Zbyszekg4 pisze:Pozdrawiam i jak już nie będę tu "do tablicy wołany" to nie zamiaruję dalej bić piany w tym temacie.
Rozejrzałam się i nie widzę żadnej piany
Nieeee, no nie chcę Cię wywoływać do tablicy, ale męczy mnie pewna kwestia i chcę Ci to powiedzieć. Chyba za bardzo Cię lubię, by Ci odpuścić
Kwestia jest taka, że jeżeli życie wieczne jest do osiągnięcia poprzez wypełnienie jakichś moralnych i cielesnych uczynków to większość tego o czym pisze Słowo nie ma sensu. Trzeba by wyrzucić do kosza takie pojęcia jak ofiara doskonała, kościół, zapieczętowanie Duchem, nowe stworzenie i wiele wiele....
Zanim nastąpił upadek Bóg już obmyślił zycie wieczne. Wyganiając Adama z raju odciął człowieka od dostępu do drzewa życia. Postawił przy wejściu cheruba z mieczem ognistym!. I według takich a nie innych spekulacji nic od tego czasu się nie zmieniło! Usłyszeliśmy o zyciu wiecznym, pomachano nam nim przed oczami na chwilę a teraz wy.....teraz siłujcie się mocarze. Może komuś się uda.
No tak to wygląda. Karykatura dobrej nowiny.
Chrystus jest życiem wiecznym. Stwarzając nas jako nowe stworzenia uczynił nas miejscem zamieszkiwania Ducha Świętego. No chyba, że to alegoria
Jeśli masz Syna, masz życie. Tylko w Jezusie masz życie wieczne. Nie ma go w żadnych uczynkach, w żadnych religiach.
Jesli jesteś w wodzie, a woda to Morze Śródziemne, to jesteś w Morzu Śródziemnym. Jeśli jesteś w Chrystusie, a Chrystus to życie, to masz życie.
Nie możesz mówić: tak, jestem w wodzie, ale jeszcze nie w Morzu Śródziemnym. Bo jeśli jesteś w Chrystusie - a on jest wieczny......
Bo kłamstwem stał by się więc natychmiast obraz kościoła jako ciała Chrystusa, bo czyni to ciało nękane nieustającymi przeszczepami organów, odpadaniem nóg, rąk, czy ucha. A kościół, to doskonałe dzieło uczynione w zamyśle przed wiekami.
Kościół ma za zadanie wywyższyć Chrystusa. Szatan próbuje przeszkodzić temu wywyższeniu, a brak pewności jest doskonałym do tego narzędziem! Bo zamiast wykonywać swoje powołonie zajmujesz się sobą i swoim ......zbawianiem.
Co się tyczy przyszłości, to owszem, jest.
Trwać to znaczy “przebywać w otoczeniu”. Nie chodzi o cechę charakteru pt “wytrwałość”, ale o zamieszkiwanie w Chrystusie. To nie jest zalecenie o charakterze wyczynowym, ale egzystencjalnym. O więź. O stawanie się narzędziem, naczyniem.
Czuję w kościach, że się denerwujesz, że Ci tu gadajom i gadajom. Przyjdzie taka baba, a kobiety niech milczą..... i poucza.
No, więcej juz nie będę.
Jest tak Zbyszek, że aby podążać za Panem, jak Izrael za obłokiem na pustyni, trzeba iść tam, gdzie Pan wskazuje, a nie tam gdzie chcemy, gdzie jest oaza. A oazą może być dla Ciebie uporządkowany zbiór prawd, do których się przyzwyczaiłeś.
Ja już opuszczałam swoja oazę.