Katechizm mówi po prostu:
1030 Ci, którzy umierają w łasce i przyjaźni z Bogiem, ale nie są jeszcze całkowicie oczyszczeni, chociaż są już pewni swego wiecznego zbawienia, przechodzą po śmierci oczyszczenie, by uzyskać świętość konieczną do wejścia do radości nieba.
I to jest centrum prawdy o czyśćcu. Można oczywiście upierać się, że się wie lepiej, co Kościół naucza i twierdzić, że tak naprawdę chodzi o trzepanie kasy. Cóż, tylko wtedy nie dziwmy się jeśli ateiści z tą samą intelektualną uczciwością będą nam wpierać, że wierzymy w dziadka na chmurce.
Wiesz, katechizmu uczą się dzieci do 1 Komunii i na tym się kończy wkuwanie (tym bardziej, że nauki w katechizmach zmieniają się). Ja mówię o całej praktyce życia codziennego osób dorosłych, uczestniczących w katolickich obrzędach, stosujących się do tego, co ksiądz z kazalnicy, przy spowiedzi czy z okazji kolędy mówi.
Doskonale pamiętam, kiedy po śmierci mojego taty, mama w te pędy zamówiła tzw. wieczyste msze św. w jakimś klasztorze w Elblągu, który reklamował ksiądz. Oczywiście za duszę taty w czyśćcu cierpiącą (jak długo??). I co to znaczy wieczysta? A kwota spora na to poszła, obrazuszek przyszedł, a jakże...
Cóż, jaką mam gwarancję, że tata już wyszedł z tego czyśćca? Po latach i mama dołączyła, i siostra i szwagier. Czy mam mieć wyrzuty sumienia, że nie daję kasy na te cele
A jeszcze w rocznice urodzin, śmierci msze dodatkowe, jak najbardziej wskazane....No ludzie złoci. Skąd takie pomysły? Przecież to trzepanie kasy na głupich ludziskach i nic więcej.
Nie ma nauki w Pśw. o czyśćcu, to pobożne życzenia.
I dodam, że rodzice i inni z rodziny, nie należeli do takich tumanów i nie wyobrażali sobie Boga, jako dziada starego na chmurce.