Karolino – skoro wielu autorów biblijnych jasno i pozytywnie używa słowa "nauczyciele" (a nawet św. Paweł nazywa się ojcem w wierze Koryntian!), to jak pogodzić z tym podany przez Ciebie cytat?
Na tym polega właśnie
interpretacja Pisma.
Można coś powiedzieć w różnym sensie: np. ktoś może z przekąsem powiedzieć: "Cudownie! Właśnie o tym marzyłem!" kiedy sprawy przyjmują zupełnie niepożądany przez niego obrót. Formalna treść jego wypowiedzi (propozycjonalna) będzie wówczas modyfikowana przez jej kontekst i intonację. Komunikat będzie miał w istocie treść wręcz odwrotną w stosunku do formalnego znaczenia tego zdania.
Oczywiście jest całe spektrum sposobów wysławiania się. Można formułować proste zdania orzekające mające na celu przekazanie dokładnie takiej treści, jaka formalnie wynika ze zdania wypowiadanego. Można też formułować zdania metaforyczne, stosować różne stopnie aluzji i niedosłowności, aż po ironię odwracającą treść (jak w podnaym wyżej przykładzie). O odbiorze będzie decydowała warstwa pozawerbalna, ale też kontekst wypowiedzi.
Oczywiście analizując tekst nie mamy dostępu do intonacji czy mowy ciała. Mamy natomiast inne wskaźniki znaczenia charakterystyczne dla literatury: kontekst, gatunek literacki, funkcję retoryczną. Mamy dwie możliwości: albo Pan Jezus mówi co innego, a jego uczniowie w Nowym Testamencie co innego. Oznaczałoby to wewnętrzną sprzeczność Pisma. Albo Pan Jezus wcale nie wypowiada absolutnego zakazu używania tytułów "ojciec" czy "nauczyciel"
Prawda jest taka, że wypowiedź Jezusa należy odczytywać jako zabieg retoryczny. Nie chodzi mu o to, że sam fakt nazywania kogoś ojcem lub nauczycielem jest zły, ale o napiętnowanie postawy faryzeuszy robiących z tego podstawę do własnej pychy.