Fragmenty książki (jeden z kończących narrację)

Języki, Historia powszechna etc.
Klangman
Posty: 2418
Rejestracja: 26 maja 2013, 18:37
wyznanie: nie chce podawać
Gender: None specified
Kontaktowanie:

Fragmenty książki (jeden z kończących narrację)

Postautor: Klangman » 16 mar 2016, 22:55

Naga dziewczyna wśród róż wyschniętych zimnem lub lękiem wciąż drżała;
żyjąc nadzieją rozkwitu piękna kolorem kropli jej ciała.
A chłopiec czekał, nie chcąc odnaleźć w jej oczach własnego strachu
i chłonąc piękno odwadniał serce, aż do utraty zapachu.

Sama jak palec raniony kolcem, ból, którym kciuk poznał różę.
Trwała tam błyskiem wciąż niewidzialnym i czekającym na burzę.
A chłopiec czekał bojąc się deszczu, który nawodni równinę.
skupił w źrenicach promienie blasku i serca tworzył pustynię.

Kim ona była, że swoim bólem, czerwieniąc róże, tu trwała?
Skąd przypłynęła? Odkryła wyspę, czy zawsze tutaj mieszkała?
Zechciał zapytać, lecz słowo więdło, ciekawość kwitła zmysłami.
Musiał się zbliżyć, pragnąc poznania, prawdy tej poza słowami.

I podszedł do niej, by się dowiedzieć i zaspokoić ciekawość,
by zauważyć czerwień na kciuku, która zmieściła jej nagość.
W błękicie sukni dała się ukryć marząc, że stanie się wodą,
godząc się nawet, dla dobra kwiatów, być tylko morską przygodą

A chłopiec dotknął swym kciukiem róży tak aby kropla powstała
i czerwień zbliżył do ust dziewczyny, bardzo chciał dotknął jej ciała.


U podstaw matematyki leży ludzka potrzeba kontrolowania i chronienia tego co się posiada (znalezione w Internecie)
Klangman
Posty: 2418
Rejestracja: 26 maja 2013, 18:37
wyznanie: nie chce podawać
Gender: None specified
Kontaktowanie:

Re: Fragmenty książki (z przymrużeniem oka)

Postautor: Klangman » 23 mar 2016, 20:16

KROPKA NAD ZY.

Dobry wieczór! W premierowym odcinku programu „KROPKA NAD ZY” wita państwa Panika Ojejnik. Panie i panowie, już za chwilę wystąpi przed wami długo wyczekiwany, owiany legendą, przyszły mąż stanu. Za niespełna minutę poznacie człowieka, o którym wkrótce będzie mówił cały świat. Oto mit staje się prawdą! Swoją koncepcję polityczną wygłosi państwu sam Czterdzieści i Cztery!

Kapitan z niepokojem spojrzał na stojący nieopodal wygodny fotel, kształtem przypominający królewski tron. Prowadząca oczekiwała go w centralnym punkcie okrągłej sceny, wokół której zasiadła wyraźnie podekscytowana publiczność. Nie miał pojęcia jak może wybrnąć z tej kłopotliwej sytuacji. Błysnęły flesze aparatów, rozległy się gromkie brawa. Stwierdził, że nie ma wyjścia więc… wyszedł.

Po krótkim wstępie ze strony prowadzącej padło pierwsze pytanie.

- Jak wiadomo sytuacja w kraju jest ostatnio mocno napięta. Są tacy, którzy uważają, że jest pan symbolem sprzeciwu wobec zastanej politycznej rzeczywistości. Jak pan się do tego odniesie?

- Cieszę się, że wygląda to tak, a nie inaczej, bo jeśli miałoby wyglądać inaczej to tak nie wyglądałoby.

Panika Ojejnik spojrzała ze zdumieniem na swojego rozmówcę, który odpowiednią modulacją ostatnich wypowiedzianych słów wyraźnie dał do zrozumienia, że odpowiedź ograniczył do tego jednego, osobliwego zdania.

- Rozumiem więc, że jest pan zadowolony ze zmian, które dokonały się w kraju na przestrzeni ostatnich lat?

- Oczywiście. Uważam, że lepiej dobrze zrobić coś źle, niż źle zrobić coś dobrego. To drugie trudniej rozpoznać jako wadliwe, więc może dłużej działać na niekorzyść państwa.

- Trudno mi się do tego przyznać, ale obawiam się, że nie do końca rozumiem pański tok myślenia. Proponuję przejść do konkretów. Wiele osób twierdzi, że sporządził pan już bardzo śmiały plan obsadzenia kluczowych stanowisk.

- Tak to prawda. Mam już swoje typy.

- Może uchyli pan rąbka tajemnicy? Kogo zaproponuje pan na ministra obrony narodowej?

- Skłaniam się ku powołaniu zespołów.

- Proszę zatem powiedzieć kto ma wchodzić w skład wybranej grupy.

- W przypadku Ministerstwa Obrony Narodowej bardzo poważnie biorę pod uwagę kandydaturę pana Szewczyka Dratewki. Najprawdopodobniej to on stworzy odpowiednią strategię obronną. Dołączy do niego pan Scrappy Doo, a jego zadaniem będzie dbanie o morale.

- Pan sobie żartuje, prawda?

- Myśli pani, że będzie siara?

- Obawiam się, że już jest.

- Skoro jest to w czym pani widzi problem? Pan Szewczyk Dratewka będzie wiedział jaki zrobić z niej użytek.


Panika Ojejnik zaniemówiła, a Kapitan kontynuował omawianie swoich planów odnoszących się do przyszłego składu rządu.


- Pan Don Kiszot w Agenturze Bezpieczeństwa Wewnętrznego bez kłopotu zwietrzy wroga najstaranniej ukrytego. Wsparciem będzie służył Krecik, metody zna wyśmienicie, w polityce zagranicznej wykaże się należycie. Kto w transporcie? Nasza szkapa powinna jakoś pociągnąć. Psa, który jeździł koleją możemy wraz z nią zaciągnąć. Ministerstwo zdrowia? Ania! Opuści wzgórze zielone. Wesprze ją Pani Łyżeczka i zdrowie będzie chronione.

Na sali zapadła cisza. Panika Ojejnik również zaniemówiła. Po kilkunastu sekundach pierwsze komentarze popłynęły z widowni.

- Co to za pan?
- Tak kulturalnie odpowiada.
- Jak się stara ładnie siedzieć i wysławiać.
- Ach, co za ton, co za ukłon. Co za miara w każdym zdaniu.
- I jakie mądre przekonania.


Po kolejnej chwili ciszy Kapitan wstał z krzesła, czterokrotnie ukłonił się publiczności i celem podsumowania rzekł:

- Mam nadzieję, że ministrem kultury zechce zostać Klakier.

Rozległy się gromkie brawa.

Wykorzystano fragment utworu zespołu Republika (autorem tekstu, jak mniemam, był śp. Grzegorz Ciechowski)


U podstaw matematyki leży ludzka potrzeba kontrolowania i chronienia tego co się posiada (znalezione w Internecie)
Klangman
Posty: 2418
Rejestracja: 26 maja 2013, 18:37
wyznanie: nie chce podawać
Gender: None specified
Kontaktowanie:

Fragmenty książki (motyw wkroczenia do świata liczb)

Postautor: Klangman » 05 kwie 2016, 17:27

PUSTYNIA

- Raz, dwa, trzy, cztery, raz, dwa, trzy, cztery, czterdzieści cztery, czterdzieści cztery … raz, dwa, trzy, cztery, raz, dwa, trzy, cztery, czterdzieści cztery, czterdzieści cztery … Pobudka! Wstawaj Kapitanie! Biuro Rozwoju Analizy Imienia Nieobliczalnej oczekuje na Twoje przybycie. Przedstawicielstwo konsorcjum MEN S.A. wybrało Cię spośród milionów kandydatów. Dołącz do elity i spróbuj rozwiązać zagadkę Rozwarstwionych Analityków.

