Pokuta bez Boga
"A potem, gdy Jan został uwięziony, przyszedł Jezus do Galilei, głosząc ewangelię Bożą i mówiąc: Wypełnił się czas i przybliżyło się Królestwo Boże, upamiętajcie się i wierzcie ewangelii." (Mk1:14-15)
Ostatnio pod wpływem rozmów naszły mnie pewne przemyślenia na temat związany z pokutą i chciałbym się nimi podzielić. Oczywiście nie wyczerpie to całego tematu , bo można byłoby tu napisać książkę, jednak nie mam nawet na celu takiego podejścia. O pokucie wiele już napisano i nie ma sensu powtarzać znów tych samych tez, skoro inni zrobili to lepiej (np: http://www.literatura.hg.pl/watrepen.htm ). Chcę natomiast zwrócić uwagę na temat od nieco innej strony, przedstawiając kilka prostych myśli, które, mam nadzieję, są prawdami biblijnymi, a przeciwstawiają się postawom dość częstym wśród wierzących. Zwykle pisze się o pokucie skupiając się na zwalczaniu grzechu, ja natomiast chciałbym zwrócić uwagę na postawę wobec Boga.
Poznanie grzechu
"Cóż więc? Przewyższamy ich? Wcale nie! Albowiem już przedtem obwiniliśmy Żydów i Greków o to, że wszyscy są pod wpływem grzechu, Jak napisano: Nie ma ani jednego sprawiedliwego, Nie masz, kto by rozumiał, nie masz, kto by szukał Boga; Wszyscy zboczyli, razem stali się nieużytecznymi, nie masz, kto by czynił dobrze, nie masz ani jednego. Grobem otwartym jest ich gardło, językami swoimi knują zdradę, jad żmij pod ich wargami; Usta ich są pełne przekleństwa i gorzkości; Nogi ich są skore do rozlewu krwi, Spustoszenie i nędza na ich drogach, A drogi pokoju nie poznali. Nie ma bojaźni Bożej przed ich oczami.
A wiemy, że cokolwiek zakon mówi, mówi do tych, którzy są pod wpływem zakonu, aby wszelkie usta były zamknięte i aby świat cały podlegał sądowi Bożemu. Dlatego z uczynków zakonu nie będzie usprawiedliwiony przed nim żaden człowiek, gdyż przez zakon jest poznanie grzechu." (Rz3:9-20)
Myślę, że tym, od czego zaczyna się zarówno nawrócenie, jak i pokuta jest poznanie grzechu. Nie mam tu na myśli przyjęcia informacji odnośnie tego, co jest złe, gdyż poza ogromem ludzi, którzy uważają samych siebie za dobrych, drugą pod względem liczebności grupą idącą na zatracenie są ci, którzy z premedytacją czynią zło czerpiąc z tego przyjemność i nie zamierzają się upamiętać. Oni często wiedzą, czego się dopuszczają, a jednak do głowy im nie przyjdzie, by mogli porzucić grzech, który sprawia im taką radość. Tym, co uważam za początek pokuty jest inne poznanie grzechu. Jest nim sytuacja, gdy odrodzony przez Boga człowiek uwolniony od złego sumienia (Hebr10:22) i o nowym sercu (Eze36:26), zyskuje dogłębną świadomość własnej grzeszności. Kiedy prawdziwie poznaje swój opłakany stan, pokuta jest dla niego ostatecznym pozbyciem się złudzeń co do siebie samego. Jeśli masz wrażenie, że Twoje występki rozmnożyły się ponad Twoją głowę i chciałbyś płakać nad ogromem swoich win, jesteś na najlepszej drodze do pokuty. Jest to jednak jedynie początek tej drogi, gdyż jak czytamy wyżej przez zakon jest jedynie poznanie swoich win. Zakon nie rozwiązuje problemu grzechu, robi to Ewangelia, a dokładniej Chrystus.
Samopotępienie, egocentryzm i inne błędy
Nie jest to jednak droga pozbawiona zakrętów i jeśli będziemy jechać bezmyślnie, łatwo jest zapędzić się tragicznie w jakąś ślepą uliczkę. Pokutę można podzielić na kilka części, ja chciałbym zwrócić tutaj uwagę na 2 z nich – poznanie grzechu oraz zwrócenia się do Boga, o czym więcej powiem w dalszej części. Jak wielu chrześcijan poprzestaje tylko na pierwszym! Są świadomi swoich grzechów i odczuwają z ich powodu głęboki żal, a jednak nic za tym nie idzie. Pokuta jest pełna wtedy i tylko wtedy, gdy poznanie grzechu prowadzi do Boga, Bóg zaś w dalszej kolejności prowadzi do zmiany postępowania. Jest jak łańcuch, w którym odłączenie któregoś z ogniw przerwie całe połączenie. Sama świadomość własnych win nie ma żadnej wartości. Jeśli żalowi za grzechy nie założy się jarzma i nie poprowadzi w kierunku Boga, to doprowadzi on człowieka jedynie do pustej rozpaczy i poczucia beznadziei. Jak wielu tam właśnie się udaje podsumowując swoją modlitwę pokutną słowami „jestem taki beznadziejny”. Wielu także na skutek szczerego żalu z powodu swoich grzechów traci pewność zbawienia i wypełnia trwogą przed piekłem. Dzieje się tak dlatego, że karykatura pokuty, jaką jest rozpacz, pozbawiona jest Boga, Zbawiciel nie odgrywa w niej żadnej roli.
"Dlatego dalekie jest od nas prawo i nie dociera do nas sprawiedliwość; wyczekujemy światłości, lecz oto jest ciemność, wyczekujemy jasności dziennej, lecz musimy chodzić w mrokach. Wymacujemy ściany jak ślepi i chodzimy po omacku, jakbyśmy nie mieli oczu, potykamy się w biały dzień jak o zmroku, jak umarli w podziemnej krainie. Mruczymy wszyscy jak niedźwiedzie i bez przerwy gruchamy jak gołębie; oczekujemy sądu, ale go nie ma, zbawienia, lecz ono jest od nas daleko. Bo wiele jest naszych występków wobec ciebie, a nasze grzechy świadczą przeciwko nam; świadomi jesteśmy naszych występków i znamy własne przewinienia; Że jesteśmy niewierni i zapieramy się Pana, odwracamy się od naszego Boga, mówimy o ucisku i odstępstwie i wypowiadamy z serca słowa kłamliwe." (Iz59:9-13)
Właściwy stosunek do Boga
Pokuta pozbawiona Boga jako jej uczestnika nie jest pokutą. (Bóg nie jest tutaj jedynie punktem odniesienia w oparciu o który mamy o co się oskarżać, jest On uczestnikiem, wypełnieniem i zwieńczeniem pokuty). Prawo bez Zbawiciela rodzi raczej pusty, egocentryczny smutek, który pozbawiony został swojego sensu. Prawie każda czynność religijna, która nie jest wykonywana ze względu na Boga, nie ma sensu. Taka droga pokuty jest jak most wiszący, który odwiązano od jednej z krawędzi urwiska. Nie poprowadzi nas już nigdzie, chyba że w przepaść. Dlatego tak ważne jest to, jaki mamy stosunek do Boga w tym, co robimy.
Na przykład jaki jest stosunek do Boga zaprezentowany przez chrześcijanina, który żałując za grzechy ciągle boi się piekła? Tak zatracił się w swojej rozpaczy, że uznał najwyraźniej, iż jego grzechy są tak wielkie, że Chrystus nie jest w stanie spłacić ich swoją ofiarą. Jednocześnie nieświadomie uczynił z Boga kłamcę, gdyż wiedząc że Bóg obdarzył go życiem wiecznym obawia się, że owy tyran w przypływie złości skarze na wieczne męki swoje dziecko, któremu obiecał ratunek, złamie swoje przymierze i zaprzeczy swoim obietnicom. Osoba ta w swojej rozpaczy zapomniała o prawdziwym Bogu, a przyjęła na Jego miejsce obraz nieprzewidywalnego kłamcy. Jak taki chrześcijanin zachowuje się względem Boga, kiedy w modlitwie przeprasza za grzechy, a jednocześnie boi się piekła, a nawet wprost prosi Boga o to, by nie wrzucał go do wiecznego ognia? Jego modlitwa, mimo że szczera musi być dla Boga okropną obrazą. Tak więc kiedy podążając drogą pokuty stracimy z oczu cel w postaci Boga, możemy nawet nieświadomie zwrócić się przeciwko Niemu. „Upamiętajcie się i wierzcie ewangelii” (Mk1:15)- mówi Jezus. W tym przypadku, nawet jeśli ten człowiek w strachu porzuci swoje grzeszne praktyki, to zachowuje się, jakby porzucił również Ewangelię.
"Cóż tedy na to powiemy? Jeśli Bóg za nami, któż przeciwko nam? On, który nawet własnego Syna nie oszczędził, ale go za nas wszystkich wydał, jakżeby nie miał z nim darować nam wszystkiego? Któż będzie oskarżał wybranych Bożych? Przecież Bóg usprawiedliwia. Któż będzie potępiał? Jezus Chrystus, który umarł, więcej, zmartwychwstał, który jest po prawicy Boga, Ten przecież wstawia się za nami." (Rz8:31-34)
Rozważmy jeszcze jeden przypadek – chrześcijanina, który w żalu za grzechy wypowiada słowa „jestem taki beznadziejny”. Na pierwszy rzut oka nie wydaje się to wielkim błędem, jesteśmy w końcu grzeszni i niezdolni do tego, by samodzielnie czynić dobro. Na ten przypadek zboczenia z drogi możemy jednak rzucić inne światło, kiedy znów pomyślimy o stosunku tego chrześcijanina wobec Boga. Stosując terminologię z życia codziennego, nie mamy tu bowiem do czynienia z cnotą uniżenia się (lub jak kto woli „ukorzenia się”), ale z prostym poniżaniem siebie. Zauważmy tę ważną różnicę - uniżać się można tylko i wyłącznie przed kimś, natomiast poniżać można siebie (lub w innych przypadkach kogoś innego). Pierwsze jest wielką cnotą traktowania kogoś za wyższego od siebie i przyjęcia postawy sługi, czy to wobec Boga, czy wobec innego człowieka. Drugie natomiast jest jedynie wyrazem egocentrycznej rozpaczy, a być może nawet pewnej formy znęcania się nad sobą. Świadomość własnej grzeszności, której nadano właściwy cel powinna zaś poprowadzić do uniżenia i należy zaznaczyć, że jest to uniżenie się przed Bogiem i ze względu na Niego – Jego świętość i własną grzeszność wobec Jego czystości.
„A celnik stanął z daleka i nie śmiał nawet oczu podnieść ku niebu, lecz bił się w pierś swoją, mówiąc: Boże, bądź miłościw mnie grzesznemu” (Łk13:16)
Celnik z tej przypowieści jest wspaniałą ilustracją człowieka świadomego własnej grzeszności, który w uniżeniu, pod wpływem tego przekonania zwraca się do Boga po miłosierdzie. Jeśli zaś z tego procesu usuniemy Boga, otrzymamy jedynie bezwartościowe poniżenie.
Prawdziwa pokuta
Czym więc jest prawdziwa pokuta? Prawdziwie pokutuje człowiek, który po pierwsze został pozbawiony złudzeń co do samego siebie na skutek własnych grzechów i po drugie zwraca się do Boga po ratunek ze swojego opłakanego stanu, Bóg zaś wspomaga go w uświęceniu. Człowiek pokutuje po tym, jak przekonał się, że samodzielnie nie może prowadzić świętego życia i zwraca się do tego, który jest Święty, by pomógł mu upodabniać się do swojego Mistrza. Przez to, że doznał ostatecznego rozczarowania z powodu siebie samego, rozumie już że nie może polegać na samym sobie i uświęcić się samodzielnie. Nie wpędza go to jednak w beznadzieję, ale jeszcze silniej skłania do mocnego uchwycenia się szat Zbawiciela, gdyż właśnie w takich chwilach można doświadczyć przemożnej potrzeby i konieczności Chrystusa. Pokłada zaufanie jedynie w Nim oraz usilnie modli się o zachowanie od grzechu, o trwanie w świętości. Kiedy pożądliwość zaczyna targać jego duszą nie próbuje zwykłego przeciwstawiania się jej swoją „silną wolą”, bo przekonał się już, że to nie działa. Kiedy ogień pojawia się w lesie, nie można czekać aż zniknie, ponieważ cały las by spłonął. Należy użyć czegoś mu przeciwnego – wody. Podobnie samo odwrócenie swojej uwagi od grzechu może nie wystarczyć. Należy skierować ją na coś mu przeciwnego – na Chrystusa.
Jeszcze raz zacytuję: "A potem, gdy Jan został uwięziony, przyszedł Jezus do Galilei, głosząc ewangelię Bożą i mówiąc: Wypełnił się czas i przybliżyło się Królestwo Boże, upamiętajcie się i wierzcie ewangelii." (Mk1:14-15). Na podstawie tego wersetu i ciągu przyczynowo-skutkowego, jaki maluje się w moim umyśle, wydaje mi się, że właściwe rozumienie pokuty wynika z właściwego rozumienia Ewangelii. Jeśli znamy Ewangelię, to na tej podstawie możemy dojść do tego, jak powinna wyglądać pokuta.