Axanna pisze:Pisze moze gdzies w Pismie, ze glosic ewangelie trzeba "bardzo ostroznie"? W jakim to sensie - ostroznie, zeby nikt przypadkiem sie nie poczul grzesznikiem, ze az Pan za niego zmarl, czy jak? Czy Jan Chrzciciel byl "bardzo ostrozny", albo Jezus? Jak rozumiesz "bardzo ostrozne" gloszenie Ewangelii?
Wydawało mi się, że wystarczająco dobrze wyjaśniłem kwestię ostrożności, ale skoro nie, to spróbuję drugi raz. Jezus ani Jan Chrzciciel prawdopodobnie nie musieli być bardzo ostrożni. Myślę, że zwykła ostrożność im w zupełności wystarczała. My się jednak trochę od nich różnimy w poznaniu, co chyba jest oczywiste. Z tego też powodu nasze wysiłki mogą pójść na marne lub nawet przynieść odwrotny skutek, jeśli popełnimy błąd, dlatego powinniśmy być bardzo ostrożni co mówimy, żeby nie tylko treść, ale także sposób, w jaki to mówimy były zgodne z duchem Słowa Bożego.
Axanna pisze:Poza tym napisales - "Bardzo ważny jest szacunek dla wiary drugiej osoby i nie wystarczy tylko go okazywać - trzeba go mieć naprawdę" - miec szacunek do poganstwa? do balwochwalstwa, bluznierstwa itp. - innymi slowy do grzechu - trzeba Twoim zdaniem, miec szacunek?
Nie napisałem "pogaństwa, bałwochwalstwa, bluźnierstwa i grzechu", tylko "wiary drugiej osoby". Chyba nie powiesz, że nie widzisz żadnej różnicy? W zasadzie powinienem był chyba napisać: "szacunek do drugiej osoby", może byłoby bardziej zrozumiale. Skąd możesz wiedzieć czy druga osoba wierzy szczerze, zgodnie z sumieniem i naprawdę poszukuje Boga? Jeśli tego nie wiesz, to osądzanie, że jej wiara jest pogańska/bałwochwalcza/grzeszna chyba nie jest rozsądne, ani akceptowane przez naukę chrześcijańską? A tak już zupełnie na marginesie: "Jak chcecie, żeby ludzie wam czynili, podobnie wy im czyńcie!" (Łk 6:31) - jeśli chcesz, żeby ludzie innych wyznań mieli szacunek do Ciebie i do Twojej wiary pomimo różnic - ty czyń podobnie.
Axanna pisze:Jezeli Ty sie nawracales przez iles tam lat, to wcale nie jest jakims wskaznikiem na to, ze wolno sobie czekac i nie spieszyc. Slowo mnowi - "DZIS" - i nie ma zadnego usprawiedliwienia na to, ze sie ociagamy, by sie opowiedziec calkowicie za Panem. Wielu to robi, ale to nic nie znaczy, ze to jest ok, bo niby jedni potrzebuja tyle, inni tyle - mozna nie zdarzyc w ogole sie nawrocic, bo nikt nie wie, czy jutro bedzie zyl...
Człowiek jest na tyle skomplikowanym "urządzeniem", że prawie nigdy zmiana nie jest możliwa natychmiast. Jeśli ktoś przyjdzie do Ciebie i przedstawi przekonujące argumenty (których nie uda Ci się obalić), że przynależność do Kościoła Katolickiego jest konieczna do zbawienia - uwierzysz mu? Sądzę, że nie, tylko przemyślisz sprawę dogłębnie, być może będziesz szukała w Biblii argumentów do podparcia swojego stanowiska. To zajmie sporo czasu. Przypuśćmy na chwilę, że to prawda: że KK jest jedyną drogą zbawienia. Jak sądzisz, ile czasu zajęłoby Bogu przekonanie Cię do tego, od momentu kiedy pierwszy raz spotkasz się z argumentami w tym kierunku? Sądzę, że nie krócej, niż rok. Czemu więc wymagasz, żeby ktoś inny natychmiast zmienił swój pogląd na przeciwny? Człowiek jest podobny do samochodu osobowego: nie da się za pomocą jakiegoś przełącznika zamienić go w samochód dostawczy. Co prawda częściowo może on realizować taką funkcję, ale niezbyt efektywnie. W tym celu konieczna jest gruntowna przebudowa, która nie jest ani prosta, ani szybka. Bóg wie jacy jesteśmy, wie jakich doświadczeń i ile czasu potrzebujemy, aby się do Niego nawrócić. Nie usprawiedliwiam ociągania, usprawiedliwiam dostosowanie nauki do możliwości człowieka na jej przyjęcie. Inaczej efekt będzie zerowy lub ujemny i być może osiągnięcie celu zajmie jeszcze więcej czasu.
Axanna pisze:Zachecac trzeba DZIS, TERAZ, a nie "ostrozne gloszenie, poczekam z kilka latek" - co to za nowomowa?
Nigdzie nie napisałem, że trzeba/można się ociągać w zachęcaniu - co to za nowomowa, że przypisujesz jakieś dziwne intencje rozmówcy?
Pozdrawiam serdecznie.