Kapitan otworzył oczy i ujrzał stojące przed nim cztery cyfry. Jedynka, dwójka, trójka i czwórka przyglądały mu się z góry. Po chwili pierwsza zbliżyła się do niego, a pozostałe ustawiły się w szeregu tworząc liczbę czterysta trzydzieści dwa. Najprawdopodobniej znajdował się na pustyni. Doskwierało mu potężne pragnienie. Po chwili usłyszał pytanie.

- Co widzisz?
- Liczby.
- A dokładniej?
- Jeden i czterysta trzydzieści dwa.
- Każdy, by to dostrzegł. Myśl!
- O co wam chodzi?
- O weryfikację skojarzeniową. Zapewne jesteś kolejnym, któremu się wydaje, że może zostać kapitanem. Dostaniesz jeszcze jedną szansę na prawidłową odpowiedź. Połącz muzykę z liczbami.
- „Cztery razy po dwa razy, osiem razy raz po raz …”
- Dość! Tyle wystarczy!

Władczy głos Jedynki zatrzymał niezdarną wokalizę, by w tajemniczych słowach podsumować całe zajście.

– Niesłychane! Z początku niby taki sam jak pozostali, a jednak odblokował się. Od razu trafił w istotę zagadnienia, choć pewnie nawet o tym nie wie. Czyżbyśmy nareszcie znaleźli Kapitana?

Czterysta trzydziestka dwójka również postanowiła skomentować melodyjną wypowiedź, która stanowiła dla niej odskocznię od standardowych skojarzeń wcześniejszych znalezionych rozbitków.

- Nareszcie coś nowego. Myślałam już, że oszaleję od A,A,A kod i dwa.

Kapitan, słysząc wypowiedź liczby, postanowił zwrócić uwagę na popełniony błąd wynikający z podobnego brzmienia dobranych słów.

- Kotki dwa.
- Kod i dwa, kod i dwa! Nie powtarzaj mnie! Gdybyś nie był tym kim prawdopodobnie jesteś zostałbyś pozostawiony tutaj na pastwę BIOS-u. Co wiesz o podwójnej jedenastej jedenaście i dwudziestej drugiej dwadzieścia dwa?
- Nic nie rozumiem. Ta piosenka to tylko taki żart.
- Żart?
- Tak, żart. Macie coś do picia?
- Skądże. Pitagoras to jeden z naszych najznakomitszych współpracowników. Darzymy go olbrzymim szacunkiem za to co dla nas zrobił. Tutaj nikt nic nie ma do Picia. Ty też nie powinieneś.
- Czy mógłbym się dowiedzieć z kim mam przyjemność?
- Nie kłam. Nie mamy nic wspólnego z twoją przyjemnością.

Zapadła cisza. Liczby zniknęły. Kapitan wstał i ruszył przed siebie nie wiedząc dokąd podąża. Rozejrzał się wokół. Nie dostrzegł niczego poza wszechobecnym piaskiem. Dziwaczny dialog, który przed momentem odbył się w jego głowie, wydał mu się zupełnie bez znaczenia. W głowie pozostało mu tylko tajemnicze: czterdzieści i cztery. Nagle w oddali dostrzegł jakby zarys statku. Pomyślał, że zbyt wcześnie na fatamorganę, ale już po chwili pojawił się przed nim dziwaczny rulon, natomiast statek jakby rozpłynął się w powietrzu. Zjawa odezwała się.

- Świetnie, że już tu jesteś. Czekałem na Ciebie. Bez waszej pomocy nie uda mi się wypłynąć.
- Kim jesteś?

- To nie czas na tego typu przedstawienie. Z resztą… dopiero będę. Najpierw ty musisz przeanalizować wszystko co wkrótce usłyszysz. Jeśli się dobrze spiszesz to ona mnie ukształtuje i znajdziemy ocean. Tak jak planowaliście.
- Z kim planowałem?
- Sam do tego dojdziesz. Poszukiwania to twoje zadanie. Postaraj się ją znaleźć. Wówczas jej wystarczy chwila na to co ma zrobić. Wchodzisz w to?
- Nadal nie wiem w co.
- To spójrz na mnie.

Tajemniczy rulon rozwinął się i przybrał postać kartki papieru, na której widniał krótki wierszowany tekst:

Zjeść zakazany owoc,
czy go smakować w winie?
Zostawić nadgryziony?
Jaką właściwie pomoc
odnaleźć mam w dziewczynie? -
rzekł Adam rozpatrzony…


Po zwinięciu zjawa ponownie przybrała kształt przypominający glejt. W górnej części pojawiły się jakby namalowane oczy i chwilę później rozbrzmiał przyjemny, kobiecy głos.

- Czy uwierzysz, gdy ci powiem, że mu odbiło?
- Sugerujesz, że oszalał? To masz na myśli?
- Pospolicie kojarzysz Kapitanie. Musisz nad tym popracować. Przecież można inaczej. Słuchał i usłyszał … zrozpaczony, rozpacz żony.
- Trzeba było ująć tę słowną grę w wierszu. Byłoby jasne, że to echo mu odbiło. Do czego zmierzasz?
- Dokąd zmierzam? Do poznania. W pewnym sensie. Ty zapewne doskonale zdajesz sobie sprawę z faktu, że pierwszym ku temu krokiem jest pożądliwość wzroku.

Kapitan zastanowił się nad tym co przed momentem wyrażone zostało przez niezwykle ciepły, a przy tym zmysłowy, kobiecy głos.

- Hm… rozpatrzony Adam pożądał. Echo dopowiedziało rozpacz obojga. Czy zachłanność oczu jest powodem do rozpaczy?
- Może to Adam został rozpatrzony przez swoją towarzyszkę? O tym nie pomyślałeś, mój bohaterze. Czy nie wiesz, że słowa miewają różne znaczenia? Księga głosi, że to ona pierwsza skosztowała owocu z drzewa poznania. Ciebie też to w pewnym sensie czeka. Wkrótce zajmiesz się analizą liczb, bo widzę, że masz problemy ze słowami. Musisz wiedzieć, że wszyscy w twierdzy są wyraźnie podekscytowani twoim przybyciem. Jesteś długo oczekiwanym Czterdzieści i Cztery. Ona też na ciebie czeka, choć jeszcze o tym nie wie.
- Księga, twierdza, Czterdzieści i Cztery? O czym ty mówisz?
- Dowiesz się. Teraz przyjmij, że zachłanność oczu z pewnością nie jest powodem rozpaczy dla materii. Ona dzięki temu istnieje.
- Mówimy o materii, czy o kobiecie?
- Dobre pytanie. Zaskoczyłeś mnie. Mówimy o twoim świecie człowieku! Jeśli chcesz zrozumieć o co w tym wszystkim chodzi musisz zgodzić się na wizytę w mojej twierdzy.
- Najpierw powiedz mi kim jesteś.
- Różnie mnie nazywają. Ty pomyśl o mnie jako o A Cztery. Chcesz rozwiązać zagadkę mojego imienia? Wchodzisz w to?
- Niech będzie.
- Jest, mój bohaterze. Jest.

Po wypowiedzeniu przedostatnich słów zjawa rozmyła się we mgle. W oddali zamajaczył wielbłąd, a pod nogami Kapitana pojawiła się gruba lina.

- Chwyć się tego! To! To! Trzymaj linę, miłość nie zawsze przychodzi na czas.


U podstaw matematyki leży ludzka potrzeba kontrolowania i chronienia tego co się posiada (znalezione w Internecie)
Klangman
Posty: 2418
Rejestracja: 26 maja 2013, 18:37
wyznanie: nie chce podawać
Gender: None specified
Kontaktowanie:

Re: Fragmenty książki (jeden z kończących narrację)

Postautor: Klangman » 12 sty 2019, 17:37

Nareszcie zbliżam się do końca pracy nad książką :) Pozwolę sobie wkleić jeden z fragmentów.

Stary, zamyślony mężczyzna siedział na ławce przed szpitalem i przypatrywał się rosnącemu tuż przy niej drzewu. W jego dłoniach
tkwiła niewielka, papierowa łódeczka. Przypuszczalnie to właśnie jej widok sprawił, że Isza postanowiła przejść tuż obok nieznajomego.
Zbliżając się, była pewna, że starzec jej nie widzi. Tymczasem to właśnie on odezwał się jako pierwszy.
— Myślisz, że pasowałyby do niej brzoskwiniowe buty i różowa torebka?
— Przepraszam, czy mówił pan do mnie?
— Owszem.
— A mógłby pan powtórzyć?
— Pytałem o to, czy do twojej ślicznej sukienki pasowałyby brzoskwiniowe buty i różowa torebka.
— Myślę, że to zależałoby od odcieni.
— A nie od wartości liczbowych?
Zdezorientowana Isza spojrzała na mężczyznę badawczym wzrokiem. Wyglądało na to, że wie, kim ona jest i nad czym pracuje.
— Ma pan na myśli jakąś konkretną liczbę?
— Tysiąc sześćset osiemnaście.
— To tysiąckrotność stałej Fibonacciego.
— Owszem.
Nasza bohaterka postanowiła podliczyć wartości liczbowe wszystkich słów i po krótkiej chwili odkryła, że mężczyzna musiał popełnić błąd w obliczeniach.
— Niebieska sukienka, brzoskwiniowe buty i różowa torebka odnoszą się do liczby tysiąc pięćset dziewięćdziesiąt pięć.
— Wystarczy uwzględnić spójnik i wszystko będzie się zgadzać.
Isza poczuła się zawstydzona. Sama powinna była wpaść na to, że litera „i” doskonale uzupełnia całość.
— Był pan pacjentem tego szpitala?
— Nie przypominam sobie.
— Nawiązanie do liczb było niezwykle interesujące. Czy mogę się dowiedzieć, kim pan jest?
— Jestem starym mężczyzną, który bardzo lubi się tobie przyglądać. Chciałem ci przekazać, że pięknie wyglądasz w tej sukience.
Przedziwny komplement nieco Iszę zawstydził. Reakcją obronną okazał się żart, który momentalnie przyszedł jej do głowy.
— A także zasugerować konieczność konkretnych zakupów? Już wiem! Jest pan przedstawicielem handlowym firmy CCC! Mają
w ofercie zarówno torebki, jak i buty. Planują otworzyć się na sukienki? To taka akcja marketingowa, prawda? Zaczyna się od komplementu,
a kończy wręczeniem ulotki w kształcie łódeczki, w której wnętrzu znajduje się odpowiednia reklama.
Reakcja starca okazała się być równie zdumiewająca jak wszystkie słowa, które do tej pory zdążyły popłynąć z jego ust.
— CCC? Potrójna pitagorejska częstotliwość dźwięku C. Ten powiązany z ósemką pozostaje niesłyszalny dla ludzkiego ucha. CCC,
pięćset dwanaście, centrum poznania?
Wyglądało na to, że mężczyzna posiada sporą wiedzę. Myśli Iszy popłynęły w wiadomym kierunku.
— To pan jest Wielkim Syntetykiem, prawda?
— Jestem starym mężczyzną, który zorientował się, że oszukałaś czas.
Nasza bohaterka postanowiła żartobliwie rozwinąć temat. Pomyślała też, że się przysiądzie.
— Jakim cudem wpadł pan na trop oszustwa?
— Mam prawo milczeć?
— Ma pan też prawo do adwokata.
— Wolę Martini. Dasz się zaprosić?
Isza uśmiechnęła się do swojego rozmówcy. Musiała przyznać, że czerpie dużo przyjemności z tej przedziwnej wymiany zdań.
— Próbuje mnie pan podrywać?
— Wstrząśnięta?
— Nie. Zmieszana.
— Dlaczego?
— Niedawno myślałam o Martini.


U podstaw matematyki leży ludzka potrzeba kontrolowania i chronienia tego co się posiada (znalezione w Internecie)

Wróć do „Nauki Humanistyczne”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości