koleżanka pisze:Skorupa mógłbyś coś więcej na temat Całunu Turyńskiego powiedzieć? Co Ty o tym myślisz?
Pozdrawiam
dla archeologów kwestia chronologii tego zabytku nie jest tutaj priorytetem.
dlaczego? po prostu nie ma metod datowania wolnych od błędów.
wszyscy np. się powołują na badania stopnia rozkładu izotopu C14, bo to jest bardzo medialne: jest maszyna, więc wkładamy próbkę i bach! na ekranie wyskakuje data.
W rzeczywistości odczyt wygląda z grubsza jak wynik badań EKG i należy go zinterpretować. W tym momencie na wyniki samego odczytu wpływ ma jakość aparatury i metodyka samej analizy. I tu Polska może pochwalić się bardzo nowoczesnym laboratorium w Poznaniu.
Próbkę najczęściej się utylizuje, a węgiel uzyskuje z rozpadu dwutlenku węgla i tak wygenerowany węgiel jest właściwym przedmiotem badań. Coraz częsciej jednak próbkę się spala do postaci dwutlenku wegla, z którego dopiero pozyskuje się porządany izotop 14C. Izotop ten jest dzięki bardziej zaawansowanej rafinacji po prostu czytelniejszy dla aparatury. Tutaj dotykamy kolejnego problemu jakim jest czystośc chemiczna próbki. W wykopie badawczym absolutnie nie wolno palić papierosów, bo najmniejsza ilość popiołu sprawia, że aparatura C14 wariuje.
Kolejnym minusem tej metody jest to, że odczyt nie jest liniowy, tylko sinusoidalny. Tzn z grubsza tłumacząc ta sama wartość liczbowa odczytu może wskazywać kilka dat.
I w tym momencie wynik się weryfikuje tzw. kalibracją daty. Najczęściej z pomocą dendrochronologii (co to jest - znajdziesz w necie). Ta z kolei ma swoje własne ograniczenia, przede wszystkim to, że jest bardzo mało obszarów, dla których zbudowano pełne kalendarze dendrochronologiczne. Sam byłem w sytuacji, kiedy próbki z moich badań posłałem do datowania C14 i osobno do dendrochronologicznego. Ponieważ był to bardzo specyficzny materiał - drewno sosnowe, zalegające w wilgotnym środowisku - jeden specjalista patrzył drugiemu przez ramię i czekał co tamten powie pierwszy
A ja się wściekałem, bo to było komercyjne zlceinie z limitem czasu w umowie.
Kalibracja dat ma jeszcze jeden cel. Datowanie C14 dla niektórych okresów w pradziejach jest chipotetyczne. Wymienia się tu najczęściej wczesną epokę żelaza, kiedy to seryjne erupcje wulkanów uwolniły do atmosfery sporą ilość izotopów. Najpoważniejszy wpływ miały jednak próby nuklearne w latach 1950-60tych, które zakłóciły cały tryb rozkładu węgla C14.
Wreszcie ostatnim punktem, który należy wziąść pod uwagę jest fakt, że datowanie radiowęglowe, nawet po wszystkich weryfikacjach i tak ma swój margines, który się w odczycie zaznacza procentowo. Archeolog z laboratorium otzrymuje odczyt: 1340 BP +/- 121 (35%). Ten margines błędu jest tym większy im młodsza jest próbka, dlatego metoda ta jest odpowiednia dla najstarszych epok, a materiałow średniowiecznych praktycznie się nie datuje radiowęglowo.
Zresztą ataków radioweglem na Całun było kilka i żadne nie dały, wbrew temu co się pisze zadowalających wyników. Przy całym reżimie laboratoryjnym rozstrzał wyników wynosił od 1400 pne (!) aż po wiek XIV.
Natomiast pytaniem, na które brak odpowiedzi jest pytanie w jaki sposób Całun powstał. XIII w. folusznik musiałby posiadać zakład kserokopiarski, bo wizerunek na płótnie jest faktycznie negatywową kserokopią ludzkiego ciała. Poza kwestią progu technologicznego szokujące jest to, że sama idea takiego obrazu jest absolutnie wbrew ikonografii Średniowiecza, które operowało konwencją i symbolem. Mówiąc wprost - w XIII-XIV wieku nikt, mając nawet odpowiedni warsztat, nie wpadłby na pomysł takiego odwzorowania ludzkiego ciała.