deprecha, lub tym podobne.

W tym miejscu dzielimy się świadectwami działania Bożej łaski a także przemyśleniami nt. Słowa Bożego w celu zbudowania wiary innych.
Awatar użytkownika
BeataM
Posty: 40
Rejestracja: 20 lut 2013, 12:51
wyznanie: nie chce podawać
Lokalizacja: Polska
Gender: Female
Kontaktowanie:

Postautor: BeataM » 25 lut 2013, 12:25

Witaj kontousunięte1, gdy ja miałam mega depresję postanowiłam napisać książkę, poniżej moim zdaniem najlepszy fragment:

"- To świadectwo Beaty. Od kilku dni noszę ze sobą ten kajecik mając nadzieję, że ją spotkam i w końcu oddam. Jak widać Bóg miał inne plany co do niego. Jestem przekonana, że nie będzie miała nic przeciwko, jeśli ci przeczytam, posłuchaj.
Nana rozłożyła na kolanach gruby, chabrowy zeszyt. Promienie słońca ciekawie zaglądały przez okno. Z dala dobiegały odgłosy przejeżdżających samochodów.
- „Dla mnie pojawienie się Jezusa przypominało otworzenie od dawna zamkniętych okien w mieszkaniu mego życia. Do tamtej pory przekonana byłam, że wszystko jest w należytym porządku. Kurz starty z książek moich myśli, odkurzony dywan codziennych obowiązków. Powietrze zdawało się dość dobre, czasem użyłam odświeżacza w postaci pacierza i uczestnictwa we Mszy Św. Na pozór czułam się całkiem przyzwoicie. Z początku wydawało mi się, że nie jest ze mną tak źle. To nic, iż w miejsce sprzątniętego brudu pojawiał się nowy, a na dywanie często coś się wylewało lub wysypywało. Będąc jeszcze całkiem młodą osobą utrzymanie porządku w rzadko brudzącym się domu było nawet przyjemne. Jednak, wraz z upływem lat, przybywało coraz więcej brudnych problemów i zachlapanych kłopotów. Sprzątanie z dnia na dzień stawało się coraz bardziej uciążliwe. Kiedyś, załamana, rzuciłam zabłoconymi butami problemów rozsypując piasek po całej podłodze. „Nie będę tego sprzątać, nich ktoś inny to zrobi” zdecydowałam zaciskając z bezradnej złości pięści. Innym razem mokry płaszcz zwątpienia i ociekający parasol rozpaczy zrobiły na dywanie sporą kałużę. I tak w kółko w miejsce jednych posprzątanych problemów pojawiały się nowe, mniejsze lub większe. Ciągle coś powodowało bałagan w domu mego życia. Nie byłam w stanie go nawet ogarnąć. Coraz częściej załamywałam się, dopadało mnie zwątpienie. Były dni, że się poddawałam i wtedy momentalnie całe mieszkanie pokrywała gruba warstwa kurzu. Odświeżacz powietrza niewiele mógł pomóc. Pewnego burzowego dnia, kiedy zaginęła w niewyjaśniony sposób moja przyjaciółka Jola, błyskawice złości, wichry poczucia bezradności przeplatając się z falami ulewnego deszczu łez spowodowały zwarcie. Dom mego życia pogrążył się w ciemnościach. Po omacku próbowałam znaleźć świecznik. Przypadkowo zahaczyłam o półkę z książkami moich myśli. W jednym momencie usłyszałam głuchy łoskot. Wszystkie cenne zbiory znalazły się na podłodze. Tego było za wiele. „ Nie dam rady dłużej tak żyć” pomyślałam i pomodliłam się do Jezusa otwierając swoje serce. To była taka zwyczajna, prosta modlitwa. Niby z początku nic nadzwyczajnego się nie wydarzyło...
- To tak jak u mnie – wtrąciła Alicja – Nie zobaczyłam żadnego światła, ani nie usłyszałam głosu trąb anielskich. Wszystko zdawało się takie same, zwyczajne.
Przyjaciółce poprawił się nieco humor. Po chwili zastanowienia dodała:
- Jednak przyznam uczciwie, że coś się pojawiło. Takie miłe uczucie spokoju i ciepła w sercu. Czułam się jak niemowlę w ramionach kochającej matki.
- Tak, ten niesamowity pokój w sercu – przyznała Nana i kontynuowała czytanie - posłuchaj dalej: „Najpierw powoli mieszkanie mego życia zaczęło się nieznacznie przemieniać. W końcu, pewnego dnia Jezus otworzył szeroko wszystkie okna wpuszczając pokrzepiające i wzmacniające, rześkie powietrze. Światłość, jaka biła od Niego rozświetliła najciemniejsze zakamarki mej duszy pokazując cały nieład i bałagan, z którego istnienia do tej pory w ogóle nie zdawałam sobie sprawy.
„Jezu muszę tu posprzątać. Przepraszam za ten chaos. Czy pomożesz mi?”
Jezus odpowiedział:
„Córko, zawsze możesz na Mnie liczyć. Zaprosiłaś Mnie do swojego życia. Już nigdy nie opuszczę ciebie, ani nie pozostawię.”
Wspólnie zaczęliśmy pracę. Na początku było nawet fajnie, jednak z czasem trochę zaczęło mi się nużyć. Naprawdę było co tam robić. W pewnym momencie po prostu zabrakło mi wytrwałości.
„Panie wyjdę na chwilę trochę odpocząć.” – poprosiłam. – „Nieco zmęczyło mnie to sprzątanie.”
„Twoja decyzja, twój dom.” – odpowiedział Jezus. – „Poczekam tu na ciebie.”
Wybiegłam przepełniona radością w świat. Jaki on piękny, kolorowy i wesoły. Nadal byłam tą samą Beatą, bywalczynią pubów i dyskotek. Znajomi nie dostrzegli we mnie żadnej zmiany.
Tak jak najpierw każdego dnia otwierałam Pismo Święte czytałam i modliłam się, tak później coraz rzadziej zaglądałam do niego, by w końcu odłożyć Biblię na najwyższą i najdalszą półkę.
„Przecież i tak Jezus jest ze mną” - pomyślałam wzruszając ramionami.- „Wystarczyło po prostu oddać Mu swoje życie i po sprawie.”
Po jakimś czasie mój dom ponownie zaczął zarastać brudem.
„Co jest?” – zaczęłam się zastanawiać.
Otworzyłam drzwi salonu. Zobaczyłam Jezusa siedzącego na jedynym wolnym skrawku kanapy. Wszędzie walały się jakieś śmieci, puste pudełka, opakowania po prezentach i pogniecione puszki. Na ścianach pojawiły się pajęczyny, a dywan na nowo pokrył się burymi plamami.
„Córko, co się stało? Codziennie czekam tu na ciebie. Musimy uprzątnąć cały ten bałagan.”
„A ty nie możesz tego sam zrobić?” – zapytałam zdziwiona.
Jezus zasmucił się:
„To jest twoje życie, twój dom. Ja mogę pomóc ci w przywróceniu tu porządku. Jestem tu gościem.”
Złapałam się za głowę:
„Och, Panie przepraszam. Zabierzmy się razem do tego.”
Jezus podszedł do półki w salonie spoglądając na kolorowe gazety i książki.
„A gdzie jest Pismo Święte?”
Zawstydzona jednym ruchem zrzuciłam na podłogę barwną stertę, którą było przykryte. Kilkoma dmuchnięciami wzbudziłam chmurę kurzu z okładki.
„Proszę”
Jezus z namaszczeniem sięgnął po Świętą Księgę:
„Niech od dzisiaj zajmuje ona najważniejsze miejsce w twoim domu życia. Sięgaj po nią w każdej chwili, kiedy tego zapragniesz. Staraj się codziennie przeczytać, chociaż jeden rozdział Nowego Testamentu. Wtedy moje słowa staną się najznamienitszym pokarmem dla twej duszy, będą przenikać i uzdrawiać twoje ciało i umysł. Pomogą ci inaczej spojrzeć na świat, zrozumieć moją miłość, poznać Mnie, odkryć na nowo siebie.”
