Wielki Duch i Wielki Wybuch

Dyskusje o powstaniu świata.
biooslawek
Posty: 1246
Rejestracja: 21 lut 2012, 01:04
wyznanie: nie chce podawać
Gender: None specified
Kontaktowanie:

Wielki Duch i Wielki Wybuch

Postautor: biooslawek » 17 maja 2013, 03:20

Ciekawy esej, jak na propagatorów ateizmu i ewolucjonizmu z Gazety Wyborczej

http://www.archiwum.wyborcza.pl/Archiwu ... buch,.html
Wielki Duch i Wielki Wybuch
[pagina] ESEJ
[podpis] Thor Heyerdahl*; Tłum. Agnieszka Rychwalska
Gazeta Wyborcza nr 161, wydanie z dnia 11/07/1998GAZETA ŚWIĄTECZNA, str. 15

Przeniesienie rozdarcia między nauką a religią w następne stulecie byłoby fatalną pomyłką ludzkości. Nowoczesna nauka pokazała, jak niewiarygodnie mało rozumiemy z tajemnic natury; jak niewiele wiemy o twórczych siłach, które nami rządzą.

Cieleśnie i duchowo człowiek jest czystym wytworem natury. To natura miała - lub otrzymała - władzę, by wywieść człowieka, jego mózg i ciało, z królestwa zwierząt.

Zanim jednak doszło do ewolucji człowieka, natura już rozporządzała - albo uzyskała ją od Stwórcy - zdolnością wykształcenia milionów gatunków roślin i zwierząt z jednej jedynej żywej komórki, pierwotnie zlepionej z martwych minerałów i soli w głębinie całkowicie sterylnego oceanu.

Cudowne koło natury

W przeciwieństwie do swoich przodków my, przedstawiciele rasy ludzkiej - gdy tylko nauczyliśmy się patrzeć, słuchać, myśleć i mówić - zaczęliśmy dziwić się swemu otoczeniu. Na próżno rozglądaliśmy się wokół w poszukiwaniu potęgi, która dała nam dłonie, byśmy mogli chwytać i produkować, oraz język i głos, byśmy mogli się porozumiewać.

Nasi przodkowie - żyjący wśród dzikiej, jak o niej mówimy, przyrody - widzieli, jak smakowite owoce wyrastają wprost z czarnej ziemi, jak dojrzewają i na powrót na nią spadają. Czuli bezgraniczny respekt i uwielbienie dla tego, kogo nazywali Wielkim Duchem. Mimo że nie mogli go ujrzeć, wyczuwali jego siłę w swym otoczeniu, które zapewniało im wszystko, czego potrzebowali do przetrwania.

Gdy ludzie utracili bezpośredni kontakt z naturą, gdy wczesne społeczności zaczęły szukać schronienia w miastach - Wielki Duch pozostał za murami. Przeniesiono go aż na Słońce czy Księżyc albo - dogodniej - ulokowano w wyobrażeniach stworzonych przez człowieka i nadano mu ludzkie imiona, takie jak Ra, Utu, Indra, Brahma, Jehowa, Bóg, Allah, Quetzalcoatl, Tiki. Ochrzczono go tyloma imionami, ile jest języków na naszej planecie.

Potem w naszym coraz bardziej materialistycznym świecie prymat objęła nauka. Wynaleźliśmy mikroskop i teleskop, ale nie zdołaliśmy odnaleźć żadnego boga w najmniejszym z atomów ani w największej z eksplozji w dalekim wszechświecie. Dzisiaj, w czasach bomb atomowych i lotów w kosmos, pojawia się często pokusa twierdzenia, że przecież nie może istnieć coś, czego istnienia nie może dowieść uczony. Że zatem nie może istnieć Wielki Duch, Brahma, Allah czy Bóg.

Natura wciąż jednak istnieje. Korzenie jabłoni wciąż wypychają pień, gałęzie i rosnące na nich owoce ku górze, ku słońcu, a dojrzałe owoce wciąż spadają w przeciwnym kierunku. Z opadłego owocu wyrasta nowe drzewo - i tak oto natura wynajduje perpetuum mobile, wszak z definicji niemożliwe, a zatem cudowne.

Nauka jednak w cuda nie wierzy i wyjaśnia to na swój sposób - nadaje nazwy dwóm siłom odpowiedzialnym za przemieszczanie się mas w przeciwnych kierunkach. Siłę, która pcha drzewo ku niebu, nazywa "osmozą", a tę, która sprawia, że owoc spada z powrotem na ziemię - "grawitacją". Wszyscy wiemy, co terminy te oznaczają, ale naprawdę nie przewyższamy naszych przodków sprzed tysięcy lat w rozumieniu, skąd owe siły się biorą.

Przyznajmy: człowiek nie umie stworzyć perpetuum mobile; potrafi to natura. Procesy będące podstawą biologicznego życia i ewolucji są właśnie perpetuum mobile. Ani jedna nowa kropla wody nie pojawiła się na naszej planecie od czasu, kiedy ogromny ocean pokrył Ziemię. Woda, która unosi się z mórz, parując, jest tą samą wodą, która spada z deszczem na lądy, by wreszcie, dzięki sile grawitacji, powrócić korytem rzeki do tego samego morza.

Od dzieciństwa przywykliśmy uznawać wszystko, co natura stworzy, za naturalne. Na przykład to, że natura potrafi umieścić opierzone stworzonko z dziobem we wnętrzu twardej skorupki jajka, nie dodając niczego z zewnątrz do żółtka, które się tam pierwotnie znajdowało. Cokolwiek natura uczyni, jest naturalne z definicji.

Dlatego też przyjmujemy, że naturalne są wszystkie zmiany, które zaszły w naszym środowisku w drodze stopniowej ewolucji. Za ponadnaturalny uznalibyśmy tylko bezpośredni akt stworzenia. Jeśli z żółtka może wyrosnąć kurczę, to - naturalnie - życie na Ziemi mogło zacząć się od pojedynczej komórki w oceanie, ewoluującej z czasem w zwierzęta i ludzi. Istoty zdolne grać na fortepianie, konstruować komputery i rozpętać wojnę powstały z pojedynczej komórki tylko dzięki prostej zasadzie przetrwania najsilniejszych organizmów.

Zgłębiając tajniki natury, nowoczesna nauka zrobiła kilka ważnych kroków naprzód. Sprawiły one, że coraz trudniej jest ukryć naszą ignorancję. A powinny były nauczyć nas pokory. Pokazały, jak niewiarygodnie mało rozumiemy z tajemnic natury; jak niewiele wiemy o twórczych siłach, które nami rządzą. Wraz z odkryciem genów i ich funkcji nie wystarcza już wynajdywanie nazw - takich jak "osmoza", "grawitacja", "instynkt" czy "dryf genetyczny" - dla sił, które pozwalają wszystkim żyjącym stworzeniom oddychać, jeść czy kochać się; niezależnie od tego, czy mają płuca czy skrzela, usta czy dziób, nagą skórę czy kolce jak jeż.

Za tymi niewidzialnymi siłami, które obdarzyliśmy tyloma nazwami, genetycy odkryli mikroskopijne centra dowodzenia sił najwyższych, które kierują ewolucją, dziedzicznością i zachowaniem. Wszystko jest zaprogramowane w mikroskopijnych "genach" przyczepionych do chromosomów. Nie wiemy jednak, jak ani dlaczego: czy geny były programowane oddzielnie dla każdego nowego gatunku, czy też wszystkie zostały zaprogramowane już na samym początku w pierwszej żywej komórce.

Godzina zero

Naszemu umysłowi łatwiej jest przyjąć teorię ewolucji, niż uwierzyć w akt stworzenia. Jednakże nie możemy uciec od faktu, że aby ewolucja mogła się zacząć, potrzebne było coś, co mogło ewoluować. Jeśli nie było niczego, to sama ewolucja musiała zostać stworzona. Słowo "stworzenie" nie może przecież być zarezerwowane tylko dla prehistorycznej mitologii.

Dawno temu starożytni bogowie stworzyli człowieka z mułu lub z pustki. Dzisiaj jednak, choć wiemy, że natura wykształciła człowieka z żywej komórki, wraca zagadka: zanim pojawiła się ta żywa komórka, nie było właściwie niczego, oprócz jałowego błota, od czego ewolucja mogłaby się rozpocząć. Nie istniało nic innego, z czego mogłoby się począć życie na tej planecie - prócz cząsteczek soli i minerałów, rozpuszczonych w martwym oceanie. Zapładniane promieniami odległego Słońca, były one wszystkim, czym rozporządzała natura do stworzenia pierwszego genu i zaprogramowania go tak, by wszcząć ewolucję środowiska życia na Ziemi.

Muł, ten początek naszej genesis, był zupełnie sterylny, gdyż Ziemia powstała jako kula ognia okrążająca Słońce. Darwinowska ewolucja - przetrwanie i selekcja najzdatniejszych osobników - rozpoczęła się od pojawienia się żywej komórki. Ale jałowy muł nie może być przecież zdatny do wyewoluowania w żywe istoty, potrafiące jeść i myśleć. Pierwsza żywa komórka musiała zatem zostać zaplanowana i stworzona.

A nie był to wcale pierwszy akt stworzenia. Według dzisiejszej astronomii Ziemia, razem z resztą wszechświata, ze wszystkimi atomami i cząsteczkami, powstała z Wielkiego Wybuchu. To właśnie Big Bang współcześni uczeni wybrali jako lepsze od wszystkich poprzednich imię dla Stwórcy wszechświata. Przypisujemy mu tę samą nieograniczoną siłę stwórczą co antycznym bogom.

Big Bang stworzył sterylną naturę, dodał do niej żywą komórkę i wyposażył ją w geny sterujące jej dalszą ewolucją.

Ewolucja, co więcej, była nadzwyczaj pilnie kontrolowana. Nieprawda, że przetrwały tylko stworzenia najsprawniejsze. Przetrwała także pewna liczba organizmów najbardziej prymitywnych, by mogły wytwarzać tlen i służyć za pokarm sprawniejszym. Istniała ścisła granica rozwoju - nie tylko pod względem sprawności i siły, ale także rozmiaru i liczby. Niezakłócone działanie globalnego zegara biologicznego opierało się na dostosowawczej równowadze. Nigdy za dużo ani za mało; nigdy za duże ani za małe. Wszyscy jakże zróżnicowani potomkowie jednokomórkowego morskiego planktonu dostali role trybików w ogromnej maszynerii, zaprojektowanej tak, by sama mogła zadbać o swoje obroty i naprawy. Istniała także ścisła kontrola urodzin - by rozrost populacyjny jakiegokolwiek gatunku nie zagroził niezbędnej równowadze.

Usuńmy człowieka, a wtedy wszystkie pozostałe gatunki naszej planety odżyją i powrócą do stanu liczebnego, jaki panował, nim człowiek się narodził. Ale spróbujmy wyeliminować prymitywny fitoplankton, nie obdarzony kończynami ani mózgiem - a wtedy całe życie ponad powierzchnią mórz zginie z braku tlenu. Póki bowiem pierwszy plankton roślinny w oceanach nie rozmnożył się do takiej ilości, że produkowany przezeń tlen zmieszał się z innymi gazami i stworzył atmosferę niezbędną dla wszelkich istot oddychających płucami - póty naszą planetę otaczały wyłącznie trujące gazy.

Rzut oka w przyszłość

Przyszłość możemy przewidzieć tylko dzięki spojrzeniu w przeszłość. Od natury człowiek zaczął się oddalać z wymiernym powodzeniem dopiero w trzecim tysiącleciu przed Chrystusem. Teraz, w przeddzień wkroczenia w trzecie tysiąclecie po Chrystusie, podbiliśmy środowisko naturalne za pomocą rozwiniętych technologii oraz rozmnożyliśmy do astronomicznej liczby nasz własny gatunek dzięki lekom dla siebie i broni zwróconej przeciw innym gatunkom.

Już widać oznaki, że potrafimy zakłócić równowagę ekologicznego zegara. Nasza przyszłość, jak dawniej, zależy od umiejętności ciągłego równoważenia tego, co pozostało z dzikiej przyrody, od której tak usilnie uciekamy. Jeśli zniszczymy morski plankton, który nadal wspiera szybko kurczące się lasy w zachowaniu odpowiedniego składu atmosfery - będziemy oddychać trującymi gazami. Jeśli naruszymy warstwę ozonową chroniącą tę atmosferę - wystawimy się na promieniowanie słoneczne już nie życiodajne, lecz zabójcze.

Traktujemy klimat jako rzecz daną. Wydaje nam się oczywiste, że od ostatniej epoki lodowcowej ustalił się na Ziemi trwały model klimatyczny. Ufni w stabilność środowiska, budujemy porty i metropolie wzdłuż wszystkich dzisiejszych brzegów mórz, ale sami nie poczuwamy się do odpowiedzialności za utrzymanie tej stabilności. Równowaga środowiska dotyczy całego ekosystemu, w którym kompozycja gazów i temperatur odpowiada tolerancji ludzkiego organizmu. Współczesne osadnictwo jest zgodne z obecnymi warunkami atmosferycznymi, poziomem mórz oraz kierunkami i prędkością wiatrów i prądów morskich; te zaś z kolei zależą od obecnego rozmieszczenia lasów tropikalnych, pustyń, lodowców i linii brzegowych. Jeśli zmieni się choćby jeden z tych podstawowych składników ekosystemu - przyszłość ludzkości w niczym nie będzie przypominać jej dzisiejszego położenia.

Środowisko naturalne wciąż panuje nad człowiekiem. Musimy zgłębić mechanizm biologiczny, który nas otacza, by pojąć go i uszanować - nim go rozbierzemy na części, usiłując go naprawić.

Podstawowa różnica między XX-wieczną cywilizacją globalną a wszystkimi poprzednimi kulturami polega na rozejściu się nauki i religii. Przeniesienie tego rozdarcia w następne stulecie byłoby fatalną pomyłką ludzkości. Jeśli nie dostrzeżemy, że Big Bang współczesnych uczonych jest tym samym co Wielki Duch dawnych wieków, to nie zdołają ludziom zapewnić bezpiecznej przyszłości ani kościoły czy świątynie, ani laboratoria naukowe czy stacje kosmiczne.

* Thor HeyerdahL, norweski etnolog i podróżnik; zorganizował dwie słynne wyprawy oceaniczne na inkaskiej tratwie "Kon-Tiki" (1947) i egipskiej "Ra" (1969), by dowieść, że mogły istnieć kontakty między dawnymi odległymi od siebie cywilizacjami. Artykuł ten przedrukowujemy za "New Perspectives Quarterly".

Thor Heyerdahl*; Tłum. Agnieszka Rychwalska


[autor fot./rys] Rys. Wojciech Kołyszko
RP-DGW


Wróć do „Kreacjonizm vs. Ewolucjonizm”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości