioną ludzką naturę skoro natura każdego z nas jest upodmiotowiona w ludzkiej hipostazie (jest z nią wręcz tożsama, a różnica na jaką można wskazać jest jedynie pojęciowa) - mającej początek w czasoprzestrzeni, ograniczonej, skończonej etc... taka osoba jest każdy prawdziwy człowiek.
To nie musi być prawda, starożytne sobory mogą mylić się twierdząc, że podmiotem istnienia Osoby bosko-ludzkiej Syna Bożego jest Jego natura boska. Biblia, moim zdaniem, wskazuje na coś innego. Wg Pisma podmiotem istnienia Syna Bożego jest jego natura przyjęta po matce- Jego człowieczeństwo. Nie wyklucza to Jego preegzystencji, jednakże trochę w innym świetle musimy zobaczyć objawianie Boga we wszechświecie.
IMHO, Bóg transcendentny objawia się we wszechświecie
zawsze przyjmując warunki tego wszechświata, czyli w sposób uniżony, poprzez rezygnację ze swoich boskich atrybutów, na rzecz wolności istot stworzonych. Jednym zdaniem:
Ze względu na ich bezpieczeństwo- bowiem Bóg to ogień pochłaniający-zatem Bóg objawia się niejako pod ochronnym przykryciem.
Ponieważ człowiek zawiera w sobie tchnienie JHWH, jest w porównaniu z innymi stworzeniami obdarzony wyjątkową godnością, co wiąże się z uznaniem dla ludzkiej wolności, szanowaniu prawa do podejmowania autonomicznych decyzji(widzimy to już u Adama). Zatem objawienie Boga w człowieku zakłada jego zgodę na to, uznanie jego podmiotowości. Ergo, wcielenie Boga w człowieku jest
procesem wcielania trwającym przez całe życie Jezusa, aż do dnia zmartwychwstania.Preegzystujący Syn jest cały czas w stworzonym Człowieku, od dnia poczęcie w łonie Marii ( nie opętuje go), po kilkunastu latach informuje go o tym (po 12 ), ale cały czas trwa w podporządkowaniu Swojej woli, woli Chłopca, ufając, że ten w walce ze słabościami swojej ludzkiej natury nie zejdzie z drogi posłuszeństwa Ojcu i nie popełni grzechu. Co doprowadzi w Nim do czystości i niepokalaności człowieczeństwa, czyli gotowości do przyjmowania pełni boskości na sposób ciała.( po ok 20 latach, w wieku 30 lat)
Cały ten proces zakończył się w dniu zmartwychwstania, uczynieniem natury ludzkiej równej naturze Bożej i dopełnieniem przejęcie pełni boskich atrybutów przez Człowieka Jezusa. Więcej:
W Chrystusie Bóg nauczył człowieka w jaki sposób wola ludzka może stać się w 100% zgodna z boską, bez je pozbywania się, bez wzajemnego zlania się. Z tego punktu widzenia, w Niebie Syn Boży nadal sprawuje władzę z natury ludzkiej, poprzez jej wolę, a Jego wola boska w pełni to akceptuje.
Osoba Jezusa jest owocem współpracy pomiędzy Bogiem i autonomicznym człowiekiem, jest wspólnym stworzeniem Jednej wyjątkowej Osoby bosko-ludzkiej, Pana i władcy wszechświata.P.S.
Czy dałbyś radę odpowiedzieć, czy to za trudne
?
viewtopic.php?f=57&t=14307&p=474915#p474915viewtopic.php?f=57&t=14307&p=474550#p474550