„Panie świat jest taki okrutny. Codziennie dopadają mnie rozmaite troski tego świata. One oddalają moje myśli od Ciebie. Martwię się o pracę, którą mogę stracić, kredyt, którego mogę nie spłacić, bliskich, którzy mogą odejść……”
Jezus przytulił mnie:
„Dziecko, kocham cię, oddałem za ciebie swoje życie. Będę się troszczył o ciebie. Zaufaj mi. Zawsze byłem wiernym swoim obietnicom. Jestem Bogiem. Nic przede mną się nie ukryje. Nie obawiaj się przychodzić do mnie. Dziel się ze mną swymi radościami i smutkami. Jestem twoim przyjacielem. Zależy mi na tobie.”
Alicja spojrzała na kroplówkę.
– Słowo Boże wnika do nas i dociera do najmniejszej komórki tak jak ta kroplówka.
– To jest nadzwyczajnie wspaniałe - dodała Nana. - Wystarczy jedynie codziennie zażywać ten cudowny lek w dowolnych dawkach. Super lekarstwo, nieprawdaż?
- Dlaczego więc ludzie nie czytają Pisma Świętego, skoro ma takie dobroczynne właściwości?
- A czy ty czytałaś?
- Do tej pory nic mnie nie ciągnęło do tego – odpowiedziała lekko zażenowana dziewczyna.
- Prawda – Nana przyznała rację przyjaciółce - systematyczne czytanie wymaga wytrwałości. Warto więc początkowo nad tym popracować. Przyznam ci się, że mnie również nie udaje się każdego dnia sięgnąć po Biblię. Patrząc z upływu lat widzę, że dni zaczęte od modlitwy i czytania Pisma Świętego śmiało mogę zaliczyć do udanych. Jednak, kiedy zabraknie mi czasu dla Jezusa, to taki dzień wydaje się taki jakiś nijaki i pusty. Zresztą co ci będę opowiadać. Wkrótce przekonasz się o tym sama.
- Mówisz, że najlepiej rano czytać Biblię? To będzie ciężko – zauważyła Alicja – rano myślę wyłącznie o prysznicu, makijażu, ułożeniu włosów i gorącej kawie, a co dopiero o czytaniu. Mój umysł o tej porze jeszcze śpi. Tak naprawdę budzę się dopiero prowadząc samochód.
- To spróbuj wieczorem, albo podczas przerwy w pracy – odrzekła przyjaciółka. – Też tak często robię.
- W pracy? Chyba żartujesz.
- Oj, Ala wszystko da się zrobić trzeba tylko chcieć – stwierdziła Nana czytając dalej świadectwo.
„Otworzyłam Jezusowi drzwi do wszystkich pomieszczeń w domu mego życia. Razem układaliśmy przedmioty, przewieszaliśmy obrazy, czyściliśmy ściany, okna i podłogi. Dzięki Niemu pozbyłam się wielu zbędnych śmieci. O niektóre często się potykałam, niby ich nie zauważając, lub po prostu je lekceważąc. Nie zdawałam sobie sprawy ile niepotrzebnych rzeczy nagromadziłam przez całe moje dotychczasowe życie zagracając w ten sposób cały dom. Takie wielkie sprzątnie przerastało ludzkie siły, jednak, z pomocą Chrystusa, praca okazała się całkiem przyjemna. Owszem czasem pot lał się strumieniami, a niekiedy nawet popłynęły łzy.
Pewnego dnia Jezus dostrzegł małe drzwiczki na poddaszu.
„Co tam jest?” – zapytał zdziwiony. – „Myślałem, że otworzyłaś przede mną wszystkie drzwi domu twego życia.”
„To taka mała komórka. Całkiem nieważna.” – zaczęłam plątać się w zeznaniach.
„Beato, wiem co tam ukrywasz.” – odpowiedział łagodnie Jezus. – „Wiesz, że tego także musisz się pozbyć.”
„Boże wiem, ale to takie skomplikowane” – przyznałam czerwieniąc się na twarzy.
„Pozwól mi wejść tam i posprzątać.” – powiedział Jezus. – „Bardzo trudno ci będzie iść dalej z tak ciężkim bagażem.”
„Muszę to przemyśleć.” – z zaciśniętymi ustami wybiegłam w świat.
On za dużo ode mnie wymaga. Przecież prawie wszystkie drzwi otworzyłam przed Nim. Tyle rzeczy pozwoliłam Mu wyrzucić. Dlaczego tak bardzo uparł się na tę małą klitkę z rupieciami wspomnień doznanych krzywd, pełną przegniłych, podartych skrawków niespełnionych marzeń i pordzewiałych, otwartych puszek z pustką po zakończonych przyjaźniach, śmierci bliskich.
Błąkałam się szarymi ulicami przemyśleń, co chwila wpadając w kałuże bólu z tamtych dni. Nieświadomie pozwoliłam tym starym, przykrym wspomnieniom wrócić do siebie. W jednym momencie ugrzęzłam w błocie rozżalenia i zwątpienia. Wszystkie złe uczucia dopadły mnie siedmiokroć silniejsze rozrywając mą duszę na drobne kawałki. Zaprosiłam Jezusa do domu mego życia i gdzie się znalazłam? Zapłakana, poraniona, zanurzona w błocie rozpaczy, samotnie walcząca z okrutnymi obrazami przeszłości. Czy mam dalej iść drogą jako obrał dla mnie Bóg, czy też zawrócić wstawiając dodatkowe drzwi do komórki z rupieciami? Grzęzawisko zwątpienia coraz bardziej wciskało mnie w dół. Dokąd pójść? Co dalej robić? Czy zawrócić? Czy przez całe życie mam samotnie walczyć licząc wyłącznie na własne, ludzkie siły? Nie!!!!!!!
„Panie powiedziałeś, że nigdy mnie nie opuścisz, ani nie pozostawisz! Proszę przyjdź i uratuj mnie!” – krzyczałam w pustkę. - „Jezu dom mego życia stoi przed Tobą otworem. Oto klucz do ostatnich drzwi. Proszę wejdź tam i zrób z tym co zechcesz!”
Wyciągnęłam oblepioną błotem rękę ku górze. Po chwili poczułam mocny uścisk. Błoto zaczęło rozrzedzać się i odpływać w dal. Moje ciało pojaśniało. Z ubrania znikły wszystkie ślady z niedawno stoczonej walki. Poczułam miłą lekkość i spokój.
„Jesteś Panie.” – uśmiechnęłam się.
„Wybacz, droga przyjaciółko, ale tą walkę musiałaś stoczyć sama. Cieszę się, że nie zrezygnowałaś ze wspólnej drogi. Teraz, kiedy otworzyłaś przede mną drzwi wszystkich pomieszczeń w domu twego życia mogę z Tobą zamieszkać na wieki.”
„Panie nie tylko chcę abyś ze mną mieszkał, ale również przepisuję na Ciebie akt własności domu. Nie chcę byś był jedynie gościem w moim życiu. Zostań jego gospodarzem. Zdałam sobie sprawę, że nie mogę wiele zdziałać o własnych siłach, potrzebuję Ciebie, Twojej miłości.”
Twarz Jezusa rozjaśniła się. Odpowiedział mi:
„Oczywiście, po to wszak przyszedłem. Nie odniesiesz zwycięstwa tylko własnymi siłami. To jest niemożliwe. Pozwól Mi zrobić to przez ciebie i dla ciebie.”
I to już koniec opowieści Beaty.
Alicja mocno przytuliła przyjaciółkę.
- Dziękuję ci Nana za to, że jesteś jaka jesteś, że nigdy nie przestałaś opowiadać mi o Bogu mimo tego, iż czasem naśmiewałam się z ciebie. Byłam bardzo oporna i krnąbrna. Dziękuję za twoje modlitwy i wytrwałość. Jesteś najlepszą przyjaciółką na świecie.
- No nie przesadzaj. - Ani zaczerwieniły się poliki. - To Bóg jest wspaniały. On ciebie uratował. Wyciągnął ku tobie swą rękę, a ty po prostu chwyciłaś się Go. Alu trzymaj tak dalej."


Wszystko co spotyka mnie w życiu pochodzi od Dobrego Boga
kontousunięte1
Posty: 8825
Rejestracja: 07 kwie 2011, 16:43
wyznanie: Brak_denominacji
Gender: None specified
Kontaktowanie:

Postautor: kontousunięte1 » 25 lut 2013, 12:29

Bardzo Wam dziękuję za wsparcie duchowe. Módlmy się za siebie wzajemnie. :buziak: :buzki: To na pewno nikomu nie zaszkodzi, a rodzi więź ponad różnymi podziałami.


ola7
Posty: 1205
Rejestracja: 31 gru 2012, 08:49
wyznanie: nie chce podawać
Gender: None specified
Kontaktowanie:

Postautor: ola7 » 25 lut 2013, 15:02

dokładnie :)


Wolność, jest darem od Boga i wyrazem Jego najwyższej Miłości do nas.
Awatar użytkownika
magda
Posty: 12518
Rejestracja: 29 cze 2012, 23:27
wyznanie: Brak_denominacji
Lokalizacja: Warszawa
O mnie: Wierzę w 5 sola Jezus jest moim panem
Gender: Female
Kontaktowanie:

Postautor: magda » 25 lut 2013, 17:15

Beatko pisz ksiązki ,bardzo ładnie piszesz moze jakies wydawnictwo chrześcijańskie ci wyda. Módlmy się codziennie za wszystkich . Ja też chciałabym pomodlic sie za katolików żeby przejżeli a zwłaszcza za \rembova.


Hi 42:7 bw ".... Mój gniew zapłonął przeciwko tobie i przeciwko dwom twoim przyjaciołom, ponieważ nie mówiliście o mnie prawdy, jak mój sługa Job."
gosia
Posty: 48
Rejestracja: 05 maja 2010, 14:03
wyznanie: nie chce podawać
Gender: None specified
Kontaktowanie:

Postautor: gosia » 25 lut 2013, 17:58

Dlaczego Pan Jezus wygonił demona z chłopca z padaczka...mimo,ze padaczka jest zdefiniowana jako jednostka chorobowa - neurologicznie.
I dlaczego wygonił z teściowej Piotra gorączkę?
czy coś się zmieniło od tamtych czasów?


kontousunięte1
Posty: 8825
Rejestracja: 07 kwie 2011, 16:43
wyznanie: Brak_denominacji
Gender: None specified
Kontaktowanie:

Postautor: kontousunięte1 » 25 lut 2013, 18:56

BeataM, całkiem niezły tekst. Próbowałaś opublikować? Dobry pomysł podała Magda.Są też strony na których publikują amatorzy. Wiele tekstów jest na www.eioba.pl i wielu innych.
Można też spróbować zebrać teksty kilku osób i ...


Awatar użytkownika
magda
Posty: 12518
Rejestracja: 29 cze 2012, 23:27
wyznanie: Brak_denominacji
Lokalizacja: Warszawa
O mnie: Wierzę w 5 sola Jezus jest moim panem
Gender: Female
Kontaktowanie:

Postautor: magda » 25 lut 2013, 19:09

Wiesz co ja myślę ,że padaczki są różna i takie typowo fizjologiczne jak u mojej synowej z braku wit B12 i pewnie bywa opętanie ,które sie manifestuje tak jak padaczka, daje bardzo podobne objawy i trudno rozróznić. poza tym Jezus leczył gorączkę apostołowie tak napisali ,że ja wygonił jak by była osoba spersonifikowali gorączkę ale to zwykłe uzdrowienie. Na pewno gorączka miała podłoże jakiejś choroby i Jezus uzdrowił chorobę. My nie wiemy jaie zachodzą przemiany w organiźmie w czasie uzdrawiania więc mogło to dla apostołów wyglądać na wygonienie samej gorączki.Ja byłam uzdrowiona z guza płuc nie czułam w czasie modlitwy uzdrawiającej niczego specjalnego ,po prostu był wielki guz ,miałam trudności z oddychaniem ,każdy oddech bolał a po modlitwie odetchnęłam pełną piersią i zrobiłam rentgen a guza nie było. Ludzie mówia że czują ciepło czy inne mrowienia a ja nic nie czułam .Bóg po prostu zlikwidował guza w chwilę. Nie wiem jak to jest z demonami bo chyba inaczej ,bo wołają rozmawiaja z Jezusem to jakoś inaczej wygląda.


Hi 42:7 bw ".... Mój gniew zapłonął przeciwko tobie i przeciwko dwom twoim przyjaciołom, ponieważ nie mówiliście o mnie prawdy, jak mój sługa Job."
ola7
Posty: 1205
Rejestracja: 31 gru 2012, 08:49
wyznanie: nie chce podawać
Gender: None specified
Kontaktowanie:

Postautor: ola7 » 25 lut 2013, 20:19

I pomyśleć, że każdy z nas ma swoją opowieść na chwałę Jezusa. Każdy mógłby napisać książkę.. było by tego trochę.. hehe
fajna jest twoja opowieśc Beatka :)
u mnie jakby na odwrót z tym sprzątaniem było.. dopóki byłam niezbawiona, byłam bardzo "posprzątana" hehe. wszystko było na swoich półeczkach.. po nawróceniu nastąpił jakiś totalny atak na mój porządeczek.. wszystko sie posypało. Im bardziej się starałam być "dobra" tym gorzej mi szło..ciągle obiecywalam Bogu, że teraz to już naprawdę będzie lepiej.. aż wreszcie nabrałam przekonania, że nie ma wyjścia, musze iść do piekła /nadmieniam, że nie miałam wtedy kościoła i nauczania/, do takiego więc wniosku doszłam. Powiedziałam Bogu, że będe sobie chociaż z tego piekła patrzyła na Niego z daleka, "do góry".. zrezygnowana byłam, że się nie da.
A to była lekcja życia. Bóg musiał zburzyć moją samosprawiedliwość abym mogła zrozumieć ewangelię łaski... :flower2:


Wolność, jest darem od Boga i wyrazem Jego najwyższej Miłości do nas.
gosia
Posty: 48
Rejestracja: 05 maja 2010, 14:03
wyznanie: nie chce podawać
Gender: None specified
Kontaktowanie:

Postautor: gosia » 25 lut 2013, 21:31

Cieszę się Magdo.I ja doświadczyłąm uzdrowienia.. z depresji też.Tu odpowiedzialność spoczywa na braciach i siostrach.jakbyśmy zapomnieli o Liście Jakuba.Jakby Biblia była książka po prostu.Jakby konieczny był świat i jego porządek i jego psychotropy.


Awatar użytkownika
BeataM
Posty: 40
Rejestracja: 20 lut 2013, 12:51
wyznanie: nie chce podawać
Lokalizacja: Polska
Gender: Female
Kontaktowanie:

Postautor: BeataM » 26 lut 2013, 08:45

Witajcie, cieszę się, że Wam się podobało. Jest to moja jedyna książka, która zgodnie z zaleceniami powinna być schowana do szuflady. Reszta nie jest już taka udana. Napisanie książki było dla mnie lekarstwem w pokonaniu depresji. Poskutkowało. Dosłownie czułam jak Bóg mnie uzdrowił. Polecam wszystkim. Wtedy po trzyletnim okresie wychowywania dzieci trafiłam do nowej pracy. Samym cudem było jej dostanie zważywszy na mój wiek i "urodę". To właśnie tam zaczęłam pisać. Żyłam trochę jak w klatce. Nie miałam zbyt częstych kontaktów z innymi chrześcijaninami, dodatkowo problemy małżeńskie i finansowe jeszcze bardziej mnie przytłaczały. Okazało się, że nie potrafię sklecić prostego zdania. Walczyłam. Pisałam po cztery pięć zdań codziennie, a Bóg działał. Kiedy po roku dostałam wypowiedzenie to na mej twarzy rysowała się tylko bezkresna radość i szczęście. Nikt nie mógł zrozumieć mego zachowania. Żegnano mnie z bukietem kwiatów ;o). Po miesiącu w cudowny Boży sposób dostałam kolejna pracę, w której jestem do dzisiaj. Moim marzeniem jest pisać jak Frank Peretti, a zwłaszcza chciałabym wzorować się na "Władcach Ciemności". Moim marzeniem jest by ludzie, którzy przeczytają moje książki zapragnęli sięgnąć do Pisma Św, modlić się do Boga swoimi słowami, oddać swoje życie Jezusowi. Na razie pozostaje to jedynie w marzeniach, ale wierzę, że Bóg w swoim czasie sprawi, że tak się stanie.


Wszystko co spotyka mnie w życiu pochodzi od Dobrego Boga
Małgorzata
Posty: 14953
Rejestracja: 11 lip 2009, 10:19
wyznanie: Inne Charyzmatyczne
Gender: Female
Kontaktowanie:

Postautor: Małgorzata » 26 lut 2013, 17:53

Beato, spróbuj może drukować w Samarytance. Ja tam drukuję swoje opowiadania. :D


Bóg Ojciec, Syn Boży, Duch Święty to trzy suwerenne osoby jednego suwerennego Boga.

Wróć do „Świadectwa, rozważania, nauczania ... ku wzajemnemu zbudowaniu”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości